Proszę, odezwij się. Proszę,
zabierz mnie stąd. Proszę, proszę... - Yaeko
od dobrej chwili próbowała nowego sposobu na zabicie nadmiaru
czasu. Odkryła, że intensywne zaklinanie i proszenie pochłania ją
do tego stopnia, że niemal zapomina o swojej beznadziejnej sytuacji.
W pamięci przywoływała obraz jednookiego mężczyzny. Starała się
zobaczyć go z takiej perspektywy jakby stała naprzeciwko niego –
twarzą w twarz. Kiedy tylko udawało się jej wyobrazić go
wystarczająco dokładnie, zaczynała w myślach wypowiadać swoje
prośby. Najpierw krótkie, najważniejsze takie jak „Proszę”
i „Proszę, zabierz
mnie”. Treściwość przekazu
okazała się istotna, bo kiedy tylko Yaeko skupiała się na
słowach, tym co powiedzieć i na wyobrażeniu własnego głosu (jak
on właściwie brzmiał?),
obraz wojownika zaczynał się zamazywać, tak że po chwili
wypowiadała swoje błaganie w ciemność. W odpowiedzi przychodził
trzask zewnętrznego mechanizmu i dziewczyna wybudzała się
całkowicie – by znów nie widzieć nic prócz otaczającej ją
czerni.
Ten
sam scenariusz powtarzał się kilkakrotnie, aż wreszcie udało się
jej zatrzymać swojego wymyślonego towarzysza na dłużej. Kiedy po
pierwszych słowach jego twarz wciąż była wyraźna Yaeko musiała
włożyć wiele wysiłku, aby jej myśli wypełnione nagłą euforią
znów nie rozproszyły się i nie przywołały codziennej ciemności.
Udało się jej jednak pokonać podniecenie. Ostrożnie,
przypominając sobie coraz więcej szczegółów dotyczących jego
twarzy, sylwetki, stworzyła niemal idealny obraz. Nieruchomy obraz.
Mężczyzna wydawał się stać naprzeciwko - lecz jego spojrzenie i
mimika twarzy pozostawały niewzruszone. Jednak, dla zawieszonej w
próżni Yaeko, i ten rodzaj towarzystwa wydawał się aż na zbyt
perfekcyjny. Zaczęła więc prosić, najpierw cicho i pokornie,
następie słysząc swój głos coraz wyraźniej i wyraźniej –
żeby móc otworzyć oczy, móc znów żyć normalnie. Prosiła,
przepraszała, składała obietnice. Miała wrażenie, że mężczyzna
znał ją i zawiódł się na niej. Nie wiedziała, czy to, przez co
przechodzi teraz jest wymierzoną przez niego karą, czy zupełnie
nie związaną z ich wcześniejszym spotkaniem sytuacją, ale na
wszelki wypadek wolała założyć prawdziwość pierwszej opcji. Tak
więc w coraz to bardziej wylewnych zdaniach obiecywała poprawę,
przedstawiała argumenty. Zachęcona tym, że pomimo jej
najdziwniejszych próśb obraz jej towarzysza nie znikał, po pewnym
czasie zaczęła nawet opisywać mu swoją sytuację: co robi, myśli,
pamięta – a nawet jak z wujkiem liczyli zgromadzone na polu
gruźlce. „Rozmawiając” z nim, czuła jak stopniowo jej humor
się poprawia, jak odłożona na bok nadzieja coraz to odważniej
daje o sobie znać. Znów zatraciła się w czasie. Nie wiedziała
jak długo opowiada mu o sobie i o gospodarstwie na którym żyła.
Starając się snuć swoją opowieść w miarę chronologicznie i
obszernie, tak żeby słuchający zrozumiał jak najwięcej,
przekonała się też jak wiele informacji o jej samej uciekło z jej
głowy. Luki pojawiały się najbardziej elementarnych miejscach:
liczba i wygląd sąsiadów, relacje z najbliższymi,a nawet imiona
rodziców. Kiedy Yaeko dochodziła do tak absurdalnej dziury ze
wszystkich sił próbowała ją załatać (jeszcze gotów
pomyśleć, że sobie z niego żartuję i zniknie...).
