czwartek, 17 września 2015

Rozdział IX (1/2): Zmiana planów

1 komentarz:
Martwisz się o to co zastaniesz na drugim brzegu.
Lecz nie przyjdzie ci nawet na myśl
by sprawdzić
czy most, który umożliwia dalszą drogę
nie został dawno zerwany.

Ludzie planują wiele rzeczy. To co zrobią jutro. To co powiedzą znajomemu przy następnym spotkaniu. To co zjedzą zaraz na śniadanie. Nie muszą być to wielkie idee. Zwykle dotyczy to spraw błahych. Robią to, ponieważ zapewnia im to poczucie kontroli i bezpieczeństwa. Budują wokół siebie równoległy świat, w którym widzą siebie „za chwilę/za rok”. Wiedzą co się zdarzy. Wiedzą jakie trudności napotkają na swojej drodze. Niestety, same trudności z reguły nic nie wiedzą o istnieniu tej ustalonej kolei rzeczy. Dla nich zaplanowany świat jest niewidzialny, więc całą swoją uwagę skupiają na tym realnym. A ponieważ z natury są towarzyskie, lubią pojawiać się w towarzystwie kłopotów, wypadków, katastrof i załamania nerwowego.
Pech chciał, że Cedric miał plany. Można by powiedzieć – ambitne plany. Dotrzeć do Korry w przeciągu tygodnia. Podróżować za dnia; byle dalej, byle szybciej. W zaciszu swojego pokoju stworzył pełen przebieg wyprawy. Kilka przerw w marszu na dzień, każda po kilkanaście minut. W jego równoległym świecie – dali radę. Nikt się nimi nie interesował. Nikt nie przeszkadzał. Nikt nie palił ognisk. I nikt nie krzyczał. Teraz, siedząc przed domem Pirana i przerzucając z ręki do ręki rękojeść miecza, wiedział, że jego plany zapewne zostaną zniszczone. A to wszystko przez trudności i (wielce prawdopodobne) katastrofę.

* * *

Sam początek zapowiadał się dobrze. Wyruszyli w radosnych nastrojach. Pełni sił i wiary w powodzenie wyprawy. Zaraz po przekroczeniu bramy, kiedy wkroczyli na ubity trakt łączący Mol'am z miastami wschodu, Yaeko skutecznie odpędzała myśli o ciężkim bagażu zadając coraz to nowe pytania. Takkara zastanawiał się, czy kiedyś nadejdzie dzień, w którym dziewczyna nie będzie się już dziwić wszystkim otaczającym ją oczywistościom.
-Jak to możliwe?! - nie próbowała nawet ukrywać zdziwienia – To miejsce wygląda całkiem inaczej niż wszystko co pamiętam z drugiej strony Osi!
-Co masz na myśli?
-Wszystko! - wskazała łokciem (worek w lewej ręce przerzuciła przez ramię) na przestrzeń przed nimi – Tam, gdzie mieszkałam otaczała nas ubita ziemia i piach. Nic nie chciało rosnąć. Glebę pod uprawy tworzyliśmy sami - a i z nią roślinności było bardzo mało. Myślałam, że pola, które pokazałeś mi w nocy są wyjątkiem. Wszystko tutaj tak wygląda?
Ziemie otaczające Mol'am pokrywała gęsta, zielona trawa. Tu i ówdzie widać było też krzaki oraz mniejsze drzewa. Dla Yaeko miejsce takie wydawało się rajem. A przecież to tylko nieużytki graniczące z miastem... Tam, gdzie się wychowała nie było zieleni. Jedyny pokarm dla gruźlców stanowiły toczki. W jej umyśle pojawił się obraz jak wieczorami zaganiała małe, niesforne stworzonka do zagrody. Toczki piszczały i rozbiegały się. Nie lubiła tego robić. Ciocia Lov zwykle stała z boku, przyglądając się – poprawiało jej to humor. Nakamura prychnęła. Że też wszystkie wspomnienia, które do mnie powracają dotyczą tak nieistotnych rzeczy.
Idący obok Panicz opacznie odebrał jej zachowanie.
