poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział II (2/2)

1 komentarz:
Proszę, odezwij się. Proszę, zabierz mnie stąd. Proszę, proszę... - Yaeko od dobrej chwili próbowała nowego sposobu na zabicie nadmiaru czasu. Odkryła, że intensywne zaklinanie i proszenie pochłania ją do tego stopnia, że niemal zapomina o swojej beznadziejnej sytuacji. W pamięci przywoływała obraz jednookiego mężczyzny. Starała się zobaczyć go z takiej perspektywy jakby stała naprzeciwko niego – twarzą w twarz. Kiedy tylko udawało się jej wyobrazić go wystarczająco dokładnie, zaczynała w myślach wypowiadać swoje prośby. Najpierw krótkie, najważniejsze takie jak „Proszę” i „Proszę, zabierz mnie”. Treściwość przekazu okazała się istotna, bo kiedy tylko Yaeko skupiała się na słowach, tym co powiedzieć i na wyobrażeniu własnego głosu (jak on właściwie brzmiał?), obraz wojownika zaczynał się zamazywać, tak że po chwili wypowiadała swoje błaganie w ciemność. W odpowiedzi przychodził trzask zewnętrznego mechanizmu i dziewczyna wybudzała się całkowicie – by znów nie widzieć nic prócz otaczającej ją czerni.
Ten sam scenariusz powtarzał się kilkakrotnie, aż wreszcie udało się jej zatrzymać swojego wymyślonego towarzysza na dłużej. Kiedy po pierwszych słowach jego twarz wciąż była wyraźna Yaeko musiała włożyć wiele wysiłku, aby jej myśli wypełnione nagłą euforią znów nie rozproszyły się i nie przywołały codziennej ciemności. Udało się jej jednak pokonać podniecenie. Ostrożnie, przypominając sobie coraz więcej szczegółów dotyczących jego twarzy, sylwetki, stworzyła niemal idealny obraz. Nieruchomy obraz. Mężczyzna wydawał się stać naprzeciwko - lecz jego spojrzenie i mimika twarzy pozostawały niewzruszone. Jednak, dla zawieszonej w próżni Yaeko, i ten rodzaj towarzystwa wydawał się aż na zbyt perfekcyjny. Zaczęła więc prosić, najpierw cicho i pokornie, następie słysząc swój głos coraz wyraźniej i wyraźniej – żeby móc otworzyć oczy, móc znów żyć normalnie. Prosiła, przepraszała, składała obietnice. Miała wrażenie, że mężczyzna znał ją i zawiódł się na niej. Nie wiedziała, czy to, przez co przechodzi teraz jest wymierzoną przez niego karą, czy zupełnie nie związaną z ich wcześniejszym spotkaniem sytuacją, ale na wszelki wypadek wolała założyć prawdziwość pierwszej opcji. Tak więc w coraz to bardziej wylewnych zdaniach obiecywała poprawę, przedstawiała argumenty. Zachęcona tym, że pomimo jej najdziwniejszych próśb obraz jej towarzysza nie znikał, po pewnym czasie zaczęła nawet opisywać mu swoją sytuację: co robi, myśli, pamięta – a nawet jak z wujkiem liczyli zgromadzone na polu gruźlce. „Rozmawiając” z nim, czuła jak stopniowo jej humor się poprawia, jak odłożona na bok nadzieja coraz to odważniej daje o sobie znać. Znów zatraciła się w czasie. Nie wiedziała jak długo opowiada mu o sobie i o gospodarstwie na którym żyła. Starając się snuć swoją opowieść w miarę chronologicznie i obszernie, tak żeby słuchający zrozumiał jak najwięcej, przekonała się też jak wiele informacji o jej samej uciekło z jej głowy. Luki pojawiały się najbardziej elementarnych miejscach: liczba i wygląd sąsiadów, relacje z najbliższymi,a nawet imiona rodziców. Kiedy Yaeko dochodziła do tak absurdalnej dziury ze wszystkich sił próbowała ją załatać (jeszcze gotów pomyśleć, że sobie z niego żartuję i zniknie...). Skutki jednak, zazwyczaj okazywały się mniej niż mierne – widziała obrazy, pozbawione kontekstu sytuacje, które zazwyczaj zamiast odpowiedzieć na szukane pytanie tylko pogarszały sprawę. Z tego powodu też monolog zakończył się prośbami nie tylko o przywrócenie wolności, ale też pamięci.