Skutki jednak, zazwyczaj okazywały się mniej niż mierne –
widziała obrazy, pozbawione kontekstu sytuacje, które zazwyczaj
zamiast odpowiedzieć na szukane pytanie tylko pogarszały sprawę. Z
tego powodu też monolog zakończył się prośbami nie tylko o
przywrócenie wolności, ale też pamięci.
Głównym
powodem, dla którego Yaeko opowiadała jemu/sobie o swoim życiu –
choć sama do końca się do tego nie przyznawała – był strach
przed ciszą. Nie chciała powracać do stanu marazmu i zwątpienia,
który towarzyszył jej przez większość obecnego życia. Nie
chciała zostawać sama ze sobą – tym bardziej, że sama nie znała
się zbyt dobrze. Czuła, że jeśli porzuci jego wizję i zacznie
myśleć realnie o swojej przyszłości, niemoc która ją ogarnie
będzie zabójcza. Skupiła się więc jeszcze raz na osobie
wojownika i patrząc na niego zaczęła powtarzać jednostajną
mantrę: proszę, proszę, proszę, proszę....
* * *
Obudziła
się. Ostatnie co pamiętała, to słowo „proszę” powtarzane
przez nią coraz wolniej i w coraz większych interwałach. Jej
skupienie ostatecznie doprowadziło jedynie do bezbarwnego snu, który
ukradł kolejny kawał czasu z życia dziewczyny. Już w pełni
rozbudzona znów musiała stawić czoła ciemności. Pomimo że jej
sytuacja w jakikolwiek sposób się nie poprawiła, Yaeko czuła się
lepiej niż zazwyczaj. Świadomość tego, że w każdej chwili może
„przywołać” towarzysza niedoli pokrzepiła ją tak bardzo, że
przez chwilę wydawało jej się, że osoba patrząca na nią z boku
mogłaby zobaczyć jej uśmiech. Myśląc o tym odruchowo zaczęła
sprawdzać czucie kolejnych części ciała – znów bezskutecznie.
Zastanawiała się czy rzeczywiście się uśmiechnęła, czy mimo
tego, że nie czuje twarzy może nią poruszać... Szybko jednak
porzuciła te rozważania. Nie chciała psuć swojego nowego,
umiarkowanie-szczęśliwego nastroju. Bo w końcu muszę się
czymś cieszyć.... Żeby odpędzić myśli od jałowych
umartwień, postanowiła po raz kolejny przywołać mężczyznę.
Może po pewnym czasie zacznie nawet odpowiadać? Stanowczo
zagłuszając głosy, które zaczęły cichutko wypominać jej
początki szaleństwa, skupiła się na odtworzeniu obrazu sprzed
snu. Jednocześnie żałowała, że nie wpadła wcześniej na pomysł
wizualizacji. Co prawda już nie raz prosiła nieznajomego o pomoc,
ale nigdy nie przyszło jej do głowy żeby po prostu się wygadać,
żeby starać się FAKTYCZNIE mówić do niego.
Oczami
wyobraźni już zaczynała widzieć kontury znajomej postaci.