-Ej, nie ma o co się złościć. Wiem, że sprawiam wrażenie wszechmogącego, ale na takie sprawy nie mam wpływu. - mrugnął – To co tutaj widzisz zawdzięczamy źródłom i rzekom, które rozciągają się pod ziemiami Tenebrium. Domyślam się, że była to jedna z przyczyn, takiego rozlokowania stolicy. Mol'am leży zaledwie dwie staje od granic ziem przynależnych bezpośrednio do Kengen. Mamy zwyczajne szczęście, bo i do nas docierają wodne odnogi. Za parę tygodni sama będziesz mogła przekonać się, gdzie te podziemne zasoby się kończą. Samo Dax na przykład, jest już ulokowane na suchych terenach, niemal pustynnych.
-Kengen to stolica?
-W rzeczy samej. - chciał podrapać się po głowie, niestety dźwigane worki szybko zniweczyły jego plan – Ach, chyba będę musiał się od tego odzwyczaić....
-Byłeś tam kiedyś? - Yaeko nie tyle była ciekawa, ile jej nogi zaczynały wpadać w lekkie drżenie. Nie mogła zażądać postoju zaledwie kilkanaście minut po opuszczeniu miasta. Musi być silna.
-Tylko raz, ale mój ojciec bywa tam codziennie. Po otrzymaniu posady ginsha zamieszkał w Kengen.
-I nie zabrał was ze sobą?! - Tamar Takkara podobał jej się coraz mniej – Ciebie i Mii?! Ordonowi na pewno też lepiej żyłoby się w większym mieście.
Aplazma ukazała się na niebie w całej okazałości. Dwójka pochłoniętych rozmową wędrowców przesuwała się powoli po trakcie mijając pojedynczych handlarzy, którzy poprzedniego dna przybyli do miasta za późno po zmroku i musieli czekać na otwarcie bram. Niektórzy nocowali w oddalonej o pół staja gospodzie „Skoro świt”*, niektórzy woleli znaleźć ustronne miejsce i spędzić noc we własnym wozie. Wszyscy mijali mistrza i jego uczennicę obojętnie - zajęci przeliczaniem ostałych funduszy, albo zwyczajnie zaspani i zmęczeni długą podróżą. Szli obok swoich koni ziewając, wpatrzeni w otwartą Bramę Wschodnią.
Yaeko zauważyła, że razem z Cedriciem dość wyraźnie wybijają się na ich tle – bogactwem zdobień na szatach, bronią wystającą zza pasa i... brakiem zwierząt jucznych. Oddałabym wszystko za konia. Albo lannaka**... Postanowienie bycia silną coraz bardziej się ulatniało.
-Ordon nie ruszyłby się z Mol'am nawet, gdyby miał taką możliwość. - Cedric ponownie skupił na sobie jej uwagę – Jest bardzo przywiązany do tego miasta i.. zabobonny. Twierdzi, że gdzie indziej dusze jego dzieł nie byłyby takie same. Czy jakoś tak. Jeśli chodzi o Mię to otrzymała rozkaz pilnowania mnie, a ja cóż... Powiedzmy, że ojciec nie chce się mną zbytnio chwalić.
Skinęła głową żałując, że od razu nie domyśliła się powodu.
-A po wschodniej stronie? Byłeś kiedyś w Etharii? - zapytała.
Cedric spojrzał na nią przestraszony,
-Nie wypowiadaj głośno tej nazwy. - ściszył głos – Może trakt jest szeroki, a ludzi mało, ale wierz mi, samotne podróże wyostrzają słuch. - obejrzał się sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu – Nie, nie byłem nigdy na... twojej dawnej ziemi. Zresztą większość ludzi, która nie zrobiła tego przed Wojną Arreńską powie ci to samo.
-Dlaczego?
-Bo Oś wkrótce po jej zakończeniu została zamknięta.
-Jak to?! - Yaeko zapomniała o niedawnym ostrzeżeniu i podniosła głos – Ja, ja pamiętam Oś. Pamiętam granicę – można było zobaczyć ją w każdym miejscu naszej wioski; była długa na cały horyzont! Jak coś takiego można zamknąć?!
