sobota, 30 listopada 2013

Rozdział III (2/2)

3 komentarze:
W Mii zaszła jakaś osobliwa zmiana. Yaeko przyglądała się teraz osobie, która w przeciągu minuty zmieniła się z posłusznej służącej w równorzędną rozmówczynię.
Nie, teraz to ona ma przewagę...
Zastanawiała się czy panicz wiedział o tej drugiej stronie swojej pomocy domowej. Czy kazał jej porozmawiać właśnie dlatego, bo wiedział, że to ona przejmie stery? Czy też spodziewa się, że teraz z pokorą oferuje gościowi drugą filiżankę herbaty i stara się ją uspokoić anegdotkami z życia rodzinnego. Cokolwiek Cedric sobie wyobrażał, to Yaeko wiedziała czego, tu i teraz, jest świadkiem. Mia przechodziła właśnie coś co można by opisać jako 'przyspieszony proces starzenia się'. Siedziała nieruchomo, podczas kiedy jej ciało ulegało szybkim zmianom. Twarz straciła młodzieńcze zaokrąglenia, a zyskała kurze łapki i wysunięty podbródek. Włosy od nasady aż po 1/3 długości pokryła siwizna. Dłonie, w których trzymała naczynie, również straciły na nieskazitelnej gładkości. Yaeko musiała użyć całej swojej siły woli, aby nie odsunąć się od tego 'zjawiska'.
Po jakiś trzech minutach chrzęstów i syków starsza wersja Mii siedziała już spokojnie obok i jak gdyby nigdy nic przyglądała się Yaeko. Wyglądała teraz na kobietę dobrze po pięćdziesiątce.
Naprawdę coś ze mną nie tak....
-Pozwól, że zacznę od początku. - powiedziała cicho - Nazywam się Mia Clementis i od sześćdziesięciu lat jestem kai w rodzinie Takkara, której najmłodszym męskim potomkiem jest panicz Cedric. Rodzina ta zajmuje siódme miejsce w hierarchii Arwy, jest jednak poważana ze względu na swoje wojenne tradycje. Każdy - tutaj Mia naprężyła się dumnie -  każdy z mężczyzn wywodzących się z tej własnie gałęzi piastował chwalebny urząd ginsha, a jeden z najznamienitszych tej krwi - ginsha Tamar - do dziś piastuje to stanowisko.
Mia upiła kolejny łyk i kontynuowała.
-Chłopak, którego miałaś zaszczyt poznać jest jedynym synem Tamara i oczekuje się od niego wielkich rzeczy. Wielkich... Jednak jego, dotychczas odkryte, zdolności gradacyjne są dość niskie. Dlatego też wybudził cię, jako członka dawnej armii Erathi Południowej, abyś służyła mu radą i pomogła w rozwinięciu jego umiejętności.
Cisza. Yaeko zdała sobie sprawę, że znów ma otwarte usta. Zmanknęła je szybko, ale to nie uciszyło panującego w jej głowie chaosu. Teoretycznie musiała przyznać Mii, że w jej wyjaśnieniu znalazły się informacje 'kto' i 'dlaczego', ale praktycznie...
Rody? Zdolność gradacyjna? Ginsha? - no i w końcu - Ja członkiem jakieś armii??!!
Nie chcąc znów zasypać rozmówcy pytaniami wybrała - swoim zdaniem - najbardziej neutralne.
-Co to jest ta zdolność gradacyjna?
Mia okręciła filiżankę na dłoni przyglądając się powstałym na powierzchni napoju falom.
-Po tej stronie osi przez zdolność gradacyjną rozumiemy ilość mocy, zdolności jakie drzemią w danym człowieku. Im więcej ich posiada tym potężniejszym psychoanalitą lub wojownikiem może się stać. Więcej osiągnie. - odchrząknęła - Co za tym idzie, zajmie wyższe miejsce w hierarchii społecznej. Osoby bez mocy dla nas, rodów, nie liczą się. To zwykli śmiertelnicy, lud, siła robocza. Natomiast kiedy posiadasz odpowiedni potencjał możesz ubiegać się o coraz wyższe stanowiska w królestwie. To są tak zwane szczeble. Im wyższy szczebel tym większa władza, ale i odpowiedzialność za swoich podwładnych. Aż do najwyższego stanowiska - czyli miejsca w radzie królewskiej. Na samej górze, oczywiście, uznajemy króla lub królową. Mówiąc krótko, od ilości mocy zależy jak daleko zajdziesz i jak poważana będziesz. Stąd też nazwa - zdolność gradacyjna.
Yaeko wolno pokiwała głową. Fakt, że jej rozmówczyni wykładała jej wszystko jak dziecku bardzo ja ucieszył. Mogła, nie bez uprzedzeń, ale powoli przyswajać kolejne fakty. No i przy okazji dowiedziałam się co to są szczeble... 
-Ale po czy możecie poznać ile ktoś ma tej mocy? - zapytała - Na przykład czemu sądzisz, że Cedric ma jej mało, a ja... dużo?
Mia kiwnęła głową jakby spodziewała się tego pytania.
-Kiedy jakaś osoba ma wystarczająco wysoką zdolność gradacyjną może ocenić ją u drugiej osoby na zasadzie 'więcej lub mniej ode mnie'. To coś w rodzaju nabytego instynktu, wiemy z kim mamy szansę w walce a kogo lepiej unikać. Ponieważ w obrębie rodu ilość mocy w młodym pokoleniu jest bardzo ważna wyznacza się święto w dniu siedemnastych urodzin tzw. poziomowanie. Podczas tych obchodów senior rodu przebija barierę nastolatka i sprawdza dokładną ilość jego mocy. Stąd znana mi jest ilość mocy panicza. Zna ją cały ród. Choć, oczywiście, tego typu informacje są pilnie szczerzone i nieznane innym rodzinom.
-Przebija barierę? - niewytrzymała Yaeko.
-To rodzaj strefy prywatnej, tarczy, którą wznosi wokół siebie każdy obdarzony mocą. Choć fizycznie nienamacalna, osłania każdego z nas. Inaczej każdy mógłby dokładnie ocenić nasze umiejętności. Psychoanalici potrafią sterować myślami czy zachowaniem nieosłoniętej osoby. Mogą wywołać halucynacje, a nawet zabić - przekonując do tego nasze ciało. Z tego powodu każdy utrzymuje taką barierę - włączając w to członków rodziny.
-Ja jej chyba nie utrzymuję, prawda?  To dlatego znasz dokładną ilość mojej mocy? - brzuch Yaeko skręcił się niebezpiecznie.
-Nie. Odkąd znalazłaś się w tym domu nikt nie naruszał twojej sfery, choć oczywiście ani dla mnie, ani nawet dla Cedrica nie stanowiłoby to żadnego problemu. Jesteś gościem rodu Takkara. - Mia uśmiechnęła się -  Potraktuj to jako jedną z zalet dobrego wychowania.
-Więc skąd wiecie, ty i Cedric, że mam jej dużo?
-Byłaś podłączona do maszyn, które na bieżąco analizowały nie tylko twój dokładny poziom energii, ale i aktywność mózgu czy stan organizmu. Zanim Cedric cię wybudził przestudiowaliśmy wspólnie zapisy z całego roku. Więc można powiedzieć, że wiem o tobie całkiem dużo. - odchrząknęła - Nie myśl tylko, że byłaś jedyną kandydatką do odłączenia. Wojna Arreńska zostawiła na pastwę losu wielu nieszczęśników, którzy zamknięci w tymczasowych celach i czekający na osądzenie zostali zapomniani. Mieliśmy trzydziestu kandydatów i nie ukrywam, że to ja analizowałam większość tych wszystkich danych. Twoje zdolności i poziom gradacji okazały się jednak - uśmiechnęła się lekko - najbardziej zadowalające.
Yaeko zacisnęła usta. Ustaliła już sobie zasady tej gry. Musi wystarczająco zgłębić jeden wątek, a potem rozpocząć następne inaczej niczego tak naprawdę się nie dowie. Zignorowała więc nowe fakty i cisnące się na usta pytania. A więc to dlatego mnie uwolnili, po prostu wygrałam w jakiś głupich statystykach. Jedna z wielu... Poczuła gorycz w ustach. W rozmowie postanowiła wyjaśnić coś innego.
-Znasz więc teoretyczny poziom, czy jak tam to nazywasz, mój i swojego Panicza. Z tego co mówił Cedric to zostałam... odłączona żeby go uczyć i zwiększyć jakoś jego poziom, tak by mógł zostać dumą waszego rodu, tak?