Niektóre detale od razu stały się wyraźne, z przypomnieniem
niektórych znów musiała się natrudzić. Wreszcie, po raz kolejny
stała naprzeciw niego. Patrzył tym samym, dumnym wzrokiem. Yaeko
widząc jego twarz uśmiechnęła się w myślach: że też ze
wszystkich osób, które znałam w życiu muszę pamiętać dokładnie
akurat ciebie... W tym momencie stało się coś, czego
dziewczyna w ogóle się nie spodziewała. Wojownik spojrzał
dokładnie w jej kierunku. Jedna z jego brwi podniosła się
nieznacznie do góry, a usta wykrzywiły się w wyrażającym
politowanie uśmieszku. Jego usta otworzyły się... by zaraz znów
się zamknąć. Jednocześnie twarz powróciła do dawnego,
obojętnego wyrazu, a oczy spoczęły w okolicach ramienia
dziewczyny. Wszystko w przeciągu zaledwie paru sekund. Yaeko
przeraziła się do tego stopnia, że natychmiast przerwała swoją
wizję. W jej głowie rozległ się skrzyp mechanizmu. Trzask. Bała
się poruszyć. Unieruchomiła wszystkie kończyny jej ciała –
taką przynajmniej miała nadzieję. Próbowała się uspokoić. Mimo
niespodziewanej reakcji mężczyzny nic wokół nie zmieniło się,
tak że całe zajście nie wydawało się spowodowane ingerencją
czegoś z zewnątrz. Yaeko próbowała przestać myśleć o
czymkolwiek. Wsłuchiwała się w ciszę i przerywające ją
uderzenia maszyny. Dopiero po pięciu niezakłóconych niczym
trzaskach jej umysł uspokoił się. Do głosu zaczynał dochodzić
rozsądek. To nie mogło stać się bez mojej kontroli. Musiałam
przewidzieć jego reakcję. To była tylko wyobraźnia. Wyobraźnia...
Kolejne dźwięki wydawane przez maszynerię utwierdziły ją w
przekonaniu, że nic wielkiego się nie stało – i wtedy w jej
głowie pojawił się również cień żalu. Gdyby nieznajomy
faktycznie mógł z nią rozmawiać może potrafiłby ją uwolnić?
Może naprawdę mogliby rozmawiać? Po krótkim rozważaniu
wszystkich za i przeciw znaczną przewagę w umyśle dziewczyny
uzyskała nadzieja. Gdzieś podświadomie czuła, że może być
blisko, że jej wegetacja może się skończyć. Niby co mam do
stracenia? Gorzej już raczej nie będzie.... Ponownie sięgnęła
myślami do obrazu mężczyzny. Wyraźny stał się po upływie około
minuty. Ech, dochodzę do niezłej wprawy... Tym razem znów
nieruchomy. Wyglądał jak zepsuty hologram – taki który tylko
jest, pozbawiony wszelkich swoich funkcji. Podobnie jak ja. –
pomyślała gorzko Yaeko.
Wyobraziła
sobie, że staje obok niego. Ramię w ramię, zachowując
kilkucentymetrowy odstęp, tak aby go nie zdenerwować. Obróciła
się. Teraz oboje patrzyli w tą samą stronę. Dziewczyna splotła
ręce z tyłu i zaczęła nieznacznie bujać się na palcach stóp.
Jej towarzysz stał nieruchomo. Czekali. W zupełnej ciemności,
patrząc na zupełną ciemność.
* *
*
Yaeko
bardzo przypadł do gustu ten nowy sposób spędzania czasu.
Przebywając w towarzystwie mogła zapomnieć o swoim położeniu.
Mimo że wszelkie próby „ożywienia” wojownika okazały się
bezskuteczne i tak była wdzięczna, że nie musi już przebywać
sama ze sobą. Nawet czas wydawał się płynąć szybciej. Odstępy,
podczas których czuła pieczenie w ręce stawały się coraz
krótsze. Dawniej pojawiały się rzadko, przypominając Yaeko, że w
ogóle istnieje, wyrywając z sennego marazmu. Teraz, mając u boku
swojego towarzysza niedoli, niemal przez cały czas pozostawała
świadoma, pozbyła się również negatywnych myśli. Z tego powodu
też, jak to sobie tłumaczyła, czas przestał się dłużyć i
pieczenie pojawiało się w prawidłowych odstępach. Yaeko znów
żyła, a jej byt wypełniało wspólne czekanie na wolność. Nie
oznaczało to jednak, że jej faktyczny stan poprawił się w
jakikolwiek sposób. Wciąż trwała zawieszona w pustce. Trwamy...