-Yaeko, proszę. Ciszej. - Panicz syknął – Faktem jest, że Oś ciągnie się od gór na północy, aż po Pola Wodne*** na południu. Zapominasz, jednak o najważniejszym: wzniesiono ją za pomocą mocy i za jej pomocą zawsze ją kontrolowano. Składa się z postawionych obok siebie wież, fortec i punktów obserwacyjnych, o które przez lata walczyli między sobą poszczególni władcy. Każdy odcinek należał do kogoś innego, każda wieża była domem psychoanalitów pracujących dla innej strony. Przed wydarzeniami sprzed dwunastu lat zwykli mieszkańcy nie odczuwali tych podziałów. Można było swobodnie przemieszczać się między stronami, jeśli oczywiście ktoś miał taką potrzebę. Wojsko zagradzało drogę i sprawdzało jedynie innych zbrojnych. - umilkł kiedy mijał ich kupiec w niebieskich szatach – Jednak w czasie wojny w Kengen musiało coś się stać. Nikt nie wie dokładnie co - nawet ja. Nie zmienia to faktu, że królowa zaraz po ogłoszeniu naszego zwycięstwa, zamiast pozwolić ludziom odpocząć, wydała rozkaz szturmu i zdobycia Osi. Udało się to nam w przeciągu roku, z pomocą południowego, zaprzyjaźnionego mocarstwa. Teraz wszystkie pozycje na granicy obsadzone są naszymi ludźmi, którzy mają za zadanie nie dopuścić do tego by ktokolwiek przekroczył Oś. No chyba, że ma wyraźne upoważnienie królowej lub władcy z południa.
Dziewczyna zdziwiła się czując jak wielki niepokój wywołała w niej ta informacja. Wiedziała, że musi pomoc Takkarze w Dax, że zanim ich drogi się rozejdą minie jeszcze dużo czasu. Czy w ogóle się rozejdą? Zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli kiedyś przekroczyłaby granicę nie wiedziałaby dokąd się udać. Byłaby równie zagubiona jak tutaj, w Trawendall. No bo jakie mam gwarancje, że spotkam kogoś kto mnie znał? Jednocześnie brak takiej możliwości wzbudził w niej poczucie straty i smutek, którego się nie spodziewała. Poczucie beznadziejności było na tyle silne, że duch walki opuścił ją na dobre, a bolące nogi zaczęły krzyczeć.
-Możemy chwilę odpocząć? - spytała – Nie mam już siły.
Tym razem to Cedric nie potrafił ukryć zdziwienia.
-Ale przecież idziemy dopiero jakieś dwadzieścia minut. - odwrócił się i wskazał workiem na majaczącą w oddali bramę. - Wciąż widać miasto. Myślałem, że pierwszy przystanek zrobimy w gospodzie.
-A to daleko? - zapytała z nadzieją w głosie.
-Jeszcze trochę. - sądząc po tonie jego głosu „trochę” miało długie „o”.
-Nie wytrzymam. Proszę, wszystko mnie boli.
Panicz spojrzał na nią i westchnął z rezygnacją.
-Dobrze. Ale ruszamy dalej najszybciej jak się da.
Pokierował ich kilkanaście metrów od szlaku, znajdując spory kamień osadzony w trawie. Yaeko usiadła na głazie, on sam zrzucił bagaże i usiadł z wyciągniętymi nogami na ziemi.
Dziewczyna zamknęła oczy. Teraz, kiedy pozbyła się ciężaru, jej ciało mocno zaczęło dawać o sobie znać. Jej nogi i ręce trzęsły się, kark; ciągnięty całą drogę w dół przez obciążone ramiona; bolał i szczypał. Poczuła łzy pod powiekami. Nie da rady. To nie była normalna reakcja jej ciała. Przecież kiedyś pokonywała dużo większe dystanse prowadząc zwierzęta na całodzienny wypas. Nie wstanę. Na wszystkich bogów, nie wstanę. Nie mam siły. Nie mogła sobie wyobrazić, że spędzi tak następne trzy miesiące.
-Wszystko dobrze? - musiała wyglądać strasznie, bo w głosie Panicza słychać było duży niepokój.
-Nie wiem. - jej głos się łamał – Jak wstałam wszystko było dobrze. Cedric, przepraszam. Ja nie pójdę... Nie ma już siły.
Zaklął nieładnie, po czym uklęknął tuż przy niej.
-Hej, nie płacz. - dłoń Takkary nieśmiało trąciła jej kolano – To nie twoja wina.
-Jak to? - spytała cicho wciąż nie otwierając oczu spod których sączył się nadmiar łez.
-To wina endodronu. Byłaś zamknięta bardzo długi czas. Widzę jak się trzęsiesz, to nie są normalne dreszcze. Najwyraźniej jest to skutek uboczny odłączenia. Może to coś z nerwami, mięśniami, nie wiem. Nie przewidziałem tego. Myślałem, że jak cię uwolnię ze wszystkim będziesz potrafiła poradzić sobie sama. Trzymaj barierę i postaraj się uspokoić. Może to przejdzie.