Głównym powodem, dla którego Yaeko opowiadała jemu/sobie o swoim życiu – choć sama do końca się do tego nie przyznawała – był strach przed ciszą. Nie chciała powracać do stanu marazmu i zwątpienia, który towarzyszył jej przez większość obecnego życia. Nie chciała zostawać sama ze sobą – tym bardziej, że sama nie znała się zbyt dobrze. Czuła, że jeśli porzuci jego wizję i zacznie myśleć realnie o swojej przyszłości, niemoc która ją ogarnie będzie zabójcza. Skupiła się więc jeszcze raz na osobie wojownika i patrząc na niego zaczęła powtarzać jednostajną mantrę: proszę, proszę, proszę, proszę....

* * *

Obudziła się. Ostatnie co pamiętała, to słowo „proszę” powtarzane przez nią coraz wolniej i w coraz większych interwałach. Jej skupienie ostatecznie doprowadziło jedynie do bezbarwnego snu, który ukradł kolejny kawał czasu z życia dziewczyny. Już w pełni rozbudzona znów musiała stawić czoła ciemności. Pomimo że jej sytuacja w jakikolwiek sposób się nie poprawiła, Yaeko czuła się lepiej niż zazwyczaj. Świadomość tego, że w każdej chwili może „przywołać” towarzysza niedoli pokrzepiła ją tak bardzo, że przez chwilę wydawało jej się, że osoba patrząca na nią z boku mogłaby zobaczyć jej uśmiech. Myśląc o tym odruchowo zaczęła sprawdzać czucie kolejnych części ciała – znów bezskutecznie. Zastanawiała się czy rzeczywiście się uśmiechnęła, czy mimo tego, że nie czuje twarzy może nią poruszać... Szybko jednak porzuciła te rozważania. Nie chciała psuć swojego nowego, umiarkowanie-szczęśliwego nastroju. Bo w końcu muszę się czymś cieszyć.... Żeby odpędzić myśli od jałowych umartwień, postanowiła po raz kolejny przywołać mężczyznę. Może po pewnym czasie zacznie nawet odpowiadać? Stanowczo zagłuszając głosy, które zaczęły cichutko wypominać jej początki szaleństwa, skupiła się na odtworzeniu obrazu sprzed snu. Jednocześnie żałowała, że nie wpadła wcześniej na pomysł wizualizacji. Co prawda już nie raz prosiła nieznajomego o pomoc, ale nigdy nie przyszło jej do głowy żeby po prostu się wygadać, żeby starać się FAKTYCZNIE mówić do niego.
Oczami wyobraźni już zaczynała widzieć kontury znajomej postaci. Niektóre detale od razu stały się wyraźne, z przypomnieniem niektórych znów musiała się natrudzić. Wreszcie, po raz kolejny stała naprzeciw niego. Patrzył tym samym, dumnym wzrokiem. Yaeko widząc jego twarz uśmiechnęła się w myślach: że też ze wszystkich osób, które znałam w życiu muszę pamiętać dokładnie akurat ciebie... W tym momencie stało się coś, czego dziewczyna w ogóle się nie spodziewała. Wojownik spojrzał dokładnie w jej kierunku. Jedna z jego brwi podniosła się nieznacznie do góry, a usta wykrzywiły się w wyrażającym politowanie uśmieszku. Jego usta otworzyły się... by zaraz znów się zamknąć. Jednocześnie twarz powróciła do dawnego, obojętnego wyrazu, a oczy spoczęły w okolicach ramienia dziewczyny. Wszystko w przeciągu zaledwie paru sekund. Yaeko przeraziła się do tego stopnia, że natychmiast przerwała swoją wizję. W jej głowie rozległ się skrzyp mechanizmu. Trzask. Bała się poruszyć. Unieruchomiła wszystkie kończyny jej ciała – taką przynajmniej miała nadzieję. Próbowała się uspokoić. Mimo niespodziewanej reakcji mężczyzny nic wokół nie zmieniło się, tak że całe zajście nie wydawało się spowodowane ingerencją czegoś z zewnątrz. Yaeko próbowała przestać myśleć o czymkolwiek. Wsłuchiwała się w ciszę i przerywające ją uderzenia maszyny. Dopiero po pięciu niezakłóconych niczym trzaskach jej umysł uspokoił się. Do głosu zaczynał dochodzić rozsądek. To nie mogło stać się bez mojej kontroli. Musiałam przewidzieć jego reakcję. To była tylko wyobraźnia. Wyobraźnia... Kolejne dźwięki wydawane przez maszynerię utwierdziły ją w przekonaniu, że nic wielkiego się nie stało – i wtedy w jej głowie pojawił się również cień żalu. Gdyby nieznajomy faktycznie mógł z nią rozmawiać może potrafiłby ją uwolnić? Może naprawdę mogliby rozmawiać? Po krótkim rozważaniu wszystkich za i przeciw znaczną przewagę w umyśle dziewczyny uzyskała nadzieja. Gdzieś podświadomie czuła, że może być blisko, że jej wegetacja może się skończyć. Niby co mam do stracenia? Gorzej już raczej nie będzie.... Ponownie sięgnęła myślami do obrazu mężczyzny. Wyraźny stał się po upływie około minuty. Ech, dochodzę do niezłej wprawy... Tym razem znów nieruchomy. Wyglądał jak zepsuty hologram – taki który tylko jest, pozbawiony wszelkich swoich funkcji. Podobnie jak ja. – pomyślała gorzko Yaeko.