Czekali,
a ich milczące spotkanie co jakiś czas przerywane było przez
pracującą na górze maszynerię. Skrzyp. Skrzyp. Trzask. Skrzyp.
Cisza. Skrzyp. Skrzyp. Trzask. Skrzyp. Stuk. Stuk. Skrzyp. Trzask.
Stuk. Nowe odgłosy pojawiły się tak niespodziewanie, że Yaeko
początkowo nie wychwyciła ich. Dopiero po chwili zdała sobie
sprawę z ich obecności, a po dłuższym zastanowieniu udało jej
się je zidentyfikować. Kiedy wreszcie uświadomiła sobie co jest
źródłem tych nieregularnych dźwięków jej serce zabiło mocniej.
Kroki! Odgłos kroków. Ktoś tu idzie! Natychmiast wybudziła
się całkowicie. Odwołała obraz wojownika. Znów była sama, znów
otaczała ja ciemność, ale tym razem brakowało ciszy. Kroki
stawały się coraz głośniejsze. Dziewczyna wychwyciła, że
dochodzą one z lewej strony. Coraz bliżej, coraz bliżej. Poczuła
podekscytowanie. Pierwszy raz od długiego czasu. Jej myśli krążyły
niespokojnie. Co robić? - myślała gorączkowo – Jak
sprawić żeby mnie zauważyli? A jeśli nie przyszli po mnie? Kim
oni są? Gdzie jestem? Jak ich przekonać? Jak pokazać im, że
jestem świadoma? Natłok pytań i emocji sprawił, że Yaeko nie
była w stanie odpowiedzieć rzeczowo na żadne z nich. Słuchała
jedynie z coraz większym zdenerwowaniem i nadzieją kroków, które
dzieliło od niej już zaledwie kilka metrów drogi. Ich tempo
pozostawało jednak takie samo. Dziewczyna zdołała już rozpoznać,
że zbliżają się dwie osoby. Nagle kroki jednej z nich znacznie
przyśpieszyły. Co robić? Jeśli mnie miną, kiedy nadarzy się
następna szansa? Starała się poruszyć. Dać znać, powiedzieć
cokolwiek. Bezskutecznie. Jej ciało, jeżeli w ogóle nadal je
miała, pozostawało martwe. Cisza. Skupiając się na sobie,
przestała śledzić kroki. Teraz zastygła próbując znów je
usłyszeć, jednak dookoła panowała cisza. Nie!! To nie może
się tak skończyć! Była zrozpaczona. Wytężała słuch, by
wyłapać choć najlżejsze stuknięcie. Nic. Gdzie oni mogli.....
-To
tutaj paniczu. Jesteśmy na miejscu.
Gdyby
Yaeko mogła, podskoczyłaby i krzyknęła jednocześnie. Męski głos
rozległ się dokładnie naprzeciwko niej. Był głośny, zbyt
głośny... Tak jakby jego właściciel krzyczał, choć jednocześnie
sam ton pozostawał spokojny. Yaeko niemal czuła, jak rdzen nadnerczy
uwalnia do jej krwi potężną dawkę adrenaliny. Jej serce
przyśpieszyło gwałtownie. Myśli natomiast całkowicie się
zatrzymały, czekając na rozwój wydarzeń. Tymczasem na zewnątrz
nastąpiła krótka chwila ciszy. Dziewczyna usłyszała szelest
materiału. Jej wyobraźnia podpowiadała obraz człowieka
trzymającego się pod boki.
-Otwórz.
Chcę ją zobaczyć z bliska.
O ile
pierwszy głos, według szacunków Yaeko, należał do sędziwego
mężczyzny, to ten drugi był własnością dużo młodszego
człowieka. Dźwięk znowu był anormalnie głośny, ale dziewczyna
postanowiła znieść wszystko byleby tylko zmienić cokolwiek w
swoim życiu. Nawet powrót do wojownika wydawał jej się teraz
mocno rozczarowującym końcem. Czekała.