Histerycznie pokręciła głową. Czuła, że jest to życzeniowe myślenie.
-Nie rozumiem. - jęknęła – Przecież wczoraj też wychodziłam...
-Ale bez obciążenia. - wtrącił Cedric – A nie zapominaj, że nadłożyliśmy jeszcze drogi odwiedzając mojego kuzyna. Widocznie powinnaś dłużej odpoczywać, nie przewidziałem tego****.
Dwójka kupców zmierzająca do Mol'am na poranny targ zagwizdała i rzuciła w powietrze parę niewybrednych komentarzy na temat bezwstydności niektórych „parek”. Cedric jak oparzony cofnął rękę.
-Co teraz zrobimy? - Yaeko przeszła już do regularnego płaczu – Jeśli zawrócimy nie zdążysz na Rekrutację.
Milczał przez chwilę.
-Nie zawrócimy. Po prostu zmienimy trochę plany.
-Jak? - Yaeko spojrzała na niego spod klejących się rzęs – Cedric ja nie dam rady się ruszyć.
-Dlatego poczekamy aż ktoś nas podwiezie.- rzucił lekko. Widząc jej pytające oczy rozwinął. - Tak wczesną porą ruch odbywa się głównie w stronę miasta, jednak jeśli poczekamy zza bramy zaczną wyjeżdżać pierwsi handlarze kierujący się z towarami na wschód, czyli w naszym kierunku. Może uda nam się zabrać na którymś z wozów.
-Do Korry?
-To popularny kierunek.
-Ale to dużo czasu, a my mieliśmy unikać ludzi...
-Wiem i dlatego mówię, że zmieniliśmy plany. Może do tego czasu poczujesz się lepiej.
Yaeko nie wiedziała co o tym myśleć. Z jednej strony cieszyła się, że mogą kontynuować podróż, z drugiej... czuła, że zawiodła – znowu.
-Spróbuj się uspokoić. - powtórzył – Jeśli ma się udać musimy zminimalizować wszelkie podejrzenia. A rozpłakana uczennica temu nie służy. I zrób może coś z tą szyją – dodał – Maść chyba już przestała działać.
Dotknęła miejsca, gdzie pod skórą przebiegała jej aorta. Dłoń miękko weszła w wilgotne od krwi bandaże. Całe ciało emitowało taki ból, że ten spowodowany nadszarpniętą raną gdzieś się zgubił. Pociągnęła nosem, poprawiła włosy i zabrała się za poszukiwanie słoiczków i opatrunków na zmianę. Odnalazła je bardzo szybko, starannie poukładane – Mia nie zawodziła.
Podczas kiedy Yaeko wsmarowywała maści w podanej kolejności, Cedric wstał i zaczął chodzić w te i z powrotem. Widziała jak wygląda kupców od strony Mol'am. Wczesna pora, na którą tak liczyli, teraz okazała się sporym utrudnieniem. Po jakimś czasie zaczęli mijać ich pierwsi podróżni – niestety zamiast wozów prowadzili pojedyncze lannaki obładowane po czubek łba nowo zakupionym ładunkiem.
Nakamura zdążyła się już uspokoić. Siedziała na kamieniu rozmasowując nogi i starając się opanować drżenie. Jej towarzysz mrużył oczy spoglądając na mury miasta. Cisza między nimi niebezpiecznie się wydłużała.
-Poznałem Fida rok temu. - zaczął niespodziewanie Cedric, gdy droga obok nich znów opustoszała – Przybył z Kengen, z polecenia mojego ojca. Miał pomóc w koordynowaniu prac służby. Był czas zbiorów, a ja... nie miałem do tego głowy. - unikając jej wzroku ciągnął monolog – Początkowo go zbywałem, myślałem, że będzie donosić o wszystkim mojemu kochanemu tatusiowi. On jednak, zachowywał wszystkie moje niedociągnięcia dla siebie. Nie wspominał o nich nawet Mii, przez co nie darzyła go zbytnią sympatią. Uważała, że wspiera moje niedbalstwo... czy jakoś tak. Dużo rozmawialiśmy. Nie był typowym, głupim lokajem. - Yaeko zmarszczyła brwi słysząc tak „oczywistą” prawdę – To po usłyszeniu jego historii o wyszkolonych Etharianach wyłapywanych i zamykanych pod koniec wojny wpadłem na pomysł użycia jednego z nich. - ich spojrzenia spotkały się – No... skorzystania z jego pomocy, lepiej?
