Martwisz się o to co
zastaniesz na drugim brzegu.
Lecz nie przyjdzie ci
nawet na myśl
by sprawdzić
czy most, który
umożliwia dalszą drogę
nie został dawno
zerwany.
Ludzie
planują wiele rzeczy. To co zrobią jutro. To co powiedzą znajomemu
przy następnym spotkaniu. To co zjedzą zaraz na śniadanie. Nie
muszą być to wielkie idee. Zwykle dotyczy to spraw błahych. Robią
to, ponieważ zapewnia im to poczucie kontroli i bezpieczeństwa.
Budują wokół siebie równoległy świat, w którym widzą siebie
„za chwilę/za rok”. Wiedzą co się zdarzy. Wiedzą jakie
trudności napotkają na swojej drodze. Niestety, same trudności z
reguły nic nie wiedzą o istnieniu tej ustalonej kolei rzeczy. Dla
nich zaplanowany świat jest niewidzialny, więc całą swoją uwagę
skupiają na tym realnym. A ponieważ z natury są towarzyskie, lubią
pojawiać się w towarzystwie kłopotów, wypadków, katastrof i
załamania nerwowego.
Pech
chciał, że Cedric miał plany. Można by powiedzieć – ambitne
plany. Dotrzeć do Korry w przeciągu tygodnia. Podróżować za
dnia; byle dalej, byle szybciej. W zaciszu swojego pokoju stworzył
pełen przebieg wyprawy. Kilka przerw w marszu na dzień, każda po
kilkanaście minut. W jego równoległym świecie – dali radę.
Nikt się nimi nie interesował. Nikt nie przeszkadzał. Nikt nie
palił ognisk. I nikt nie krzyczał. Teraz, siedząc przed domem
Pirana i przerzucając z ręki do ręki rękojeść miecza, wiedział,
że jego plany zapewne zostaną zniszczone. A to wszystko przez
trudności i (wielce prawdopodobne) katastrofę.
* * *
Sam
początek zapowiadał się dobrze. Wyruszyli w radosnych nastrojach.
Pełni sił i wiary w powodzenie wyprawy. Zaraz po przekroczeniu
bramy, kiedy wkroczyli na ubity trakt łączący Mol'am z miastami
wschodu, Yaeko skutecznie odpędzała myśli o ciężkim bagażu
zadając coraz to nowe pytania. Takkara zastanawiał się, czy kiedyś
nadejdzie dzień, w którym dziewczyna nie będzie się już dziwić
wszystkim otaczającym ją oczywistościom.
-Jak to
możliwe?! - nie próbowała nawet ukrywać zdziwienia – To miejsce
wygląda całkiem inaczej niż wszystko co pamiętam z drugiej strony
Osi!
-Co masz
na myśli?
-Wszystko!
- wskazała łokciem (worek w lewej ręce przerzuciła przez ramię)
na przestrzeń przed nimi – Tam, gdzie mieszkałam otaczała nas
ubita ziemia i piach. Nic nie chciało rosnąć. Glebę pod uprawy
tworzyliśmy sami - a i z nią roślinności było bardzo mało.
Myślałam, że pola, które pokazałeś mi w nocy są wyjątkiem.
Wszystko tutaj tak wygląda?
Ziemie
otaczające Mol'am pokrywała gęsta, zielona trawa. Tu i ówdzie
widać było też krzaki oraz mniejsze drzewa. Dla Yaeko miejsce
takie wydawało się rajem. A przecież to tylko nieużytki
graniczące z miastem... Tam, gdzie się wychowała nie było
zieleni. Jedyny pokarm dla gruźlców stanowiły toczki. W jej umyśle
pojawił się obraz jak wieczorami zaganiała małe, niesforne
stworzonka do zagrody. Toczki piszczały i rozbiegały się. Nie
lubiła tego robić. Ciocia Lov zwykle stała z boku, przyglądając
się – poprawiało jej to humor. Nakamura prychnęła. Że też
wszystkie wspomnienia, które do mnie powracają dotyczą tak
nieistotnych rzeczy.
Idący
obok Panicz opacznie odebrał jej zachowanie.