-Ale,
jest panicz pewien? - szuranie – Nigdy jeszcze nie wypuszczaliśmy
stąd....
-Otwórz!!
- głos młodszego najwyraźniej nie był przyzwyczajony do słuchania
sprzeciwu.
Mam niesamowite szczęście
do władczych ludzi... -
pomyślała sarkastycznie Yaeko. Jednak słysząc hasło „wypuścić”
postanowiła przymknąć na to oko. Rozległ się krótki syk, coś
mechanicznego cicho jęknęło. Dwóch mężczyzn weszło do środka.
Wyraźnie usłyszała, że pomieszczenie zmieniło się – podłoga
wydawała inny, płytszy dźwięk. A więc trzymali mnie w
zamkniętym pokoju.... Zastanawiała
się, czy skoro podjęto takie środki ostrożności, to czy było
możliwe aby sama mogła się uwolnić. Nie wydawało się jej to
jednak zbyt prawdopodobne. Jestem więźniem? Czemu?
Myśli Yaeko znów zaczęły krążyć, aż nie zatrzymała ich
kolejna wymiana zdań – tym razem zaledwie parę centymetrów od
dziewczyny.
-Jesteś
pewien, że niczego nie pomyliłeś? Z tego co opowiadałeś
wyobrażałem ją sobie trochę... inaczej.
-Jestem
całkowicie pewny, paniczu. Akta mają swoje lata, ale ich
prawdziwość... - mlaśnięcie – Ci ludzie znali się na swojej
robocie. Zapewniam. Zwykle wręcz zaniżali....
-Dobrze
już dobrze. Wierzę ci. - w głosie młodszego pobrzmiewało
zniecierpliwienie – Ale ona.. - Yaeko niemal widziała jak wskazuje
na nią palcem – Ona w ogóle żyje?? Spójrz tylko. Jest w takim
stanie, że wątpię czy da radę samodzielnie przejść nawet parę
kroków.
-Paniczu.
– służalczy głos – Wiesz dobrze, że ci ludzie nie byli łapani
w czasach pokoju. A ponieważ są w tym sektorze... - zawiesił głos
– zapewne stawiali opór.
Łapani? Opór? -
Yaeko nie miała pojęcia co sądzić o tej rozmowie. Nawet jeżeli
słyszała, że stawiała jakiś opór to nie mogła sobie tego
przypomnieć. - Ja tylko żyłam na gospodarstwie....
-Poza
tym od trzech miesięcy sam również monitorowałem jej stan. –
kontynuował starszy – Wykazuje najwyższą aktywność ze
wszystkich zgromadzonych okazów. Jej fale mózgowe są niemal w stu
procentach prawidłowe. - odchrząknął – To prawda, że może
potrzebować.... rehabilitacji, ale nie powinno trwać to zbyt długo.
-Monitorowałeś
ją?
-Echem,
chciałem mieć pewność, że panicz będzie bezpieczny. Pański
ojciec na pewno....
-Wystarczy!
- rozległ się trzask, starszy mężczyzna upadł na ziemię –
Dość gadania. Odłącz ją!
Yaeko
dźwięczał w głowie tylko jeden wyraz – Okaz ??!!
Słyszała
ja sługa podnosi się i wygładza materiał ubrań.
-O-oczywiście,
paniczu! Tylko najpierw pozwól mi opatrzyć jej szyję. Nie chcę
żeby się nam rozleciała.
Postanowiła
nie zwracać uwagi na tą dziwną myśl. Okaz ??!!
Sługa
powoli podszedł do Yaeko. W powietrzu rozległ się dźwięk
rozwijanego materiału. Jego ręce zaczęły okrążać głowę
dziewczyny. Słyszała ruch powietrza, odgłos ruszających się
ubrań starca, jego niespokojny oddech. Musiał wiązać na jej szyi
coś na kształt bandażu jednak Yaeko w dalszym ciągu nic nie
czuła, tak że równie dobrze mógł obwiązywać jej cała głowę.