Mia przytaknęła. Wspaniale - pomyślała rozdrażniona.
-Ale ja nie jestem żadną wojowniczką. Nie potrafię walczyć. Nic takiego nie pamiętam i ręczę, że jak dasz mi miecz czy cokolwiek innego to nic z tego nie wyjdzie. Nie potrafię ci wytłumaczyć skąd wzięłam się tam gdzie mnie znaleźliście, ale... to nie tak. - Yaeko znów poczuła dobrze znaną bezsilność. Nagle coś sobie przypomniała - Ale przedtem mówiłaś, że moja amnezja nie zmienia waszego planu. Co miałaś na myśli? Czy mogę jakoś pomóc nie pamiętając kompletnie niczego? Czy chodzi o coś jeszcze? - zacisnęła dłonie na kolanach - Chyba nie chcecie mnie odesłać, prawda?
-Powiedziałam już, że nie możemy cofnąć tego co zrobiliśmy. Odłączyć może każdy, ale żeby zapieczętować kogoś w endodronie potrzeba mocy przewyższającej poziom więźnia. - Mia przeszyła ją wzrokiem - A ani ja, ani Cedric takowej nie posiadamy.
Yaeko niemal czuła jak całe ciepło odpływa z jej twarzy pozostawiając ją trupio-bladą. Kobieta jednak nie pozwoliła jej na wysnucie zbyt wielu fatalistycznych myśli.
-Nie bój się. Ponieważ nie mamy takiej możliwości zwyczajnie nie bierzemy już jej pod uwagę. To wszystko. Ten plan od początku był obarczony pewnym ryzykiem, to moja wina, że w ogóle dopuściłam do jego realizacji. Poza tym, pomoc twoja Cedricowi nie miała polegać tylko na umiejętności fechtunku. Na szczęście, dla obecnej sytuacji....
-Czyli? - Yaeko aż bała się dopytywać.
-Raz do roku w głównych miastach Trawendall odbywa się rekrutacja do służb królewskich. Urzędnicy oceniają zdolności każdego chętnego i decydują czy ma on w sobie odpowiednio wysoki potencjał czy nie. Jeżeli ktoś zaliczy testy pozytywnie to otrzymuje przepustkę do nauki w najbardziej elitarnych szkołach wojskowych po tej stronie osi .Wszyscy młodzi potomkowie rodów oraz zwykli ludzie o wysokich zdolnościach rywalizują by móc służyć królowej i aby rozpocząć swoją wędrówkę po szczeblach hierarchii. Dla wybrańców z ludu jest to wielki prestiż, ale członków rodów - nieuchronna konieczność.
Mia dopiła herbatę i odłożyła filiżankę.
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale tutaj twój kraj - Erathia - jest bardzo... nielubiany, wręcz nienawidzony. Jeżeli ktokolwiek z was przyznałby się publicznie do swojego pochodzenia zostałby.. w najlepszym wypadku pobity. Ludzie tutaj. - zrobiła krótką pauzę - My, a właściwie większość z nas uważa was za głównego wroga, zarazę którą trzeba wytępić, biedotę mieszkającą za osią. Jest więc nie do pomyślenia aby któreś z was prowadziło w Trawendall dostatnie życie, nie mówiąc już o zdobyciu któregokolwiek z tutejszych szczebli. To byłaby hańba dla naszego narodu. - Kobieta poprawiła się na kanapie - I taki jest właśnie cel Panicza.
-Słucham? - Yaeko czuła, że traci wątek.
-Cedric zamierza wystartować razem z tobą w rekrutacji, która odbędzie się za trzy miesiące w Dax i pomóc ci w otrzymaniu którejś z podstawowych posad. - widząc wzrok Yaeko kontynuowała - Ma za złe ojcu i rodzinie dyskryminację z powodu poziomu zdolności gradacyjnej. Uważa więc, że wprowadzając kogoś z Erathi do armii, w której jego ojciec piastuje wysokie stanowisko ginsha, przysporzy mu... kłopotów.
-A ty się na to zgadzasz?
-Jestem tylko kai. - odpowiedziała Mia - Mogę radzić, ale nie wolno mi siłą narzucić swej woli. Ja nie mam woli. Jeśli on podejmie działanie, ja mogę tylko czuwać, aby wyszedł z niego cały. - załamała ręce - Oczywiście, że nie popieram tego planu. Od samego początku mówiłam, że koszta będą zbyt wysokie. Gdybym miała prawo głosu pewno nadal tkwiłabyś w swojej nicości. Ale... jak mówiłam, ponieważ nie mam takiej możliwości po prostu jej nie rozważam. Moim zadaniem jest służyć i jeżeli Panicz nakaże mi przygotować cię do tej rekrutacji to tak też zrobię. - zamknęła oczy - A wszystko wskazuje na to, że niedługo zaczniemy.
Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Odchyliła głowę do tyłu i zacisnęła szczękę. Tym razem zmiany w wyglądzie zaszły błyskawicznie. Zanim Yaeko zdążyła coś powiedzieć tuż obok niej znów siedziała młoda Mia uśmiechając się promiennie. Wzięła do ręki tacę.
-Może podać coś innego? - zapytała nazbyt szczebioczącym głosem - Widzę, że nie smakuje ci ciasto. Pewnie jesteś strasznie głodna, ja bym była. - zachichotała - No ale jak już mówiłam my kobiety....
Yaeko była zdezorientowana. Czemu tak nagle? Co się stało? Przecież nawet wcześniej aż tak mi nie usługiwała. "My kobiety" ?
Kiedy jednak jej wzrok podążył za wzrokiem Mii wszystko się wyjaśniło. W drzwiach pokoju stał Cedric. Znów spokojny i opanowany. W ręku trzymał duży kufel z pieniącą się zawartością. Spojrzał na dziewczyny i odgarnął włosy z twarzy. Niezdarnie. Po chwili, jakby z trudem, oderwał się od framugi i podszedł do Yaeko podając jej naczynie.
-To dla ciebie. Miałaś ciężki okres. Napij się. Pogadamy sobie jutro. - jego beztroski uśmiech miał chyba złagodzić władczy ton głosu. Rozumiem, że nie mam większego wyboru. - pomyślała Yaeko.
Wzięła od Cedrica kufel i pociągnęła nosem nad zawartością. W nozdrza uderzył ją intensywny zapach piwa. Mimo wszystko postanowiła spróbować się wymigać. Spojrzała błagalnie na chłopaka.
-To korzenne z miejscowego browaru. Stary Tell robi najlepsze trunki. Napij się, szkoda marnować jego pracy.
Yaeko parsknęła śmiechem. Nie wiedziała kiedy ostatnio się śmiała, ale z jakiegoś powodu siedząc na kapanie przy kominku, czując obecność znanych osób i słysząc tak naciągane uzasadnienie dotyczące konieczności picia poczuła się taka... normalna. Szczęśliwa. Czy tak właśnie wygląda pogawędka? Przysunęła kufel do ust i wypiła łyk. Ciepły płyn wypełnił jej usta. Było gorzkie, trochę za gorzkie jak na piwo korzenne, ale w tym momencie Yaeko prawie to nie przeszkadzało. Z każdym kolejnym łykiem jej przyszłość malowała się coraz lepiej. Bo niby co może mi się stać? Wszystko co złe już za mną. To prawda, że uwolniono mnie przez przypadek, ale już tam nie wrócę. Skoro Cedric twierdzi, że uda nam się przejść tą rekrutację to pewno wie co mówi. Kolejny łyk. Przymknęła oczy. Ciekawe czy z moimi przyjaciółmi też piłam takie dobre rzeczy? Ciekawe czy ich znajdę? A może nie będę szukać, może zacząć wszystko od nowa z Cedrickiem, Mią, nowymi ludźmi. Jak wrócę, to chyba będę musiała znów służyć w jakieś armii. Tu też, ale może... Łyk. A może to moja szansa? Może faktycznie będąc z Erathi niczego bym nie osiągnęła. Pola, wsie... a tutaj, rekrutacja jest w mieście. Zobaczę miasto! Może zostanę po tej stronie osi? Może takie jest moje przeznaczenie?
I z takimi myślami, uśmiechnięta i zmęczona Yaeko osunęła się prosto w ramiona Cedrica, który w ostatniej chwili złapał ją i kufel wraz z połową jego zawartości.