-To może być.
-Kiedy pierwszy raz opowiedziałem o swoim planie Mii wściekła się. Ale ja potrafię być uparty. W przeciągu miesiąca mieliśmy już wybrane miejsce, a kai zdobyła posadę pozwalającą jej na swobodne monitorowanie trzymanych tam więźniów. To ona jest wszechmogąca – jeśli tylko chce. Wielu z twoich towarzyszy nie dawało już żadnych oznak życia, w sumie wybór był niewielki...
-Cedric! - poczuła jak niewidzialna siła ściska jej żołądek – Nie mów tak!
Wzruszył ramionami.
-Pewno i tak nie znałaś większości z nich. W takich miejscach, o tym kto zostawał podłączony i gdzie, decydował czysty przypadek. W każdym razie, po kilku miesiącach wskazała na ciebie. Na miejscu okazało się, że sam Fid również jakoś pomagał Mii. Oczywiście jego też od samego początku wtajemniczyłem w plany. Nie wiesz nawet jakim był zapaleńcem jeśli chodzi o historię. Niemal skakał z radości kiedy dowiedział się, że kogoś uwolnimy. Zresztą, zgodził się odegrać we wszystkim niezbędną rolę. A tak na marginesie, chyba wreszcie dopisało nam szczęście.
Yaeko dopiero teraz zwróciła uwagę na zbliżający się do nich ze strony miasta wóz ciągnięty przez dwa, kare konie. Za nimi siedział woźnica, trudno było jednak stwierdzić czy jest sam – pojazd był jeszcze zbyt daleko.
Domyślała się, że Takkara nie będzie chciał kontynuować zwierzeń przy kimś obcym. Musiała kuć żelazo puki gorące.
-Jaką rolę? - dała do zrozumienia, że nie odpuści tematu.
-Widzisz... - Cedric zaczął poprawiać fałdy szaty – Endodron to nie tylko paskudztwo dla tego, kto został w nim zamknięty. Jak wiesz, uwolnić więźnia może każdy, niezależnie od swojego szczebla, ale ponosi za to wysoką cenę.
Przypomniała sobie syk aparatury. Drżenie dłoni sędziwego sługi. Wszystko zaczęło się układać.
-Życie. - powiedziała cicho – Ceną za czyjąś wolność jest życie.
-Nie inaczej. - Panicz stanął na środku traktu. Wóz ukazał mi się już w całej okazałości.
Dziewczyna myślała gorączkowo. Było tyle pytań, które chciała mu teraz zadać. Niestety za chwilę temat zostanie nieodwołalnie zakończony. Musi wybrać jedno pytanie, najważniejsze. Nagle przypomniała sobie rozmowę z Theonem, jego przenikliwe oczy.
-Czy Fid miał jakiś związek z Maglunarenami? - zapytała podnosząc głos tak, aby usłyszał.
Cedric obejrzał się na nią zdziwiony.
-Był okres, że chcieli zwerbować go w swoje szeregi. Ich przewodniczący miał jakąś obsesję. Staruszek dał im jednak wyraźnie do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. A skąd...
Nie zdążył dokończyć pytania, bo tuż przed nim rozległo się donośne „prrrrr, stać”. Parę centymetrów od Panicza zatrzymały się dwa końskie łby. Zwierzęta zarżały i uderzyły kopytami o piach. Chwilę potem na trakt zsunęły się brązowe, skórzane buty. Oczom dwójki niedoszłych wędrowców ukazał się chudy, wysoki mężczyzna. Miał siwe, rzadkie włosy; długi nos oraz zapadnięte policzki. Nosił wytarte, bawełniane spodnie i dziwny, przypominający włochate zwierzę kożuch. Przyglądał się wyraźnie przestraszony to Cedricowi to Yaeko (poświęcając szczególnie długą chwilę bandażowi na jej szyi).
-Mogę w czymś pomóc o wielmożnemu państwu? - zapytał, raz po raz obracając się dookoła. Widocznie szukał pomocy u przechodzącego obok kupca z objuczonym lannakiem. Ten jednak właśnie utwierdził się w przekonaniu, że ma szczęśliwy dzień i nie zamierzał go ot tak marnować.