Wyobraziła sobie, że staje obok niego. Ramię w ramię, zachowując kilkucentymetrowy odstęp, tak aby go nie zdenerwować. Obróciła się. Teraz oboje patrzyli w tą samą stronę. Dziewczyna splotła ręce z tyłu i zaczęła nieznacznie bujać się na palcach stóp. Jej towarzysz stał nieruchomo. Czekali. W zupełnej ciemności, patrząc na zupełną ciemność.

* * *

Yaeko bardzo przypadł do gustu ten nowy sposób spędzania czasu. Przebywając w towarzystwie mogła zapomnieć o swoim położeniu. Mimo że wszelkie próby „ożywienia” wojownika okazały się bezskuteczne i tak była wdzięczna, że nie musi już przebywać sama ze sobą. Nawet czas wydawał się płynąć szybciej. Odstępy, podczas których czuła pieczenie w ręce stawały się coraz krótsze. Dawniej pojawiały się rzadko, przypominając Yaeko, że w ogóle istnieje, wyrywając z sennego marazmu. Teraz, mając u boku swojego towarzysza niedoli, niemal przez cały czas pozostawała świadoma, pozbyła się również negatywnych myśli. Z tego powodu też, jak to sobie tłumaczyła, czas przestał się dłużyć i pieczenie pojawiało się w prawidłowych odstępach. Yaeko znów żyła, a jej byt wypełniało wspólne czekanie na wolność. Nie oznaczało to jednak, że jej faktyczny stan poprawił się w jakikolwiek sposób. Wciąż trwała zawieszona w pustce. Trwamy...
Czekali, a ich milczące spotkanie co jakiś czas przerywane było przez pracującą na górze maszynerię. Skrzyp. Skrzyp. Trzask. Skrzyp. Cisza. Skrzyp. Skrzyp. Trzask. Skrzyp. Stuk. Stuk. Skrzyp. Trzask. Stuk. Nowe odgłosy pojawiły się tak niespodziewanie, że Yaeko początkowo nie wychwyciła ich. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z ich obecności, a po dłuższym zastanowieniu udało jej się je zidentyfikować. Kiedy wreszcie uświadomiła sobie co jest źródłem tych nieregularnych dźwięków jej serce zabiło mocniej. Kroki! Odgłos kroków. Ktoś tu idzie! Natychmiast wybudziła się całkowicie. Odwołała obraz wojownika. Znów była sama, znów otaczała ja ciemność, ale tym razem brakowało ciszy. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Dziewczyna wychwyciła, że dochodzą one z lewej strony. Coraz bliżej, coraz bliżej. Poczuła podekscytowanie. Pierwszy raz od długiego czasu. Jej myśli krążyły niespokojnie. Co robić? - myślała gorączkowo – Jak sprawić żeby mnie zauważyli? A jeśli nie przyszli po mnie? Kim oni są? Gdzie jestem? Jak ich przekonać? Jak pokazać im, że jestem świadoma? Natłok pytań i emocji sprawił, że Yaeko nie była w stanie odpowiedzieć rzeczowo na żadne z nich. Słuchała jedynie z coraz większym zdenerwowaniem i nadzieją kroków, które dzieliło od niej już zaledwie kilka metrów drogi. Ich tempo pozostawało jednak takie samo. Dziewczyna zdołała już rozpoznać, że zbliżają się dwie osoby. Nagle kroki jednej z nich znacznie przyśpieszyły. Co robić? Jeśli mnie miną, kiedy nadarzy się następna szansa? Starała się poruszyć. Dać znać, powiedzieć cokolwiek. Bezskutecznie. Jej ciało, jeżeli w ogóle nadal je miała, pozostawało martwe. Cisza. Skupiając się na sobie, przestała śledzić kroki. Teraz zastygła próbując znów je usłyszeć, jednak dookoła panowała cisza. Nie!! To nie może się tak skończyć! Była zrozpaczona. Wytężała słuch, by wyłapać choć najlżejsze stuknięcie. Nic. Gdzie oni mogli.....