Rozdział III (1/2)

1 komentarz:
Na środku ruchliwej ulicy
staliśmy obok siebie.
Patrzyłeś w górę.
-Coś tam jest? - zapytałam.
-Jeszcze nie. Ale powstanie tam budowla, która będzie dla nas ważna.
-W powietrzu?! - śmiałam się.
Ty milczałeś.

Pokój  w którym znajdowała się Yaeko był nietuzinkowy. Tak, to określenie pasowało do niego doskonale. Ktokolwiek go zaprojektował, zdawał się zadbać o każdy, najdrobniejszy nawet szczegół. Ściany były ciemno-zielone, od dołu pokryte drewnianymi płytami, na których wyżłobiono staranne zdobienia. Te samo drewno pokrywało całą podłogę. I tak, można było przejść całe pomieszczenie szlakiem rozłożystych, pnących się leniwie łodyg orientalnych roślin. Poszczególne łodygi przeplatały się ze sobą, to znów oddalały w odległe końce pokoju znikając pod meblami. Niektóre okazy miały pojedyncze pąki - inne, duże kwiaty zastygłe w pełni swojego rozkwitu. Kiedy Yaeko śledziła wzrokiem pojedynczą łodygę wydawało jej się , że cała podłoga ożywa i faluje na niewidzialnym wietrze. Z równą precyzją wykonano komody i półki. Meble zrobione z ciemnego drewna współgrały wspaniale z zielonym kolorem. Na ich bocznych ścianach również naniesiono roślinne motywy. Jasnobrązowa pościel dopasowana była do zwisającej z sufitu lampy. Z kolei, zaciągnięte na okno zasłony były zaledwie o pół tonu ciemniejsze, zakończone czarną lamówką. Pomieszczenie wypełniał przyjemny zapach drewna. Jednak największy skarb znajdował się na północnej ścianie - stojąc niepozornie między potężną szafą a lekko pochyloną półką z książkami. Miniaturowy domek dla lalek. Kiedy Yaeko stała, dach tej niesamowitej budowli sięgał jej zaledwie do pasa. Z tego powodu już blisko godzinę kucała na ziemie i podziwiała niezwykły wytwór ludzkich rąk. Dom był dwupoziomowy. Na dole mieścił się mały przedpokój, kuchnia, łazienka i pokój dzienny. Na górze trzy pokoje - sypialnie. W tym jeden z pokoi - identyczny do tego, w którym przebywała teraz Yaeko. Dziewczyna delikatnie dotykała poszczególnych elementów - drewnianej podłogi, miękkich zasłon. Wszystkie materiały były takie same jak w oryginalnym pomieszczeniu. Yaeko z lekkim niepokojem zauważyła nawet, że grubość kurzu na poszczególnych mebelkach odpowiada tej zalegającej na rzeczywistych ich odpowiednikach. Pokoik różnił się tylko jednym detalem - nie było w nim domku dla lalek. Zamiast niego między szafą a półkami wyrzeźbione były duże, czarne drzwi.Dziewczyna spróbowała je uchylić, pozostawały jednak zamknięte. Po tym małym niepowodzeniu przyszła jej do głowy pewna myśl. Zaciskając usta, powoli, pociągnęła za uchwyt jednej z małych szafek. Otworzy się ?? Mebelek uchylił się ukazując kolekcję miniaturowych kryształów w kształcie człowieczka. Każda z figurek ukazywała tego samego mężczyznę w cylindrze. Różnica widoczna była jedynie w jego mimice i zachowaniu. Jeden z kryształowych posążków śmiał się, drugi dziwił, trzeci z kolei wyglądał na przestraszonego. Rozpoznała też zmartwionego i zadowolonego Pana Cylindra. Najdłużej jej wzrok zatrzymał się na postaci z wyciągniętą rozpaczliwie ręką. Pan Cylinder wyglądał w tej pozie tak jakby chciał kogoś chwycić. Yaeko musiała przymrużyć oczy, żeby dostrzec wyraźnie jego twarz - była smutna.
Chwileczkę - pomyślała nagle - Jeżeli ten pokoik jest odwzorowaniem tego, w którym teraz jestem....
Wstała gwałtownie, co przypłaciła chwilową utratą równowagi. Żeby powstrzymać upadek oparła się o szafę, która przechyliła się w stronę ściany i uderzyła w nią z trzaskiem. Yaeko skrzywiła się. Miała nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. Kiedy dziś rano ocknęła się, odkryła, że jej zdolność do płynnego ruchu powróciła prawie całkowicie. Ktoś również umył jej twarz i przebrał w szarą, luźną tunikę. Mimo to, wciąż niepokoiła ją wizja wyjścia z pokoju i stawienia czoła nowej rzeczywistości. W jakiś sposób czuła, że to miejsce nie znajduje się w pobliżu jej wioski.... Podeszłą do odpowiedniej szafy i otworzyła ją na oścież. Dwadzieścia figurek Pana Cylindra stało tutaj w takim samym porządku jak w domku dla lalek. Były jednak większe, dużo większe. Jeden kryształ miał rozmiary równe dłoni i przedramienia Yaeko. Dopiero teraz spostrzegła, że twarz mężczyzny rzeźbiona jest z niezwykłą dokładnością. Dało się na niej zauważyć rzęsy, a nawet małe zmarszczki. Poszukała smutnej postaci. Stała na swoim miejscu. Jej twarz była spokojna, tylko oczy.... Yaeko przeszył dreszcz. Kryształowe źrenice wydawały się być żywe. Patrzyły wprost na Yaeko zastygłe w rozpaczy. Po policzku Smutnego (tak nazwała go w myślach) spływała pojedyncza, kryształowa łza. Yaeko odwróciła wzrok. Coś w tej figurce fascynowało ją, jak i przerażało jednocześnie. Coś jakby.... Ostrożnie wzięła Pana Cylindra stojącego obok - ten zasługiwał na miano Zmęczonego. Rękami opierał się o uda, na jego czole pełno było malutkich kropelek. Dziewczyna musnęła je palcami. Wydają się być takie delikatne. - pomyślała - Ktokolwiek je zrobił musiał być geniuszem. 
Postanowiła sprawdzić czy autor nie pozostawił żadnego podpisu. Odwróciła figurkę do góry nogami. Na odwrocie zauważyła wygrawerowaną łodygę kwiatu - łudząco podobną do tych wypełniających pokój. Pięła się poziomo, by potem gwałtownie opaść we dół, zakręcić, przeciąć ponownie pnącze i znów spaść w dół - tym razem wzdłuż falowanej, nie prostej, linii. Wyglądało to trochę jak ozdobny inicjał lub podpis, jednak nie zdradzało tożsamości artysty. Może ten ktoś zaprojektował cały dom??
-Podoba ci się? - w pomieszczeniu rozległ się kobiecy głos. Yaeko o mało nie wypuściła kryształu. Pochłonięta rzeźbami nie usłyszała otwierających się drzwi. Jak oparzona odłożyła figurkę na miejsce i odwróciła się. W drzwiach stała młoda dziewczyna. Yaeko oceniła, że jest starsza od niej, ale na pewno nie więcej jak pięć włączeń. Miała brązowe włosy zawiązane w warkocz. Jej czoło całkowicie zasłaniała symetrycznie ścięta grzywka. Ubrana była w prostą, błękitną sukienkę, której jedyną ozdobą był kwadratowy, biały kołnierzyk. Z szyi, na rzemieniu, zwisał pojedynczy wisiorek o dziwnym kształcie. Najcieńszy na środku, rozszerzał się na końcach, kończąc łagodnymi łukami.
Nieznajoma przyglądała się Yaeko uważnie.
-Podoba ci się? - powtórzyła pytanie. Jej ton sprawił, że Yaeko miała wątpliwości czy dalej chodzi o kolekcję figurek. Postanowiła jednak nie zwracać uwagi na szczegóły i wywrzeć dobre pierwsze wrażenie.
W końcu znów nie maiła pojęcia gdzie się znajduje.
-Są piękne. - przyznała ostrożnie - Nigdy wcześniej nie widziałam podobnych rzeźb.
-To prawda. Są... wyjątkowe.
Yaeko poczuła się głupio. Kryształowe figurki nie powinny być pierwszorzędnym tematem w tej sytuacji. Mimo to kontynuowała.
-Człowiek który je zrobił. Czy to on też zaprojektował ten pokój? - widząc na twarzy dziewczyny, że palnęła coś nie tak dodała szybko - Pytam, bo znak na nich jest podobny do wzoru na meblach.
-Ach tak. - krótka pauza - Faktycznie ....
-Obudziła się już?! - krzyk z dołu przerwał niezręczną wymianę zdań. Yaeko poznała ten głos. Panicz !!
Dziewczyna obdarzyła ją wymuszonym uśmiechem.
-Tak. - odkrzyknęła głośno - Właśnie....
-No to na co czekasz?? Przyprowadź ją tutaj. Już!!!
Teraz to Yaeko uśmiechnęła się i to wcale nie zmuszając się do tego. Dobrze jest słyszeć, że choć jedna rzecz nie zmieniła się odkąd ostatnio byłam świadoma. - pomyślała.
Dziewczyna w drzwiach odchrząknęła.
-Chodź za mną.