-Ej, nie
ma o co się złościć. Wiem, że sprawiam wrażenie wszechmogącego,
ale na takie sprawy nie mam wpływu. - mrugnął – To co tutaj
widzisz zawdzięczamy źródłom i rzekom, które rozciągają się
pod ziemiami Tenebrium. Domyślam się, że była to jedna z
przyczyn, takiego rozlokowania stolicy. Mol'am leży zaledwie dwie
staje od granic ziem przynależnych bezpośrednio do Kengen. Mamy
zwyczajne szczęście, bo i do nas docierają wodne odnogi. Za parę
tygodni sama będziesz mogła przekonać się, gdzie te podziemne
zasoby się kończą. Samo Dax na przykład, jest już ulokowane na
suchych terenach, niemal pustynnych.
-Kengen
to stolica?
-W
rzeczy samej. - chciał podrapać się po głowie, niestety dźwigane
worki szybko zniweczyły jego plan – Ach, chyba będę musiał się
od tego odzwyczaić....
-Byłeś
tam kiedyś? - Yaeko nie tyle była ciekawa, ile jej nogi zaczynały
wpadać w lekkie drżenie. Nie mogła zażądać postoju zaledwie
kilkanaście minut po opuszczeniu miasta. Musi być silna.
-Tylko
raz, ale mój ojciec bywa tam codziennie. Po otrzymaniu posady ginsha
zamieszkał w Kengen.
-I nie
zabrał was ze sobą?! - Tamar Takkara podobał jej się coraz mniej
– Ciebie i Mii?! Ordonowi na pewno też lepiej żyłoby się w
większym mieście.
Aplazma
ukazała się na niebie w całej okazałości. Dwójka pochłoniętych
rozmową wędrowców przesuwała się powoli po trakcie mijając
pojedynczych handlarzy, którzy poprzedniego dna przybyli do miasta
za późno po zmroku i musieli czekać na otwarcie bram. Niektórzy
nocowali w oddalonej o pół staja gospodzie „Skoro świt”*,
niektórzy woleli znaleźć ustronne miejsce i spędzić noc we
własnym wozie. Wszyscy mijali mistrza i jego uczennicę obojętnie -
zajęci przeliczaniem ostałych funduszy, albo zwyczajnie zaspani i
zmęczeni długą podróżą. Szli obok swoich koni ziewając,
wpatrzeni w otwartą Bramę Wschodnią.
Yaeko
zauważyła, że razem z Cedriciem dość wyraźnie wybijają się na
ich tle – bogactwem zdobień na szatach, bronią wystającą zza
pasa i... brakiem zwierząt jucznych. Oddałabym wszystko za
konia. Albo lannaka**... Postanowienie bycia silną coraz
bardziej się ulatniało.
-Ordon
nie ruszyłby się z Mol'am nawet, gdyby miał taką możliwość. -
Cedric ponownie skupił na sobie jej uwagę – Jest bardzo
przywiązany do tego miasta i.. zabobonny. Twierdzi, że gdzie
indziej dusze jego dzieł nie byłyby takie same. Czy jakoś tak.
Jeśli chodzi o Mię to otrzymała rozkaz pilnowania mnie, a ja
cóż... Powiedzmy, że ojciec nie chce się mną zbytnio chwalić.
Skinęła
głową żałując, że od razu nie domyśliła się powodu.
-A po
wschodniej stronie? Byłeś kiedyś w Etharii? - zapytała.
Cedric
spojrzał na nią przestraszony,
-Nie
wypowiadaj głośno tej nazwy. - ściszył głos – Może trakt jest
szeroki, a ludzi mało, ale wierz mi, samotne podróże wyostrzają
słuch. - obejrzał się sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu –
Nie, nie byłem nigdy na... twojej dawnej ziemi. Zresztą większość
ludzi, która nie zrobiła tego przed Wojną Arreńską powie ci to
samo.
-Dlaczego?
-Bo Oś
wkrótce po jej zakończeniu została zamknięta.
-Jak
to?! - Yaeko zapomniała o niedawnym ostrzeżeniu i podniosła głos
– Ja, ja pamiętam Oś. Pamiętam granicę – można było
zobaczyć ją w każdym miejscu naszej wioski; była długa na cały
horyzont! Jak coś takiego można zamknąć?!
-Yaeko,
proszę. Ciszej. - Panicz syknął – Faktem jest, że Oś ciągnie
się od gór na północy, aż po Pola Wodne*** na południu.