-To tutaj paniczu. Jesteśmy na miejscu.
Gdyby Yaeko mogła, podskoczyłaby i krzyknęła jednocześnie. Męski głos rozległ się dokładnie naprzeciwko niej. Był głośny, zbyt głośny... Tak jakby jego właściciel krzyczał, choć jednocześnie sam ton pozostawał spokojny. Yaeko niemal czuła, jak rdzen nadnerczy uwalnia do jej krwi potężną dawkę adrenaliny. Jej serce przyśpieszyło gwałtownie. Myśli natomiast całkowicie się zatrzymały, czekając na rozwój wydarzeń. Tymczasem na zewnątrz nastąpiła krótka chwila ciszy. Dziewczyna usłyszała szelest materiału. Jej wyobraźnia podpowiadała obraz człowieka trzymającego się pod boki.
-Otwórz. Chcę ją zobaczyć z bliska.
O ile pierwszy głos, według szacunków Yaeko, należał do sędziwego mężczyzny, to ten drugi był własnością dużo młodszego człowieka. Dźwięk znowu był anormalnie głośny, ale dziewczyna postanowiła znieść wszystko byleby tylko zmienić cokolwiek w swoim życiu. Nawet powrót do wojownika wydawał jej się teraz mocno rozczarowującym końcem. Czekała.
-Ale, jest panicz pewien? - szuranie – Nigdy jeszcze nie wypuszczaliśmy stąd....
-Otwórz!! - głos młodszego najwyraźniej nie był przyzwyczajony do słuchania sprzeciwu.
Mam niesamowite szczęście do władczych ludzi... - pomyślała sarkastycznie Yaeko. Jednak słysząc hasło „wypuścić” postanowiła przymknąć na to oko. Rozległ się krótki syk, coś mechanicznego cicho jęknęło. Dwóch mężczyzn weszło do środka. Wyraźnie usłyszała, że pomieszczenie zmieniło się – podłoga wydawała inny, płytszy dźwięk. A więc trzymali mnie w zamkniętym pokoju.... Zastanawiała się, czy skoro podjęto takie środki ostrożności, to czy było możliwe aby sama mogła się uwolnić. Nie wydawało się jej to jednak zbyt prawdopodobne. Jestem więźniem? Czemu? Myśli Yaeko znów zaczęły krążyć, aż nie zatrzymała ich kolejna wymiana zdań – tym razem zaledwie parę centymetrów od dziewczyny.
-Jesteś pewien, że niczego nie pomyliłeś? Z tego co opowiadałeś wyobrażałem ją sobie trochę... inaczej.
-Jestem całkowicie pewny, paniczu. Akta mają swoje lata, ale ich prawdziwość... - mlaśnięcie – Ci ludzie znali się na swojej robocie. Zapewniam. Zwykle wręcz zaniżali....
-Dobrze już dobrze. Wierzę ci. - w głosie młodszego pobrzmiewało zniecierpliwienie – Ale ona.. - Yaeko niemal widziała jak wskazuje na nią palcem – Ona w ogóle żyje?? Spójrz tylko. Jest w takim stanie, że wątpię czy da radę samodzielnie przejść nawet parę kroków.
-Paniczu. – służalczy głos – Wiesz dobrze, że ci ludzie nie byli łapani w czasach pokoju. A ponieważ są w tym sektorze... - zawiesił głos – zapewne stawiali opór.
Łapani? Opór? - Yaeko nie miała pojęcia co sądzić o tej rozmowie. Nawet jeżeli słyszała, że stawiała jakiś opór to nie mogła sobie tego przypomnieć. - Ja tylko żyłam na gospodarstwie....
-Poza tym od trzech miesięcy sam również monitorowałem jej stan. – kontynuował starszy – Wykazuje najwyższą aktywność ze wszystkich zgromadzonych okazów. Jej fale mózgowe są niemal w stu procentach prawidłowe. - odchrząknął – To prawda, że może potrzebować.... rehabilitacji, ale nie powinno trwać to zbyt długo.