*   *   *

Pokój dzienny okazał się być dokładnym odwzorowanie swojej miniaturowej kopii. Nieznajoma poprowadziła Yaeko w kierunku masywnego kominka, który (sądząc po stanie drewna), został niedawno rozpalony. Przed paleniskiem ustawione były trzy podwójne kanapy i wiekowa ława. Na siedzeniu po prawej leżał Panicz. Yaeko aż zamrugała oczami. Oglądając go teraz w tym stanie wydarzenia z czasu jej ostatniej świadomości wydawały się nierzeczywiste. Chłopak wydawał się mieć około dwudziestu lat - mógłby więc być rówieśnikiem Yaeko. Czarne włosy miał potargane, opadające aż do ramion. Na twarzy malował się kilkudniowy zarost. Spodnie i koszula były pomięte i daleko im było do stanu nowości. Tym co ratowało zastany obraz nędzy i rozpaczy były oczy - ciemnobrązowe, błyszczące, bystre. Okalane gęstymi rzęsami. Wzrok Panicza napotkał wzrok Yaeko. Chłopak potarł kciukiem zarost. Podniósł się z kanapy. Był o głowę wyższy od dziewczyny, ale też, dość chudy. Yaeko zaczęła się zastanawiać czy to na pewno on wyniósł ją z więzienia.
Wyszczerzył usta w szerokim uśmiechu.
-Witamy wśród żywych! - zawołał rozkładając ręce w teatralnym geście.
Yaeko i jej przewodniczka zatrzymały się jakieś pół metra od niego. Dziewczyna z boku chrząknęła znacząco i założyła ręce na piersi.
-Nie wyniknie z tego nic dobrego, Paniczu. - wysyczała - Trzeba było ją....
-Och, dość już tego. - chłopak machnął z niecierpliwością - Ciągle tylko czekałem, teraz nasz gość ma pewno trochę pytań, nieprawdaż? - zwrócił się do Yaeko.
Otworzyła i zamknęła usta. Nie wiedziała od czego zacząć. Nie wiedziała co chce wiedzieć. Począwszy od tego dziwnego powitania, po miejsce, ludzi, czas spędzony w ciemności, przeszłość.... Stojąc w jasnym pokoju, słysząc trzaskanie kominka, wiąż... nie wiedziała czy może uznać to wszystko za RZECZYWISTOŚĆ. Poczuła się bezradna wobec tego wszystkiego, wobec jej własnego życia które gdzieś jej uciekło, wymknęło się spod kontroli. Nie wiedziała. I to właśnie niewiedza była głównym powodem przez którego w oczach dziewczyny stanęły łzy. Przeczucie, że wszelkie rozwiązania leżą tak blisko trąciło od dawna chwiejący się kamyk, który błyskawicznie wywołał lawinę. Panicznie wciągnęła powietrze starając się powstrzymać napływ łez.
-Ej, już dobrze, dobrze. - Panicz wydawał się zdezorientowany - Ja tylko zapytałem. Nie stójmy tak. Usiądźmy wygodnie i porozmawiajmy. Poczujesz się lepiej. Może wciąż masz objawy wybudzenia. Pewno trudno ci się poruszać... - nie czekając na odpowiedź podszedł do Yaeko i powtarzając zalecenia typu "ależ rozgość się",  "już dobrze, dobrze" niemal siłą usadowił ją na kanapie naprzeciwko kominka. Dziewczyna nie potrafiła zahamować płaczu. Dotyk, prawdziwy dotyk, Panicza tylko pogorszył sprawę i Yaeko zaczęła szlochać jeszcze głośniej. Na dobrą sprawę sama nie wiedziała dlaczego tak reaguje. Po prostu czuła, że musi to wszystko w ten sposób odreagować. Chłopak stanął na przeciwko niej wyraźnie starając się coś wymyślić. Nagle wykrzyknął.
-Mia! Zrób gościowi coś do jedzenia. Albo... masz może coś słodkiego? A i coś do picia. Najlepiej tą herbatę, którą podałaś mi dziś rano.
Mia bez słowa obróciła się i wyszła z pokoju. Panicz w tym czasie usiadł na kanapie obok i przyglądał się dziewczynie. Yaeko wiedziała, że powinna przestać się mazać i spróbować dowiedzieć czegoś więcej o sobie. Nie było to jednak łatwe. Jej oddech co chwila uspokajał się, to znów łamał na nowo. Pociągnęła nosem. Czuła się zażenowana swoim zachowaniem i panująca w pokoju ciszą. Jej gospodarz musiał czuć się podobnie. Nie podnosząc zapłakanej twarzy zdołała w końcu zapytać:
-Masz może chusteczkę? Chciałam przetrzeć twarz... - głos znowu jej się złamał i chcąc uniknąć kolejnego napadu, umilkła. Panicz wstał i pobiegł do jednej ze stojących w pomieszczeniu regałów. Yaeko usłyszała dźwięk gorączkowo rozgarnianych rzeczy.
Swoją drogą - pomyślała - Kiedy ostatnio słyszałam mój głos? Czy tak właśnie brzmiał? Tak, tak myślę. Kiedy ostatnio go używałam zwracałam się do... Zmarszczyła brwi. Myśl rozmyła się tak szybko jak pokazała. Przecież musiałam do kogoś....
Tym razem to Panicz przerwał jej rozmyślania podsuwając pod nos szarą chustkę.
-Masz.
Yaeko z wdzięcznością wzięła kawałek materiału i wytarła oczy i policzki. Kiedy po chwili odważyła spojrzeć się na siedzącego już wygodnie chłopaka, ten wydawał się zapomnieć o całym zdarzeniu. Uśmiechał się szeroko tak jak na początku. Prawą ręką przeczesywał i tak już potargane włosy.
-No więc... jak podoba ci się nowy dom? - zapytał. Ton jego głosu zabrzmiał zupełnie tak jakby rozpoczynał konwersację o pogodzie.
Dziewczyna w pierwszym momencie mała ochotę parsknąć śmiechem, jednak powstrzymała się. Cóż, przynajmniej nie będzie mi tego wypominał... Miała wielką ochotę zagrać w tą beztroska grę i rzucić jakąś uwagę o umeblowaniu, ale gdzieś w głębi jakiś głos cały czas podszeptywał jej, że wszystko może zaraz się rozpłynąć. Okaże się snem, który zastąpi ciemność. Muszę się czegokolwiek dowiedzieć póki jest okazja.
-Gdzie jestem? Dlaczego byłam uwięziona? - pytania zaczęły wylewać się z niej niekontrolowane - Kim jesteście? Dlaczego mnie uwolniłeś? - zawahała się - Kim ja jestem?
To ostatnie pytanie wypowiedziała najgłośniej. Mimo wysiłku nie udawało jej się w pełni ukryć narastającej paniki. Fakt, że mogła zadać te wszystkie pytania, a pokój wokół niej nie rozpłynął się w ciemności było aż zbyt jasnym dowodem na to, że mogła być to TA rzeczywistość.
Dlaczego wciąż nikogo nie pamiętam? Mój ojciec, wioska... wciąż tylko same obrazy. Przecież musiałam znać więcej osób. Miałam przyjaciół? Może teraz mnie szukają, a ja ich nie pamiętam....
-Na-naprawdę?! - usłyszała wyraźnie przestraszony głos Panicza - Nie wiesz kim jesteś?!
Nie takiej reakcji się spodziewała.
-Nie. Oprócz pojedynczych obrazów nie pamiętam zbyt wiele. - zawiesiła głos - a i one za wiele mi nie mówią...
Jej rozmówca wyglądał na wstrząśniętego.
-Ale jak to??!! - zawołał.
Yaeko uznała, że lepiej nie odpowiadać. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Jakoś z góry założyła, że człowiek, który ją uratował wie wszystko lepiej. A co jeśli to ja miałam wiedzieć? Ale co? Kim jestem?
-Ty powinnaś wiedzieć! Miałaś mnie nauczyć! Stracimy tyle czasu! - wyglądał jakby zaraz miał wyrwać wszystkie włosy - Którego szczebla jesteś??
Otworzyła ze zdziwienia usta. Znów nie wiedziała co powiedzieć. Szczebla??
-A co to są te szczeble? - zapytała zanim zdążyła ugryźć się w język.
Cisza. Panicz wpatrywał się w nią z mieszanką przerażenia i gniewu.
Niedobrze.... Po co on mnie uwolnił? Co teraz zrobi? - jej myśli zaczęły krążyć niespokojnie.
Do pokoju weszła Mia. W rękach trzymała dużą tacę, na której jak od linijki ustawione były dwie filiżanki i talerzyki z czymś co wyglądało na czekoladowe ciasto. Kiedy podeszła do ławy i zaczęła wykładać zastawę jej spojrzenie napotkało burzową twarz pana domu. Zastygła w łyżeczką do herbaty w dłoni.
-Coś nie tak Paniczu? - wyraźnie siliła się na obojętność.
Wskazał drżącą ręką na Yaeko.
-Ona..- jęknął - Ona nic nie pamięta.
Mia spojrzała wyraźnie na panicza, a następnie odwróciła się w stronę Yaeko. Dziewczyna poczuła dreszcz kiedy oczy służącej niemal prześwietliły ją na wylot. Po chwili Mia znów skupiła wzrok na filiżankach. Odłożyła łyżeczkę na jeden ze spodków, po czym zabrała się do układania talerzyków z ciastem. Układała je z zajadłą precyzją. Yaeko mogłaby przysiąc, że w głowie odmierza równe kąty i linie pomiędzy którymi kładzie poszczególne elementy zastawy. Kiedy serwisowy krąg celtycki został już porozkładany dziewczyna upadła ciężko na fotel tuż obok Yaeko. Odłożyła tackę na oparcie od swojej strony i założyła ręce na piersi.
-No ładnie... - westchnęła.
W pokoju zapadła trudna do opisania cisza. Panicz siedział nerwowo wpatrując się w Yaeko. Mia prześwietlała wzrokiem płomienie w kominku. Yaeko z kolei, patrzyła to na jedno, to na drugie nie mając pojecie co zrobić, lub też powiedzieć.
Nie chcę tam wracać... Nie chcę. Proszę, nie chcę...
Nie mogła się bronić. Nie wiedziała jaką prawdę chcą poznać jej gospodarze, a póki co niemal każde jej słowo pogarszało sytuację. Pozostało jej więc tylko czekać na przebieg wydarzeń.
Pierwsza głos zabrała Mia.
-To, że nic nie pamięta...- odezwała się bardziej do siebie niż do któregokolwiek z nich - To prawie wcale nie zmienia wcześniejszych ustaleń. Wciąż pochodzi z Erathi, wciąż wykazuje aktywność gradacyjną. Twój plan, wciąż jest realny. - spojrzała na Panicza - Poza tym.. już tego nie zawrócisz, Cedricu.
Yaeko przeszył dreszcz. Fakt, że Mia wypowiedziała jego imię i to w JAKI SPOSÓB je wypowiedziała. ..Mogłaby przysiądz, że w tym słowie była zawarta jakaś informacja, przekaz, którego nie potrafiła rozszyfrować.
-Jeśli się uda, zdajesz sobie sprawę z konsekwencji? - zapytał cicho.
-Tak.
-Ja nie wiedziałem....
-Wiem.
-Ale muszę doprowadzić to do końca.
-To również wiem.
Znowu cisza. O czym oni....
Panicz nagle wstał z kanapy.
-Porozmawiaj z nią. - wrócił jego niecierpiący sprzeciwu ton - Ja muszę się przejść. Muszę pomyśleć.
Nie czekając na odpowiedź wyszedł z pokoju. Yaeko usłyszała stęk otwieranych drzwi - najprawdopodobniej wyjściowych. Cedric wyszedł z domu. Ogień w kominku rozszalał się na dobre. Trzaski drewna przybrały na częstotliwości. Mia wyprostowała się. Dziewczyna widziała jak mięśnie pod jej ubraniem napinają się i sztywnieją. Jakby walczyła z czymś niewidzialnym.
-Ile zdążył ci powiedzieć? - jej głos był cichy, ledwie słyszalny.
-Tak naprawdę, to chyba jeszcze nic. - przyznała równie cicho Yaeko - Zapytał co chciałabym wiedzieć, a ja spytałam kim jestem.
Zaczęła szurać nogą o podłogę. Z jakiegoś absurdalnego powodu czuła teraz zażenowanie z powodu swojego pytania. Tak jak gdyby to było oczywiste, że nie powinna była pytać.
Mia wzięła filiżankę, która początkowo przeznaczona była dla pana domu. Upiła łyk. Gestem wskazała na drugą, postawiona przed Yaeko.
-Weź ją i napij się. To nie będzie krótka opowieść, a ja nie lubię się spieszyć.