Materiał skończył się. Mężczyzna wyciągnął coś z kieszeni.
Zbliżył twarz do twarzy Yaeko. Był tuż nad jej uchem. Wstrzymał
oddech. Usłyszała trzask metalu nieco poniżej. Na szyi...
Trzask powtórzył się sześć razy w równych odstępach – od
jej prawego do lewego ucha. Potem starzec odetchnął z wyraźna
ulgą. Włożył narzędzie z powrotem do kieszeni – zaszeleściło.
Odsunął się.
-Gotowe.
- wychrypiał. Sądząc po jego głosie był naprawdę zdenerwowany.
-Brawo.
- teraz to panicz użył rasowego sarkazmu – No już, odłączaj
ją. Jeszcze trochę i nas odkryją.
-Jest
pan pewien, panie Cedriku? - głos starca wyraźnie się łamał –
Tutaj nie chodzi tylko o pańskie bezpieczeństwo. Jeśli wyłączę
cała aparaturę jednocześnie... Nikt wcześniej tego nie robił.
Możemy spowodować uszkodzenia przedniego płata....
-JUŻ!!!
Na taki
ton nie było rady. Sługa jęknął i ociągając się stanął obok
Yaeko. Coś kliknęło. Nagle dookoła dziewczyny zaczęły skrzypieć
metalowe części. Dźwięki przywodziły na myśl teleskopowe rurki,
które chowają się w sobie – z sekundy na sekundy stając się
coraz krótsze. Szum. Szczęk. Szum. Szczęk. Westchnienie sługi.
-Potwierdzam
odłączenie.
Pomieszczenie
wypełnił przeciągły dźwięk brzmiący jak pojedyncza syrena
alarmowa. Głuchy, donośny. I wtedy, stało się. Yaeko otworzyła
oczy. Zobaczyła oślepiające, białe światło. Jednocześnie
straciła równowagę i runęła na podłogę. Uderzając głową o
zimną posadzkę poczuła coś, o czyim istnieniu już niemal
zapomniała. Ból. W jednej chwili odzyskała zarówno zmysły, jak i
ciało. Chciała wstać. Zobaczyć ludzi, którzy ja uwolnili. Jednak
pomimo woli nie udało jej się zapanować ani nad rękami, ani nad
nogami. Leżała na ziemi, opanowana nagłymi drgawkami. Jej szyja
piekła niemiłosiernie. Również z opanowaniem głowy miała
podobne trudności. Dreszcze sprawiały, że trzęsła się i
uderzała raz po raz o twardą posadzkę. Po policzkach ściekała
jej piana. Z uszu leciała krew. Mimo że odzyskała czucie, nie była
w stanie nad niczym zapanować. Była przestraszona. Śmiertelnie
przestraszona. Nagle ktoś pojawił się tuz przy niej. Poczuła jak
męskie dłonie łapią jej głowę, unieruchamiają i podciągają
do góry. Zrobiła łapczywy wdech. Usłyszała jak wciąga
powietrze. Raz, drugi, trzeci. Był świszczący, nieregularny. Czuła
jak jej klatka piersiowa unosi się i opada. Próbowała zobaczyć
twarz wybawcy, jednak jej oczy wciąż nie nawykły do otaczającego
ją światła. Widziała jedynie ciemniejszą plamę i niewyraźne
kontury będące prawdopodobnie ramionami mężczyzny.
-Słyszysz
mnie? - rozpoznała głos panicza – Słyszysz??
Był
zdenerwowany. A może podekscytowany... ? Yaeko próbowała
odpowiedzieć jednak jedyne co wydobyło się z jej gardła
przypominało obłąkańczy jęk. Zachłysnęła się powietrzem i
zaczęła kaszleć. Po kilku głębszych wdechach jej ciało
pozwoliło na nieznaczne kiwnięcie głową.
-Uspokój
się. - jego głos był napięty – Nie ruszaj się. Potem dojdziesz
do siebie, rozumiesz? Będę cię niósł.