-Monitorowałeś ją?
-Echem, chciałem mieć pewność, że panicz będzie bezpieczny. Pański ojciec na pewno....
-Wystarczy! - rozległ się trzask, starszy mężczyzna upadł na ziemię – Dość gadania. Odłącz ją!
Yaeko dźwięczał w głowie tylko jeden wyraz – Okaz ??!!
Słyszała ja sługa podnosi się i wygładza materiał ubrań.
-O-oczywiście, paniczu! Tylko najpierw pozwól mi opatrzyć jej szyję. Nie chcę żeby się nam rozleciała.
Postanowiła nie zwracać uwagi na tą dziwną myśl. Okaz ??!!
Sługa powoli podszedł do Yaeko. W powietrzu rozległ się dźwięk rozwijanego materiału. Jego ręce zaczęły okrążać głowę dziewczyny. Słyszała ruch powietrza, odgłos ruszających się ubrań starca, jego niespokojny oddech. Musiał wiązać na jej szyi coś na kształt bandażu jednak Yaeko w dalszym ciągu nic nie czuła, tak że równie dobrze mógł obwiązywać jej cała głowę. Materiał skończył się. Mężczyzna wyciągnął coś z kieszeni. Zbliżył twarz do twarzy Yaeko. Był tuż nad jej uchem. Wstrzymał oddech. Usłyszała trzask metalu nieco poniżej. Na szyi... Trzask powtórzył się sześć razy w równych odstępach – od jej prawego do lewego ucha. Potem starzec odetchnął z wyraźna ulgą. Włożył narzędzie z powrotem do kieszeni – zaszeleściło. Odsunął się.
-Gotowe. - wychrypiał. Sądząc po jego głosie był naprawdę zdenerwowany.
-Brawo. - teraz to panicz użył rasowego sarkazmu – No już, odłączaj ją. Jeszcze trochę i nas odkryją.
-Jest pan pewien, panie Cedriku? - głos starca wyraźnie się łamał – Tutaj nie chodzi tylko o pańskie bezpieczeństwo. Jeśli wyłączę cała aparaturę jednocześnie... Nikt wcześniej tego nie robił. Możemy spowodować uszkodzenia przedniego płata....
-JUŻ!!!
Na taki ton nie było rady. Sługa jęknął i ociągając się stanął obok Yaeko. Coś kliknęło. Nagle dookoła dziewczyny zaczęły skrzypieć metalowe części. Dźwięki przywodziły na myśl teleskopowe rurki, które chowają się w sobie – z sekundy na sekundy stając się coraz krótsze. Szum. Szczęk. Szum. Szczęk. Westchnienie sługi.
-Potwierdzam odłączenie.
Pomieszczenie wypełnił przeciągły dźwięk brzmiący jak pojedyncza syrena alarmowa. Głuchy, donośny. I wtedy, stało się. Yaeko otworzyła oczy. Zobaczyła oślepiające, białe światło. Jednocześnie straciła równowagę i runęła na podłogę. Uderzając głową o zimną posadzkę poczuła coś, o czyim istnieniu już niemal zapomniała. Ból. W jednej chwili odzyskała zarówno zmysły, jak i ciało. Chciała wstać. Zobaczyć ludzi, którzy ja uwolnili. Jednak pomimo woli nie udało jej się zapanować ani nad rękami, ani nad nogami. Leżała na ziemi, opanowana nagłymi drgawkami. Jej szyja piekła niemiłosiernie. Również z opanowaniem głowy miała podobne trudności. Dreszcze sprawiały, że trzęsła się i uderzała raz po raz o twardą posadzkę. Po policzkach ściekała jej piana. Z uszu leciała krew. Mimo że odzyskała czucie, nie była w stanie nad niczym zapanować. Była przestraszona. Śmiertelnie przestraszona. Nagle ktoś pojawił się tuz przy niej. Poczuła jak męskie dłonie łapią jej głowę, unieruchamiają i podciągają do góry. Zrobiła łapczywy wdech. Usłyszała jak wciąga powietrze. Raz, drugi, trzeci. Był świszczący, nieregularny. Czuła jak jej klatka piersiowa unosi się i opada. Próbowała zobaczyć twarz wybawcy, jednak jej oczy wciąż nie nawykły do otaczającego ją światła. Widziała jedynie ciemniejszą plamę i niewyraźne kontury będące prawdopodobnie ramionami mężczyzny.