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział II (2/2)

1 komentarz:
Proszę, odezwij się. Proszę, zabierz mnie stąd. Proszę, proszę... - Yaeko od dobrej chwili próbowała nowego sposobu na zabicie nadmiaru czasu. Odkryła, że intensywne zaklinanie i proszenie pochłania ją do tego stopnia, że niemal zapomina o swojej beznadziejnej sytuacji. W pamięci przywoływała obraz jednookiego mężczyzny. Starała się zobaczyć go z takiej perspektywy jakby stała naprzeciwko niego – twarzą w twarz. Kiedy tylko udawało się jej wyobrazić go wystarczająco dokładnie, zaczynała w myślach wypowiadać swoje prośby. Najpierw krótkie, najważniejsze takie jak „Proszę” i „Proszę, zabierz mnie”. Treściwość przekazu okazała się istotna, bo kiedy tylko Yaeko skupiała się na słowach, tym co powiedzieć i na wyobrażeniu własnego głosu (jak on właściwie brzmiał?), obraz wojownika zaczynał się zamazywać, tak że po chwili wypowiadała swoje błaganie w ciemność. W odpowiedzi przychodził trzask zewnętrznego mechanizmu i dziewczyna wybudzała się całkowicie – by znów nie widzieć nic prócz otaczającej ją czerni.
Ten sam scenariusz powtarzał się kilkakrotnie, aż wreszcie udało się jej zatrzymać swojego wymyślonego towarzysza na dłużej. Kiedy po pierwszych słowach jego twarz wciąż była wyraźna Yaeko musiała włożyć wiele wysiłku, aby jej myśli wypełnione nagłą euforią znów nie rozproszyły się i nie przywołały codziennej ciemności. Udało się jej jednak pokonać podniecenie. Ostrożnie, przypominając sobie coraz więcej szczegółów dotyczących jego twarzy, sylwetki, stworzyła niemal idealny obraz. Nieruchomy obraz. Mężczyzna wydawał się stać naprzeciwko - lecz jego spojrzenie i mimika twarzy pozostawały niewzruszone. Jednak, dla zawieszonej w próżni Yaeko, i ten rodzaj towarzystwa wydawał się aż na zbyt perfekcyjny. Zaczęła więc prosić, najpierw cicho i pokornie, następie słysząc swój głos coraz wyraźniej i wyraźniej – żeby móc otworzyć oczy, móc znów żyć normalnie. Prosiła, przepraszała, składała obietnice. Miała wrażenie, że mężczyzna znał ją i zawiódł się na niej. Nie wiedziała, czy to, przez co przechodzi teraz jest wymierzoną przez niego karą, czy zupełnie nie związaną z ich wcześniejszym spotkaniem sytuacją, ale na wszelki wypadek wolała założyć prawdziwość pierwszej opcji. Tak więc w coraz to bardziej wylewnych zdaniach obiecywała poprawę, przedstawiała argumenty. Zachęcona tym, że pomimo jej najdziwniejszych próśb obraz jej towarzysza nie znikał, po pewnym czasie zaczęła nawet opisywać mu swoją sytuację: co robi, myśli, pamięta – a nawet jak z wujkiem liczyli zgromadzone na polu gruźlce. „Rozmawiając” z nim, czuła jak stopniowo jej humor się poprawia, jak odłożona na bok nadzieja coraz to odważniej daje o sobie znać. Znów zatraciła się w czasie. Nie wiedziała jak długo opowiada mu o sobie i o gospodarstwie na którym żyła. Starając się snuć swoją opowieść w miarę chronologicznie i obszernie, tak żeby słuchający zrozumiał jak najwięcej, przekonała się też jak wiele informacji o jej samej uciekło z jej głowy. Luki pojawiały się najbardziej elementarnych miejscach: liczba i wygląd sąsiadów, relacje z najbliższymi,a nawet imiona rodziców. Kiedy Yaeko dochodziła do tak absurdalnej dziury ze wszystkich sił próbowała ją załatać (jeszcze gotów pomyśleć, że sobie z niego żartuję i zniknie...). Skutki jednak, zazwyczaj okazywały się mniej niż mierne – widziała obrazy, pozbawione kontekstu sytuacje, które zazwyczaj zamiast odpowiedzieć na szukane pytanie tylko pogarszały sprawę. Z tego powodu też monolog zakończył się prośbami nie tylko o przywrócenie wolności, ale też pamięci.
Głównym powodem, dla którego Yaeko opowiadała jemu/sobie o swoim życiu – choć sama do końca się do tego nie przyznawała – był strach przed ciszą. Nie chciała powracać do stanu marazmu i zwątpienia, który towarzyszył jej przez większość obecnego życia. Nie chciała zostawać sama ze sobą – tym bardziej, że sama nie znała się zbyt dobrze. Czuła, że jeśli porzuci jego wizję i zacznie myśleć realnie o swojej przyszłości, niemoc która ją ogarnie będzie zabójcza. Skupiła się więc jeszcze raz na osobie wojownika i patrząc na niego zaczęła powtarzać jednostajną mantrę: proszę, proszę, proszę, proszę....