Zapominasz, jednak o najważniejszym: wzniesiono ją za pomocą mocy
i za jej pomocą zawsze ją kontrolowano. Składa się z postawionych
obok siebie wież, fortec i punktów obserwacyjnych, o które przez
lata walczyli między sobą poszczególni władcy. Każdy odcinek
należał do kogoś innego, każda wieża była domem psychoanalitów
pracujących dla innej strony. Przed wydarzeniami sprzed dwunastu lat
zwykli mieszkańcy nie odczuwali tych podziałów. Można było
swobodnie przemieszczać się między stronami, jeśli oczywiście
ktoś miał taką potrzebę. Wojsko zagradzało drogę i sprawdzało
jedynie innych zbrojnych. - umilkł kiedy mijał ich kupiec w
niebieskich szatach – Jednak w czasie wojny w Kengen musiało coś
się stać. Nikt nie wie dokładnie co - nawet ja. Nie zmienia to
faktu, że królowa zaraz po ogłoszeniu naszego zwycięstwa, zamiast
pozwolić ludziom odpocząć, wydała rozkaz szturmu i zdobycia Osi.
Udało się to nam w przeciągu roku, z pomocą południowego,
zaprzyjaźnionego mocarstwa. Teraz wszystkie pozycje na granicy
obsadzone są naszymi ludźmi, którzy mają za zadanie nie dopuścić
do tego by ktokolwiek przekroczył Oś. No chyba, że ma wyraźne
upoważnienie królowej lub władcy z południa.
Dziewczyna
zdziwiła się czując jak wielki niepokój wywołała w niej ta
informacja. Wiedziała, że musi pomoc Takkarze w Dax, że zanim ich
drogi się rozejdą minie jeszcze dużo czasu. Czy w ogóle się
rozejdą? Zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli kiedyś
przekroczyłaby granicę nie wiedziałaby dokąd się udać. Byłaby
równie zagubiona jak tutaj, w Trawendall. No bo jakie mam
gwarancje, że spotkam kogoś kto mnie znał? Jednocześnie brak
takiej możliwości wzbudził w niej poczucie straty i smutek,
którego się nie spodziewała. Poczucie beznadziejności było na
tyle silne, że duch walki opuścił ją na dobre, a bolące nogi
zaczęły krzyczeć.
-Możemy
chwilę odpocząć? - spytała – Nie mam już siły.
Tym
razem to Cedric nie potrafił ukryć zdziwienia.
-Ale
przecież idziemy dopiero jakieś dwadzieścia minut. - odwrócił
się i wskazał workiem na majaczącą w oddali bramę. - Wciąż
widać miasto. Myślałem, że pierwszy przystanek zrobimy w
gospodzie.
-A to
daleko? - zapytała z nadzieją w głosie.
-Jeszcze
trochę. - sądząc po tonie jego głosu „trochę” miało długie
„o”.
-Nie
wytrzymam. Proszę, wszystko mnie boli.
Panicz
spojrzał na nią i westchnął z rezygnacją.
-Dobrze.
Ale ruszamy dalej najszybciej jak się da.
Pokierował
ich kilkanaście metrów od szlaku, znajdując spory kamień osadzony
w trawie. Yaeko usiadła na głazie, on sam zrzucił bagaże i usiadł
z wyciągniętymi nogami na ziemi.
Dziewczyna
zamknęła oczy. Teraz, kiedy pozbyła się ciężaru, jej ciało
mocno zaczęło dawać o sobie znać. Jej nogi i ręce trzęsły się,
kark; ciągnięty całą drogę w dół przez obciążone ramiona;
bolał i szczypał. Poczuła łzy pod powiekami. Nie da rady. To nie
była normalna reakcja jej ciała. Przecież kiedyś pokonywała dużo
większe dystanse prowadząc zwierzęta na całodzienny wypas. Nie
wstanę. Na wszystkich bogów, nie wstanę. Nie mam siły. Nie
mogła sobie wyobrazić, że spędzi tak następne trzy miesiące.
-Wszystko
dobrze? - musiała wyglądać strasznie, bo w głosie Panicza słychać
było duży niepokój.
-Nie
wiem. - jej głos się łamał – Jak wstałam wszystko było
dobrze. Cedric, przepraszam. Ja nie pójdę... Nie ma już siły.