-Słyszysz mnie? - rozpoznała głos panicza – Słyszysz??
Był zdenerwowany. A może podekscytowany... ? Yaeko próbowała odpowiedzieć jednak jedyne co wydobyło się z jej gardła przypominało obłąkańczy jęk. Zachłysnęła się powietrzem i zaczęła kaszleć. Po kilku głębszych wdechach jej ciało pozwoliło na nieznaczne kiwnięcie głową.
-Uspokój się. - jego głos był napięty – Nie ruszaj się. Potem dojdziesz do siebie, rozumiesz? Będę cię niósł.
Yaeko znów kiwnęła głową. Zacisnęła zęby kiedy złapał ją i dźwignął do góry, ale i tak nie powstrzymała krzyku.
-Staraj się być cicho. Bo nas wykryją! - mocniej przycisnął ją do siebie. - Idziemy.
Pomieszczenie, w którym była więziona Yaeko było białe, to do którego się cofnęli miało dużo ciemniejsze ściany. Panicz wychodząc trącił wystający przycisk. Drzwi do jej celi zaczęły się zamykać. A sługa ?! – pomyślała nagle - Przecież został w środku! Wyswobodziła rękę z jego uścisku i niezdarnie machnęła w kierunku pomieszczenia.
-Aaaaaaa....- udało jej się wyjąkać.
Nie zatrzymując kroku, spojrzał na nią. Nie widząc dokładnie twarzy nie mogła rozpoznać co wyraża, więc znów machnęła ręką.
-No popatrz, stary miał rację! - był wyraźnie uradowany – Faktycznie twój mózg nie jest uszkodzony. Stać cię nawet na współczucie! Ale wiesz... -zawiesił głos- nie ma się czym przejmować i tak miał już swoje lata.
Yaeko nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Skoro ratuje mnie to dlaczego....
-Nic mu nie będzie. - zapewnił - Tak lepiej?
W dalszym ciągu jakoś nie potrafiła uwierzyć w bezpieczeństwo staruszka. Tym bardziej, że z tyłu dało się teraz słyszeć ciche syczenie.
Niosąc ją na rękach panicz pokonywał szybo ciemny korytarz. Dziewczyna poddała pomysł by wrócić do drugiego mężczyzny - Może faktycznie nic mu nie będzie... - i leżała nieruchomo w ramionach wybawcy (o ile pozwalały jej na to drgawki). Była zmęczona. Patrzyła obojętnie na kolejne białe pokoje, które mijali. W żadnym z nich nie mogła nikogo dostrzec. Dopiero kiedy panicz zauważył, że zaraz wyjdą bezpiecznie z sektora, zobaczyła używaną celę. Wielkością nie różniła się od innych. Była jednak zamknięta, a w jej wnętrzu siedział nieruchomo postawny mężczyzna. Yaeko nie widziała jeszcze dość by rozróżnić szczegóły, ale i ten widok sprawił, że skurczył się jej żołądek. Więzień miał jasne ubranie, czarne, długie włosy. Jego twarz była jednolita, po czym dziewczyna wywnioskowała, że musi mieć on zamknięte oczy. Najgorszy był jednak widok wielu cienkich i grubych metalowych lin. Zwisały z sufitu i łączyły się kolejno z głową, rękami i nogami mężczyzny. Zacisnęła pięści. Czy ja też tak wyglądałam ?? - pomyślała – Kim on jest? Znałam go czy po prostu uwięziono nas w tym samym sektorze? Kiedy mijali jego celę Yaeko jeszcze raz przekręciła głowę, żeby na niego spojrzeć. Przez chwilę wydawało jej się, że u lewego boku więźnia widzi długą, ciemną smugę. Miecz?? Nie wiedziała dlaczego skojarzyła kształt akurat z tym przedmiotem. Odwróciła się i pokręciła głową. Nie to nie mógł być miecz... Dlaczego miałby... Jej pamięć była bezradna. Nieważne jak usilnie próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. W górze rozległ się skrzyp dobrze znanego Yaeko mechanizmu.
-Śpij. - usłyszała głos panicza – Tak będzie łatwiej.
Zamknęła oczy i natychmiast poczuła ogarniające ją zmęczenie. Dźwięki i kolorowe plamy zaczęły oddalać się od niej – coraz bardziej i bardziej.

Mam niesamowite szczęście do władczych ludzi...

Zasnęła.


Nessa Daere