sobota, 2 marca 2013

Rozdział II (1/2)

2 komentarze:
Otworzyłam oczy.
On siedział obok.
Cichy.
Nieobecny.
-Już się obudziłaś?
-Nie jestem pewna. - przyznałam.

Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Gdzieś na górze dwie metalowe płyty zderzyły się ze sobą wydając głuchy dźwięk. Chwilę później rozległ się przeciągły jęk mechanizmów odciągających je od siebie. Wdech. Wydech. Wdech. Trzask. Płyty znów uderzyły z tą samą siłą. Jęk. Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Świadomość Yaeko wypełniały równe interwały mechanicznych trzasków i jęków, które powtarzały się nieprzerwanie, nieprzejednane w swojej pracy. Milkły i skrzypiały przypominając, że wciąż jest obecna. Wciąż żyje. Tak samo jak nagła, głośna rozmowa wyrywa ze snu zmęczonego, tak samo trzask, co pół minuty, przypominał Yaeko o jej istnieniu. A łatwo było zapomnieć o sobie w tej jednostajnej ciszy. Panowała ona dookoła jak zaraza, która z wolna wyniszcza organizm chorego. Ten ciągły brak dźwięku był tak intensywny, że w uszach Yaeko brzmiał jak nieustanny krzyk. Co pół minuty krzyk ten się oddalał zastępowany przez trzask metalu, który dziewczyna witała z ulgą. Dobiegał do niej przytłumiony, ale niosący ukojenie.
Choć Yaeko na początku udało się wyliczyć, że pomiędzy kolejnymi uderzeniami mija pół minuty, nie miała pojęcia ile czasu spędziła nasłuchując ich. Nie wiedziała nawet kiedy dokładnie to „na początku” było, ani czy faktycznie jest to dobra miara czasu i w którymś momencie nie pomyliła zwyczajne minuty z godziną albo dłuższym okresem.
Starając się skupić myśli, które swoją drogą od paru ….. trudno było jej skupić, jedynym co udawało jej się przypomnieć był pechowy wypas gruźlców zakończony wypchnięciem w głąb czarnej przepaści. Czasami zastanawiała się czy może wciąż w niej nie tkwi, zawieszona pomiędzy wymiarami. Jednego była pewna. To już od dawna nie był sen. To co ją otaczało było rzeczywistością. To od tej rzeczywistości udawało jej się czasem oderwać zasypiając, ale jej mary były krótkie, niewyraźne i milczące. Yaeko nie pamiętała ludzkiego głosu i nie mogła go odtworzyć w żaden możliwy sposób. Nie pamiętała ani tego jak się tutaj znalazła, ani tego kim dokładnie była. Nie czuła swojego ciała, nie potrafiła nim poruszyć. Jej jedynymi dowodami na to, że wciąż je posiada, był słuch i pojawiające się od czasu do czasu pieczenie w miejscu, gdzie Yaeko ustaliła, że powinna mieć rękę. Jednak nigdy nie słyszała nikogo ani niczego, kto mógłby ten dyskomfort wywoływać. Za każdym razem czując to nieprzyjemne ciepło wytężała słuch i ze zdwojoną siłą próbowała się poruszyć. Pokazać, że żyje, że jest świadoma, ale uczucie znikało równie niespodziewanie jak się pojawiało. W chwilach pomiędzy kolejnymi trzaskami i bólami „ręki” zwykle nie myślała. Nie miała już po co myśleć. Ile wyjaśnień i planów wybudzenia nie wymyśliła by w przeszłości żaden z nich nic w jej sytuacji nie zmienił. Żadne wyjaśnienie nie wydawało się logiczne. Żaden plan nie mógł zostać zrealizowany. Kiedyś wołała w myślach mężczyznę z jej wizji. Wyobrażała sobie pokój swojego ojca, próbowała wszystko odtworzyć, pokazać, że jest gotowa do rozmowy . Nawet błagalne prośby nie przynosiły odpowiedzi i Yaeko zaprzestała w końcu tych prób w obawie o swój stan psychiczny.
Jako człowiek, któremu zostały tylko myśli, najgorsze co może mnie spotkać to ich choroba...
Dlatego też starała się myśleć jak najmniej, bądź też, nie myśleć wcale. Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Cała świadomość Yaeko skoncentrowała się na tych odgłosach jak na najdroższej mantrze, która pozwoli jej przeżyć.
Czekała. Czekała, aż zdarzy się coś, co ją zaburzy.
Bo przecież kiedyś musi.....
Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Jęk.
Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.




Nessa Daere