Zaklął
nieładnie, po czym uklęknął tuż przy niej.
-Hej,
nie płacz. - dłoń Takkary nieśmiało trąciła jej kolano – To
nie twoja wina.
-Jak to?
- spytała cicho wciąż nie otwierając oczu spod których sączył
się nadmiar łez.
-To wina
endodronu. Byłaś zamknięta bardzo długi czas. Widzę jak się
trzęsiesz, to nie są normalne dreszcze. Najwyraźniej jest to
skutek uboczny odłączenia. Może to coś z nerwami, mięśniami,
nie wiem. Nie przewidziałem tego. Myślałem, że jak cię uwolnię
ze wszystkim będziesz potrafiła poradzić sobie sama. Trzymaj
barierę i postaraj się uspokoić. Może to przejdzie.
Histerycznie
pokręciła głową. Czuła, że jest to życzeniowe myślenie.
-Nie
rozumiem. - jęknęła – Przecież wczoraj też wychodziłam...
-Ale bez
obciążenia. - wtrącił Cedric – A nie zapominaj, że
nadłożyliśmy jeszcze drogi odwiedzając mojego kuzyna. Widocznie
powinnaś dłużej odpoczywać, nie przewidziałem tego****.
Dwójka
kupców zmierzająca do Mol'am na poranny targ zagwizdała i rzuciła
w powietrze parę niewybrednych komentarzy na temat bezwstydności
niektórych „parek”. Cedric jak oparzony cofnął rękę.
-Co
teraz zrobimy? - Yaeko przeszła już do regularnego płaczu –
Jeśli zawrócimy nie zdążysz na Rekrutację.
Milczał
przez chwilę.
-Nie
zawrócimy. Po prostu zmienimy trochę plany.
-Jak? -
Yaeko spojrzała na niego spod klejących się rzęs – Cedric ja
nie dam rady się ruszyć.
-Dlatego
poczekamy aż ktoś nas podwiezie.- rzucił lekko. Widząc jej
pytające oczy rozwinął. - Tak wczesną porą ruch odbywa się
głównie w stronę miasta, jednak jeśli poczekamy zza bramy zaczną
wyjeżdżać pierwsi handlarze kierujący się z towarami na wschód,
czyli w naszym kierunku. Może uda nam się zabrać na którymś z
wozów.
-Do
Korry?
-To
popularny kierunek.
-Ale to
dużo czasu, a my mieliśmy unikać ludzi...
-Wiem i
dlatego mówię, że zmieniliśmy plany. Może do tego czasu
poczujesz się lepiej.
Yaeko
nie wiedziała co o tym myśleć. Z jednej strony cieszyła się, że
mogą kontynuować podróż, z drugiej... czuła, że zawiodła –
znowu.
-Spróbuj
się uspokoić. - powtórzył – Jeśli ma się udać musimy
zminimalizować wszelkie podejrzenia. A rozpłakana uczennica temu
nie służy. I zrób może coś z tą szyją – dodał – Maść
chyba już przestała działać.
Dotknęła
miejsca, gdzie pod skórą przebiegała jej aorta. Dłoń miękko
weszła w wilgotne od krwi bandaże. Całe ciało emitowało taki
ból, że ten spowodowany nadszarpniętą raną gdzieś się zgubił.
Pociągnęła nosem, poprawiła włosy i zabrała się za
poszukiwanie słoiczków i opatrunków na zmianę. Odnalazła je
bardzo szybko, starannie poukładane – Mia nie zawodziła.
Podczas
kiedy Yaeko wsmarowywała maści w podanej kolejności, Cedric wstał
i zaczął chodzić w te i z powrotem. Widziała jak wygląda kupców
od strony Mol'am. Wczesna pora, na którą tak liczyli, teraz okazała
się sporym utrudnieniem. Po jakimś czasie zaczęli mijać ich
pierwsi podróżni – niestety zamiast wozów prowadzili pojedyncze
lannaki obładowane po czubek łba nowo zakupionym ładunkiem.
Nakamura
zdążyła się już uspokoić. Siedziała na kamieniu rozmasowując
nogi i starając się opanować drżenie. Jej towarzysz mrużył oczy
spoglądając na mury miasta. Cisza między nimi niebezpiecznie się
wydłużała.