* * *

Obudziła się. Ostatnie co pamiętała, to słowo „proszę” powtarzane przez nią coraz wolniej i w coraz większych interwałach. Jej skupienie ostatecznie doprowadziło jedynie do bezbarwnego snu, który ukradł kolejny kawał czasu z życia dziewczyny. Już w pełni rozbudzona znów musiała stawić czoła ciemności. Pomimo że jej sytuacja w jakikolwiek sposób się nie poprawiła, Yaeko czuła się lepiej niż zazwyczaj. Świadomość tego, że w każdej chwili może „przywołać” towarzysza niedoli pokrzepiła ją tak bardzo, że przez chwilę wydawało jej się, że osoba patrząca na nią z boku mogłaby zobaczyć jej uśmiech. Myśląc o tym odruchowo zaczęła sprawdzać czucie kolejnych części ciała – znów bezskutecznie. Zastanawiała się czy rzeczywiście się uśmiechnęła, czy mimo tego, że nie czuje twarzy może nią poruszać... Szybko jednak porzuciła te rozważania. Nie chciała psuć swojego nowego, umiarkowanie-szczęśliwego nastroju. Bo w końcu muszę się czymś cieszyć.... Żeby odpędzić myśli od jałowych umartwień, postanowiła po raz kolejny przywołać mężczyznę. Może po pewnym czasie zacznie nawet odpowiadać? Stanowczo zagłuszając głosy, które zaczęły cichutko wypominać jej początki szaleństwa, skupiła się na odtworzeniu obrazu sprzed snu. Jednocześnie żałowała, że nie wpadła wcześniej na pomysł wizualizacji. Co prawda już nie raz prosiła nieznajomego o pomoc, ale nigdy nie przyszło jej do głowy żeby po prostu się wygadać, żeby starać się FAKTYCZNIE mówić do niego.
Oczami wyobraźni już zaczynała widzieć kontury znajomej postaci. Niektóre detale od razu stały się wyraźne, z przypomnieniem niektórych znów musiała się natrudzić. Wreszcie, po raz kolejny stała naprzeciw niego. Patrzył tym samym, dumnym wzrokiem. Yaeko widząc jego twarz uśmiechnęła się w myślach: że też ze wszystkich osób, które znałam w życiu muszę pamiętać dokładnie akurat ciebie... W tym momencie stało się coś, czego dziewczyna w ogóle się nie spodziewała. Wojownik spojrzał dokładnie w jej kierunku. Jedna z jego brwi podniosła się nieznacznie do góry, a usta wykrzywiły się w wyrażającym politowanie uśmieszku. Jego usta otworzyły się... by zaraz znów się zamknąć. Jednocześnie twarz powróciła do dawnego, obojętnego wyrazu, a oczy spoczęły w okolicach ramienia dziewczyny. Wszystko w przeciągu zaledwie paru sekund. Yaeko przeraziła się do tego stopnia, że natychmiast przerwała swoją wizję. W jej głowie rozległ się skrzyp mechanizmu. Trzask. Bała się poruszyć. Unieruchomiła wszystkie kończyny jej ciała – taką przynajmniej miała nadzieję. Próbowała się uspokoić. Mimo niespodziewanej reakcji mężczyzny nic wokół nie zmieniło się, tak że całe zajście nie wydawało się spowodowane ingerencją czegoś z zewnątrz. Yaeko próbowała przestać myśleć o czymkolwiek. Wsłuchiwała się w ciszę i przerywające ją uderzenia maszyny. Dopiero po pięciu niezakłóconych niczym trzaskach jej umysł uspokoił się. Do głosu zaczynał dochodzić rozsądek. To nie mogło stać się bez mojej kontroli. Musiałam przewidzieć jego reakcję. To była tylko wyobraźnia. Wyobraźnia... Kolejne dźwięki wydawane przez maszynerię utwierdziły ją w przekonaniu, że nic wielkiego się nie stało – i wtedy w jej głowie pojawił się również cień żalu. Gdyby nieznajomy faktycznie mógł z nią rozmawiać może potrafiłby ją uwolnić? Może naprawdę mogliby rozmawiać? Po krótkim rozważaniu wszystkich za i przeciw znaczną przewagę w umyśle dziewczyny uzyskała nadzieja. Gdzieś podświadomie czuła, że może być blisko, że jej wegetacja może się skończyć. Niby co mam do stracenia? Gorzej już raczej nie będzie.... Ponownie sięgnęła myślami do obrazu mężczyzny. Wyraźny stał się po upływie około minuty. Ech, dochodzę do niezłej wprawy... Tym razem znów nieruchomy. Wyglądał jak zepsuty hologram – taki który tylko jest, pozbawiony wszelkich swoich funkcji. Podobnie jak ja. – pomyślała gorzko Yaeko.
Wyobraziła sobie, że staje obok niego. Ramię w ramię, zachowując kilkucentymetrowy odstęp, tak aby go nie zdenerwować. Obróciła się. Teraz oboje patrzyli w tą samą stronę. Dziewczyna splotła ręce z tyłu i zaczęła nieznacznie bujać się na palcach stóp. Jej towarzysz stał nieruchomo. Czekali. W zupełnej ciemności, patrząc na zupełną ciemność.