Yaeko
znów kiwnęła głową. Zacisnęła zęby kiedy złapał ją i
dźwignął do góry, ale i tak nie powstrzymała krzyku.
-Staraj
się być cicho. Bo nas wykryją! - mocniej przycisnął ją do
siebie. - Idziemy.
Pomieszczenie,
w którym była więziona Yaeko było białe, to do którego się
cofnęli miało dużo ciemniejsze ściany. Panicz wychodząc trącił
wystający przycisk. Drzwi do jej celi zaczęły się zamykać. A
sługa ?! – pomyślała nagle - Przecież został w środku!
Wyswobodziła rękę z jego uścisku i niezdarnie machnęła w
kierunku pomieszczenia.
-Aaaaaaa....-
udało jej się wyjąkać.
Nie
zatrzymując kroku, spojrzał na nią. Nie widząc dokładnie twarzy
nie mogła rozpoznać co wyraża, więc znów machnęła ręką.
-No
popatrz, stary miał rację! - był wyraźnie uradowany –
Faktycznie twój mózg nie jest uszkodzony. Stać cię nawet na
współczucie! Ale wiesz... -zawiesił głos- nie ma się czym
przejmować i tak miał już swoje lata.
Yaeko
nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Skoro ratuje mnie to
dlaczego....
-Nic mu
nie będzie. - zapewnił - Tak lepiej?
W
dalszym ciągu jakoś nie potrafiła uwierzyć w bezpieczeństwo
staruszka. Tym bardziej, że z tyłu dało się teraz słyszeć ciche
syczenie.
Niosąc
ją na rękach panicz pokonywał szybo ciemny korytarz. Dziewczyna
poddała pomysł by wrócić do drugiego mężczyzny - Może
faktycznie nic mu nie będzie... - i leżała nieruchomo w
ramionach wybawcy (o ile pozwalały jej na to drgawki). Była
zmęczona. Patrzyła obojętnie na kolejne białe pokoje, które
mijali. W żadnym z nich nie mogła nikogo dostrzec. Dopiero kiedy
panicz zauważył, że zaraz wyjdą bezpiecznie z sektora, zobaczyła
używaną celę. Wielkością nie różniła się od innych. Była
jednak zamknięta, a w jej wnętrzu siedział nieruchomo postawny
mężczyzna. Yaeko nie widziała jeszcze dość by rozróżnić
szczegóły, ale i ten widok sprawił, że skurczył się jej
żołądek. Więzień miał jasne ubranie, czarne, długie włosy.
Jego twarz była jednolita, po czym dziewczyna wywnioskowała, że
musi mieć on zamknięte oczy. Najgorszy był jednak widok wielu
cienkich i grubych metalowych lin. Zwisały z sufitu i łączyły się
kolejno z głową, rękami i nogami mężczyzny. Zacisnęła pięści.
Czy ja też tak wyglądałam ?? - pomyślała – Kim on
jest? Znałam go czy po prostu uwięziono nas w tym samym sektorze?
Kiedy mijali jego celę Yaeko jeszcze raz przekręciła głowę,
żeby na niego spojrzeć. Przez chwilę wydawało jej się, że u
lewego boku więźnia widzi długą, ciemną smugę. Miecz?? Nie
wiedziała dlaczego skojarzyła kształt akurat z tym przedmiotem.
Odwróciła się i pokręciła głową. Nie to nie mógł być
miecz... Dlaczego miałby... Jej pamięć była bezradna.
Nieważne jak usilnie próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. W
górze rozległ się skrzyp dobrze znanego Yaeko mechanizmu.
-Śpij.
- usłyszała głos panicza – Tak będzie łatwiej.
Zamknęła
oczy i natychmiast poczuła ogarniające ją zmęczenie. Dźwięki i
kolorowe plamy zaczęły oddalać się od niej – coraz bardziej i
bardziej.
Mam niesamowite szczęście
do władczych ludzi...
Zasnęła.