-Poznałem
Fida rok temu. - zaczął niespodziewanie Cedric, gdy droga obok nich
znów opustoszała – Przybył z Kengen, z polecenia mojego ojca.
Miał pomóc w koordynowaniu prac służby. Był czas zbiorów, a
ja... nie miałem do tego głowy. - unikając jej wzroku ciągnął
monolog – Początkowo go zbywałem, myślałem, że będzie donosić
o wszystkim mojemu kochanemu tatusiowi. On jednak, zachowywał
wszystkie moje niedociągnięcia dla siebie. Nie wspominał o nich
nawet Mii, przez co nie darzyła go zbytnią sympatią. Uważała, że
wspiera moje niedbalstwo... czy jakoś tak. Dużo rozmawialiśmy. Nie
był typowym, głupim lokajem. - Yaeko zmarszczyła brwi słysząc
tak „oczywistą” prawdę – To po usłyszeniu jego historii o
wyszkolonych Etharianach wyłapywanych i zamykanych pod koniec wojny
wpadłem na pomysł użycia jednego z nich. - ich spojrzenia spotkały
się – No... skorzystania z jego pomocy, lepiej?
-To może
być.
-Kiedy
pierwszy raz opowiedziałem o swoim planie Mii wściekła się. Ale
ja potrafię być uparty. W przeciągu miesiąca mieliśmy już
wybrane miejsce, a kai zdobyła posadę pozwalającą jej na swobodne
monitorowanie trzymanych tam więźniów. To ona jest wszechmogąca –
jeśli tylko chce. Wielu z twoich towarzyszy nie dawało już żadnych
oznak życia, w sumie wybór był niewielki...
-Cedric!
- poczuła jak niewidzialna siła ściska jej żołądek – Nie mów
tak!
Wzruszył
ramionami.
-Pewno i
tak nie znałaś większości z nich. W takich miejscach, o tym kto
zostawał podłączony i gdzie, decydował czysty przypadek. W każdym
razie, po kilku miesiącach wskazała na ciebie. Na miejscu okazało
się, że sam Fid również jakoś pomagał Mii. Oczywiście jego też
od samego początku wtajemniczyłem w plany. Nie wiesz nawet jakim
był zapaleńcem jeśli chodzi o historię. Niemal skakał z radości
kiedy dowiedział się, że kogoś uwolnimy. Zresztą, zgodził się
odegrać we wszystkim niezbędną rolę. A tak na marginesie, chyba
wreszcie dopisało nam szczęście.
Yaeko
dopiero teraz zwróciła uwagę na zbliżający się do nich ze
strony miasta wóz ciągnięty przez dwa, kare konie. Za nimi
siedział woźnica, trudno było jednak stwierdzić czy jest sam –
pojazd był jeszcze zbyt daleko.
Domyślała
się, że Takkara nie będzie chciał kontynuować zwierzeń przy
kimś obcym. Musiała kuć żelazo puki gorące.
-Jaką
rolę? - dała do zrozumienia, że nie odpuści tematu.
-Widzisz...
- Cedric zaczął poprawiać fałdy szaty – Endodron to nie tylko
paskudztwo dla tego, kto został w nim zamknięty. Jak wiesz, uwolnić
więźnia może każdy, niezależnie od swojego szczebla, ale ponosi
za to wysoką cenę.
Przypomniała
sobie syk aparatury. Drżenie dłoni sędziwego sługi. Wszystko
zaczęło się układać.
-Życie.
- powiedziała cicho – Ceną za czyjąś wolność jest życie.
-Nie
inaczej. - Panicz stanął na środku traktu. Wóz ukazał mi się
już w całej okazałości.
Dziewczyna
myślała gorączkowo. Było tyle pytań, które chciała mu teraz
zadać. Niestety za chwilę temat zostanie nieodwołalnie zakończony.
Musi wybrać jedno pytanie, najważniejsze. Nagle przypomniała sobie
rozmowę z Theonem, jego przenikliwe oczy.
-Czy Fid
miał jakiś związek z Maglunarenami? - zapytała podnosząc głos
tak, aby usłyszał.
Cedric
obejrzał się na nią zdziwiony.