* * *

Yaeko bardzo przypadł do gustu ten nowy sposób spędzania czasu. Przebywając w towarzystwie mogła zapomnieć o swoim położeniu. Mimo że wszelkie próby „ożywienia” wojownika okazały się bezskuteczne i tak była wdzięczna, że nie musi już przebywać sama ze sobą. Nawet czas wydawał się płynąć szybciej. Odstępy, podczas których czuła pieczenie w ręce stawały się coraz krótsze. Dawniej pojawiały się rzadko, przypominając Yaeko, że w ogóle istnieje, wyrywając z sennego marazmu. Teraz, mając u boku swojego towarzysza niedoli, niemal przez cały czas pozostawała świadoma, pozbyła się również negatywnych myśli. Z tego powodu też, jak to sobie tłumaczyła, czas przestał się dłużyć i pieczenie pojawiało się w prawidłowych odstępach. Yaeko znów żyła, a jej byt wypełniało wspólne czekanie na wolność. Nie oznaczało to jednak, że jej faktyczny stan poprawił się w jakikolwiek sposób. Wciąż trwała zawieszona w pustce. Trwamy...
Czekali, a ich milczące spotkanie co jakiś czas przerywane było przez pracującą na górze maszynerię. Skrzyp. Skrzyp. Trzask. Skrzyp. Cisza. Skrzyp. Skrzyp. Trzask. Skrzyp. Stuk. Stuk. Skrzyp. Trzask. Stuk. Nowe odgłosy pojawiły się tak niespodziewanie, że Yaeko początkowo nie wychwyciła ich. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z ich obecności, a po dłuższym zastanowieniu udało jej się je zidentyfikować. Kiedy wreszcie uświadomiła sobie co jest źródłem tych nieregularnych dźwięków jej serce zabiło mocniej. Kroki! Odgłos kroków. Ktoś tu idzie! Natychmiast wybudziła się całkowicie. Odwołała obraz wojownika. Znów była sama, znów otaczała ja ciemność, ale tym razem brakowało ciszy. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Dziewczyna wychwyciła, że dochodzą one z lewej strony. Coraz bliżej, coraz bliżej. Poczuła podekscytowanie. Pierwszy raz od długiego czasu. Jej myśli krążyły niespokojnie. Co robić? - myślała gorączkowo – Jak sprawić żeby mnie zauważyli? A jeśli nie przyszli po mnie? Kim oni są? Gdzie jestem? Jak ich przekonać? Jak pokazać im, że jestem świadoma? Natłok pytań i emocji sprawił, że Yaeko nie była w stanie odpowiedzieć rzeczowo na żadne z nich. Słuchała jedynie z coraz większym zdenerwowaniem i nadzieją kroków, które dzieliło od niej już zaledwie kilka metrów drogi. Ich tempo pozostawało jednak takie samo. Dziewczyna zdołała już rozpoznać, że zbliżają się dwie osoby. Nagle kroki jednej z nich znacznie przyśpieszyły. Co robić? Jeśli mnie miną, kiedy nadarzy się następna szansa? Starała się poruszyć. Dać znać, powiedzieć cokolwiek. Bezskutecznie. Jej ciało, jeżeli w ogóle nadal je miała, pozostawało martwe. Cisza. Skupiając się na sobie, przestała śledzić kroki. Teraz zastygła próbując znów je usłyszeć, jednak dookoła panowała cisza. Nie!! To nie może się tak skończyć! Była zrozpaczona. Wytężała słuch, by wyłapać choć najlżejsze stuknięcie. Nic. Gdzie oni mogli.....
-To tutaj paniczu. Jesteśmy na miejscu.
Gdyby Yaeko mogła, podskoczyłaby i krzyknęła jednocześnie. Męski głos rozległ się dokładnie naprzeciwko niej. Był głośny, zbyt głośny... Tak jakby jego właściciel krzyczał, choć jednocześnie sam ton pozostawał spokojny. Yaeko niemal czuła, jak rdzen nadnerczy uwalnia do jej krwi potężną dawkę adrenaliny. Jej serce przyśpieszyło gwałtownie. Myśli natomiast całkowicie się zatrzymały, czekając na rozwój wydarzeń. Tymczasem na zewnątrz nastąpiła krótka chwila ciszy. Dziewczyna usłyszała szelest materiału. Jej wyobraźnia podpowiadała obraz człowieka trzymającego się pod boki.
-Otwórz. Chcę ją zobaczyć z bliska.
O ile pierwszy głos, według szacunków Yaeko, należał do sędziwego mężczyzny, to ten drugi był własnością dużo młodszego człowieka. Dźwięk znowu był anormalnie głośny, ale dziewczyna postanowiła znieść wszystko byleby tylko zmienić cokolwiek w swoim życiu. Nawet powrót do wojownika wydawał jej się teraz mocno rozczarowującym końcem. Czekała.
-Ale, jest panicz pewien? - szuranie – Nigdy jeszcze nie wypuszczaliśmy stąd....
-Otwórz!! - głos młodszego najwyraźniej nie był przyzwyczajony do słuchania sprzeciwu.
Mam niesamowite szczęście do władczych ludzi... - pomyślała sarkastycznie Yaeko. Jednak słysząc hasło „wypuścić” postanowiła przymknąć na to oko. Rozległ się krótki syk, coś mechanicznego cicho jęknęło. Dwóch mężczyzn weszło do środka. Wyraźnie usłyszała, że pomieszczenie zmieniło się – podłoga wydawała inny, płytszy dźwięk. A więc trzymali mnie w zamkniętym pokoju.... Zastanawiała się, czy skoro podjęto takie środki ostrożności, to czy było możliwe aby sama mogła się uwolnić. Nie wydawało się jej to jednak zbyt prawdopodobne. Jestem więźniem? Czemu? Myśli Yaeko znów zaczęły krążyć, aż nie zatrzymała ich kolejna wymiana zdań – tym razem zaledwie parę centymetrów od dziewczyny.
-Jesteś pewien, że niczego nie pomyliłeś? Z tego co opowiadałeś wyobrażałem ją sobie trochę... inaczej.
-Jestem całkowicie pewny, paniczu. Akta mają swoje lata, ale ich prawdziwość... - mlaśnięcie – Ci ludzie znali się na swojej robocie. Zapewniam. Zwykle wręcz zaniżali....
-Dobrze już dobrze. Wierzę ci. - w głosie młodszego pobrzmiewało zniecierpliwienie – Ale ona.. - Yaeko niemal widziała jak wskazuje na nią palcem – Ona w ogóle żyje?? Spójrz tylko. Jest w takim stanie, że wątpię czy da radę samodzielnie przejść nawet parę kroków.
-Paniczu. – służalczy głos – Wiesz dobrze, że ci ludzie nie byli łapani w czasach pokoju. A ponieważ są w tym sektorze... - zawiesił głos – zapewne stawiali opór.
Łapani? Opór? - Yaeko nie miała pojęcia co sądzić o tej rozmowie. Nawet jeżeli słyszała, że stawiała jakiś opór to nie mogła sobie tego przypomnieć. - Ja tylko żyłam na gospodarstwie....
-Poza tym od trzech miesięcy sam również monitorowałem jej stan. – kontynuował starszy – Wykazuje najwyższą aktywność ze wszystkich zgromadzonych okazów. Jej fale mózgowe są niemal w stu procentach prawidłowe. - odchrząknął – To prawda, że może potrzebować.... rehabilitacji, ale nie powinno trwać to zbyt długo.
-Monitorowałeś ją?
-Echem, chciałem mieć pewność, że panicz będzie bezpieczny. Pański ojciec na pewno....
-Wystarczy! - rozległ się trzask, starszy mężczyzna upadł na ziemię – Dość gadania. Odłącz ją!
Yaeko dźwięczał w głowie tylko jeden wyraz – Okaz ??!!
Słyszała ja sługa podnosi się i wygładza materiał ubrań.
-O-oczywiście, paniczu! Tylko najpierw pozwól mi opatrzyć jej szyję. Nie chcę żeby się nam rozleciała.
Postanowiła nie zwracać uwagi na tą dziwną myśl. Okaz ??!!
Sługa powoli podszedł do Yaeko. W powietrzu rozległ się dźwięk rozwijanego materiału. Jego ręce zaczęły okrążać głowę dziewczyny. Słyszała ruch powietrza, odgłos ruszających się ubrań starca, jego niespokojny oddech. Musiał wiązać na jej szyi coś na kształt bandażu jednak Yaeko w dalszym ciągu nic nie czuła, tak że równie dobrze mógł obwiązywać jej cała głowę. Materiał skończył się. Mężczyzna wyciągnął coś z kieszeni. Zbliżył twarz do twarzy Yaeko. Był tuż nad jej uchem. Wstrzymał oddech. Usłyszała trzask metalu nieco poniżej. Na szyi... Trzask powtórzył się sześć razy w równych odstępach – od jej prawego do lewego ucha. Potem starzec odetchnął z wyraźna ulgą. Włożył narzędzie z powrotem do kieszeni – zaszeleściło. Odsunął się.
-Gotowe. - wychrypiał. Sądząc po jego głosie był naprawdę zdenerwowany.
-Brawo. - teraz to panicz użył rasowego sarkazmu – No już, odłączaj ją. Jeszcze trochę i nas odkryją.
-Jest pan pewien, panie Cedriku? - głos starca wyraźnie się łamał – Tutaj nie chodzi tylko o pańskie bezpieczeństwo. Jeśli wyłączę cała aparaturę jednocześnie... Nikt wcześniej tego nie robił. Możemy spowodować uszkodzenia przedniego płata....
-JUŻ!!!
Na taki ton nie było rady. Sługa jęknął i ociągając się stanął obok Yaeko. Coś kliknęło. Nagle dookoła dziewczyny zaczęły skrzypieć metalowe części. Dźwięki przywodziły na myśl teleskopowe rurki, które chowają się w sobie – z sekundy na sekundy stając się coraz krótsze. Szum. Szczęk. Szum. Szczęk. Westchnienie sługi.
-Potwierdzam odłączenie.
Pomieszczenie wypełnił przeciągły dźwięk brzmiący jak pojedyncza syrena alarmowa. Głuchy, donośny. I wtedy, stało się. Yaeko otworzyła oczy. Zobaczyła oślepiające, białe światło. Jednocześnie straciła równowagę i runęła na podłogę. Uderzając głową o zimną posadzkę poczuła coś, o czyim istnieniu już niemal zapomniała. Ból. W jednej chwili odzyskała zarówno zmysły, jak i ciało. Chciała wstać. Zobaczyć ludzi, którzy ja uwolnili. Jednak pomimo woli nie udało jej się zapanować ani nad rękami, ani nad nogami. Leżała na ziemi, opanowana nagłymi drgawkami. Jej szyja piekła niemiłosiernie. Również z opanowaniem głowy miała podobne trudności. Dreszcze sprawiały, że trzęsła się i uderzała raz po raz o twardą posadzkę. Po policzkach ściekała jej piana. Z uszu leciała krew. Mimo że odzyskała czucie, nie była w stanie nad niczym zapanować. Była przestraszona. Śmiertelnie przestraszona. Nagle ktoś pojawił się tuz przy niej. Poczuła jak męskie dłonie łapią jej głowę, unieruchamiają i podciągają do góry. Zrobiła łapczywy wdech. Usłyszała jak wciąga powietrze. Raz, drugi, trzeci. Był świszczący, nieregularny. Czuła jak jej klatka piersiowa unosi się i opada. Próbowała zobaczyć twarz wybawcy, jednak jej oczy wciąż nie nawykły do otaczającego ją światła. Widziała jedynie ciemniejszą plamę i niewyraźne kontury będące prawdopodobnie ramionami mężczyzny.
-Słyszysz mnie? - rozpoznała głos panicza – Słyszysz??
Był zdenerwowany. A może podekscytowany... ? Yaeko próbowała odpowiedzieć jednak jedyne co wydobyło się z jej gardła przypominało obłąkańczy jęk. Zachłysnęła się powietrzem i zaczęła kaszleć. Po kilku głębszych wdechach jej ciało pozwoliło na nieznaczne kiwnięcie głową.
-Uspokój się. - jego głos był napięty – Nie ruszaj się. Potem dojdziesz do siebie, rozumiesz? Będę cię niósł.
Yaeko znów kiwnęła głową. Zacisnęła zęby kiedy złapał ją i dźwignął do góry, ale i tak nie powstrzymała krzyku.
-Staraj się być cicho. Bo nas wykryją! - mocniej przycisnął ją do siebie. - Idziemy.
Pomieszczenie, w którym była więziona Yaeko było białe, to do którego się cofnęli miało dużo ciemniejsze ściany. Panicz wychodząc trącił wystający przycisk. Drzwi do jej celi zaczęły się zamykać. A sługa ?! – pomyślała nagle - Przecież został w środku! Wyswobodziła rękę z jego uścisku i niezdarnie machnęła w kierunku pomieszczenia.
-Aaaaaaa....- udało jej się wyjąkać.
Nie zatrzymując kroku, spojrzał na nią. Nie widząc dokładnie twarzy nie mogła rozpoznać co wyraża, więc znów machnęła ręką.
-No popatrz, stary miał rację! - był wyraźnie uradowany – Faktycznie twój mózg nie jest uszkodzony. Stać cię nawet na współczucie! Ale wiesz... -zawiesił głos- nie ma się czym przejmować i tak miał już swoje lata.
Yaeko nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Skoro ratuje mnie to dlaczego....
-Nic mu nie będzie. - zapewnił - Tak lepiej?
W dalszym ciągu jakoś nie potrafiła uwierzyć w bezpieczeństwo staruszka. Tym bardziej, że z tyłu dało się teraz słyszeć ciche syczenie.
Niosąc ją na rękach panicz pokonywał szybo ciemny korytarz. Dziewczyna poddała pomysł by wrócić do drugiego mężczyzny - Może faktycznie nic mu nie będzie... - i leżała nieruchomo w ramionach wybawcy (o ile pozwalały jej na to drgawki). Była zmęczona. Patrzyła obojętnie na kolejne białe pokoje, które mijali. W żadnym z nich nie mogła nikogo dostrzec. Dopiero kiedy panicz zauważył, że zaraz wyjdą bezpiecznie z sektora, zobaczyła używaną celę. Wielkością nie różniła się od innych. Była jednak zamknięta, a w jej wnętrzu siedział nieruchomo postawny mężczyzna. Yaeko nie widziała jeszcze dość by rozróżnić szczegóły, ale i ten widok sprawił, że skurczył się jej żołądek. Więzień miał jasne ubranie, czarne, długie włosy. Jego twarz była jednolita, po czym dziewczyna wywnioskowała, że musi mieć on zamknięte oczy. Najgorszy był jednak widok wielu cienkich i grubych metalowych lin. Zwisały z sufitu i łączyły się kolejno z głową, rękami i nogami mężczyzny. Zacisnęła pięści. Czy ja też tak wyglądałam ?? - pomyślała – Kim on jest? Znałam go czy po prostu uwięziono nas w tym samym sektorze? Kiedy mijali jego celę Yaeko jeszcze raz przekręciła głowę, żeby na niego spojrzeć. Przez chwilę wydawało jej się, że u lewego boku więźnia widzi długą, ciemną smugę. Miecz?? Nie wiedziała dlaczego skojarzyła kształt akurat z tym przedmiotem. Odwróciła się i pokręciła głową. Nie to nie mógł być miecz... Dlaczego miałby... Jej pamięć była bezradna. Nieważne jak usilnie próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. W górze rozległ się skrzyp dobrze znanego Yaeko mechanizmu.
-Śpij. - usłyszała głos panicza – Tak będzie łatwiej.
Zamknęła oczy i natychmiast poczuła ogarniające ją zmęczenie. Dźwięki i kolorowe plamy zaczęły oddalać się od niej – coraz bardziej i bardziej.