-Myślę, że możesz. - Takkara przybrał wyniosły ton – Wszystko jednak zależy od tego do jakiego miasta się wybierasz.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
*niesamowitym jest fakt jak bezbłędnie żądni zysku tubylcy odczytywali potrzeby swoich gości. Szczególnie tych przybywających z daleka i „nie mających wyboru”. „Skoro świt” oprócz szerokiego wachlarza jadła i napitku (oczywiście po odpowiednio „płać albo się wynoś” wygórowanych cenach) oferują też stajnie dla koni czy bydła, a nawet najemców pilnujących bagażu strudzonego wędrowca podczas jego snu. Rdzennemu mieszkańcowi taka troska mogłaby wydawać się niepotrzebna – przecież tutejsi złodzieje zwykle wolą patrolować otwarte, bezludne przestrzenie. Tym większe było zdziwienie, kiedy pierwsi zaradni kupcy, którzy odmówili płatnej usługi „strażnika” budzili się już bez towaru (czasem nawet ubrania). Obecnie w pobliżu każdego większego miasta Zachodniej Osi można znaleźć taką bezpieczną przystań – zwykle pod identyczną nazwą. Są oczywiście gospody dla spóźnialskich, które funkcjonują pod innym szyldem. Ten jednak, jest nadawany na pamiątkę jakiegoś chwalebnego wydarzenia. Najlepszym przykładem może być tutaj „Piwniczny trup” niedaleko Cercis. Jak można się domyślać liczba klienteli jest tam zauważalnie niższa.....
**mieszkaniec naszego świata musi teraz wytężyć cały swój umysł, żeby lannak, którego zobaczy oczami wyobraźni nie poczuł się urażony. Zwierze to jest powszechne w świecie Osi. Budową i wymiarami przypomina naszego woła -jednocześnie- określenie go po prostu wołem byłoby zapewne krzywdzące dla całego gatunku (Aaaaa-myurrrr). Lannak ma szerszy, bardziej płaski grzbiet; masywniejsze nogi zaopatrzone w dodatkowe, boczne zgrubienia skóry ciągnące się od udźca po staw kolanowy; szeroki na dwie dłonie, tępo zakończony ogon (uawaga! Lannak nie macha ogonem, on go ZWIJA i ROZWIJA. Ostrzegam, bo ci którzy pomylili się na głos będąc w zasięgu zwierzęcia dostali kopytem....); ciemno-rudą sierść przedzielaną na grzbiecie przez ciemno-brązowe pasy; szeroką, płaską szczękę niezbędną do ospałego mielenia wszystkiego co zielone; długie na trzy łokcie, zawinięte, podwójnie rogi i oczka. Tak, słowo „oczka” nie zostało tutaj użyte przez przypadek – lannaki posiadają małe gałki oczne, osadzone dość głęboko w oczodołach – przez co ich spojrzenie najczęściej określane jest jako „niekorzystne”.
***Ogólnie przyjęta nazwa dużych, równinnych nieużytków, na których prowadzi się hodowlę gruźlców. Pola te mają dość miejsca na wykopanie odpowiednio dużych dołów i zbiorników, do których zagania się umierające zwierzęta i pozyskuje wodę. Bezcenny surowiec jest tam następnie magazynowany i wysyłany jako zaopatrzenie do odległych terenów nie posiadających wód podziemnych. Autorka przypuszcza, sugerując się opisami jakie stosuje Yaeko, że bohaterka mogła kiedyś mieszkać właśnie na takich obszarach.

****Cedric nawet nie wie ile razy w ciągu następnych trzech miesięcy użyje sformułowania „nie przewidziałem tego”. Ale może to i lepiej... Autorka przypuszcza, że gdyby znał swoja przyszłość natychmiast zawróciłby do Mol'am i został rzemieślnikiem. Co, swoją drogą, miałoby tragiczne skutki dla historii całego świata....


No, tak szybko to ja chyba jeszcze kolejnego rozdziału nigdy nie dodałam. Wrzesień czyni cuda :) Niestety, kolejny "gadany" fragment, ale tak to już jest gdy chce się wyjaśnić pewne kwestie. Na osłodę powiem, że część druga będzie już w pełni fabularna.

Nessa Daere