Mam niesamowite szczęście do władczych ludzi...

Zasnęła.


sobota, 2 marca 2013

Rozdział II (1/2)

2 komentarze:
Otworzyłam oczy.
On siedział obok.
Cichy.
Nieobecny.
-Już się obudziłaś?
-Nie jestem pewna. - przyznałam.

Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Gdzieś na górze dwie metalowe płyty zderzyły się ze sobą wydając głuchy dźwięk. Chwilę później rozległ się przeciągły jęk mechanizmów odciągających je od siebie. Wdech. Wydech. Wdech. Trzask. Płyty znów uderzyły z tą samą siłą. Jęk. Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Świadomość Yaeko wypełniały równe interwały mechanicznych trzasków i jęków, które powtarzały się nieprzerwanie, nieprzejednane w swojej pracy. Milkły i skrzypiały przypominając, że wciąż jest obecna. Wciąż żyje. Tak samo jak nagła, głośna rozmowa wyrywa ze snu zmęczonego, tak samo trzask, co pół minuty, przypominał Yaeko o jej istnieniu. A łatwo było zapomnieć o sobie w tej jednostajnej ciszy. Panowała ona dookoła jak zaraza, która z wolna wyniszcza organizm chorego. Ten ciągły brak dźwięku był tak intensywny, że w uszach Yaeko brzmiał jak nieustanny krzyk. Co pół minuty krzyk ten się oddalał zastępowany przez trzask metalu, który dziewczyna witała z ulgą. Dobiegał do niej przytłumiony, ale niosący ukojenie.
Choć Yaeko na początku udało się wyliczyć, że pomiędzy kolejnymi uderzeniami mija pół minuty, nie miała pojęcia ile czasu spędziła nasłuchując ich. Nie wiedziała nawet kiedy dokładnie to „na początku” było, ani czy faktycznie jest to dobra miara czasu i w którymś momencie nie pomyliła zwyczajne minuty z godziną albo dłuższym okresem.
Starając się skupić myśli, które swoją drogą od paru ….. trudno było jej skupić, jedynym co udawało jej się przypomnieć był pechowy wypas gruźlców zakończony wypchnięciem w głąb czarnej przepaści. Czasami zastanawiała się czy może wciąż w niej nie tkwi, zawieszona pomiędzy wymiarami. Jednego była pewna. To już od dawna nie był sen. To co ją otaczało było rzeczywistością. To od tej rzeczywistości udawało jej się czasem oderwać zasypiając, ale jej mary były krótkie, niewyraźne i milczące. Yaeko nie pamiętała ludzkiego głosu i nie mogła go odtworzyć w żaden możliwy sposób. Nie pamiętała ani tego jak się tutaj znalazła, ani tego kim dokładnie była. Nie czuła swojego ciała, nie potrafiła nim poruszyć. Jej jedynymi dowodami na to, że wciąż je posiada, był słuch i pojawiające się od czasu do czasu pieczenie w miejscu, gdzie Yaeko ustaliła, że powinna mieć rękę. Jednak nigdy nie słyszała nikogo ani niczego, kto mógłby ten dyskomfort wywoływać. Za każdym razem czując to nieprzyjemne ciepło wytężała słuch i ze zdwojoną siłą próbowała się poruszyć. Pokazać, że żyje, że jest świadoma, ale uczucie znikało równie niespodziewanie jak się pojawiało. W chwilach pomiędzy kolejnymi trzaskami i bólami „ręki” zwykle nie myślała. Nie miała już po co myśleć. Ile wyjaśnień i planów wybudzenia nie wymyśliła by w przeszłości żaden z nich nic w jej sytuacji nie zmienił. Żadne wyjaśnienie nie wydawało się logiczne. Żaden plan nie mógł zostać zrealizowany. Kiedyś wołała w myślach mężczyznę z jej wizji. Wyobrażała sobie pokój swojego ojca, próbowała wszystko odtworzyć, pokazać, że jest gotowa do rozmowy . Nawet błagalne prośby nie przynosiły odpowiedzi i Yaeko zaprzestała w końcu tych prób w obawie o swój stan psychiczny.
Jako człowiek, któremu zostały tylko myśli, najgorsze co może mnie spotkać to ich choroba...
Dlatego też starała się myśleć jak najmniej, bądź też, nie myśleć wcale. Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Cała świadomość Yaeko skoncentrowała się na tych odgłosach jak na najdroższej mantrze, która pozwoli jej przeżyć.
Czekała. Czekała, aż zdarzy się coś, co ją zaburzy.
Bo przecież kiedyś musi.....
Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.
Jęk.
Wdech. Wydech. Wdech. Trzask.




Nessa Daere