-Był
okres, że chcieli zwerbować go w swoje szeregi. Ich przewodniczący
miał jakąś obsesję. Staruszek dał im jednak wyraźnie do
zrozumienia, że nie jest zainteresowany. A skąd...
Nie
zdążył dokończyć pytania, bo tuż przed nim rozległo się
donośne „prrrrr, stać”. Parę centymetrów od Panicza
zatrzymały się dwa końskie łby. Zwierzęta zarżały i uderzyły
kopytami o piach. Chwilę potem na trakt zsunęły się brązowe,
skórzane buty. Oczom dwójki niedoszłych wędrowców ukazał się
chudy, wysoki mężczyzna. Miał siwe, rzadkie włosy; długi nos
oraz zapadnięte policzki. Nosił wytarte, bawełniane spodnie i
dziwny, przypominający włochate zwierzę kożuch. Przyglądał się
wyraźnie przestraszony to Cedricowi to Yaeko (poświęcając
szczególnie długą chwilę bandażowi na jej szyi).
-Mogę w
czymś pomóc o wielmożnemu państwu? - zapytał, raz po raz
obracając się dookoła. Widocznie szukał pomocy u przechodzącego
obok kupca z objuczonym lannakiem. Ten jednak właśnie utwierdził
się w przekonaniu, że ma szczęśliwy dzień i nie zamierzał go ot
tak marnować.
-Myślę,
że możesz. - Takkara przybrał wyniosły ton – Wszystko jednak
zależy od tego do jakiego miasta się wybierasz.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
*niesamowitym
jest fakt jak bezbłędnie żądni zysku tubylcy odczytywali potrzeby
swoich gości. Szczególnie tych przybywających z daleka i „nie
mających wyboru”. „Skoro świt” oprócz szerokiego wachlarza
jadła i napitku (oczywiście po odpowiednio „płać albo się
wynoś” wygórowanych cenach) oferują też stajnie dla koni czy
bydła, a nawet najemców pilnujących bagażu strudzonego wędrowca
podczas jego snu. Rdzennemu mieszkańcowi taka troska mogłaby
wydawać się niepotrzebna – przecież tutejsi złodzieje zwykle
wolą patrolować otwarte, bezludne przestrzenie. Tym większe było
zdziwienie, kiedy pierwsi zaradni kupcy, którzy odmówili płatnej
usługi „strażnika” budzili się już bez towaru (czasem nawet
ubrania). Obecnie w pobliżu każdego większego miasta Zachodniej
Osi można znaleźć taką bezpieczną przystań – zwykle pod
identyczną nazwą. Są oczywiście gospody dla spóźnialskich,
które funkcjonują pod innym szyldem. Ten jednak, jest nadawany na
pamiątkę jakiegoś chwalebnego wydarzenia. Najlepszym przykładem
może być tutaj „Piwniczny trup” niedaleko Cercis. Jak można
się domyślać liczba klienteli jest tam zauważalnie niższa.....
**mieszkaniec
naszego świata musi teraz wytężyć cały swój umysł, żeby
lannak, którego zobaczy oczami wyobraźni nie poczuł się urażony.
Zwierze to jest powszechne w świecie Osi. Budową i wymiarami
przypomina naszego woła -jednocześnie- określenie go po prostu
wołem byłoby zapewne krzywdzące dla całego gatunku
(Aaaaa-myurrrr). Lannak ma szerszy, bardziej płaski grzbiet;
masywniejsze nogi zaopatrzone w dodatkowe, boczne zgrubienia skóry
ciągnące się od udźca po staw kolanowy; szeroki na dwie dłonie,
tępo zakończony ogon (uawaga! Lannak nie macha ogonem, on go ZWIJA
i ROZWIJA. Ostrzegam, bo ci którzy pomylili się na głos będąc w
zasięgu zwierzęcia dostali kopytem....); ciemno-rudą sierść
przedzielaną na grzbiecie przez ciemno-brązowe pasy; szeroką,
płaską szczękę niezbędną do ospałego mielenia wszystkiego co
zielone; długie na trzy łokcie, zawinięte, podwójnie rogi i
oczka. Tak, słowo „oczka” nie zostało tutaj użyte przez
przypadek – lannaki posiadają małe gałki oczne, osadzone dość
głęboko w oczodołach – przez co ich spojrzenie najczęściej
określane jest jako „niekorzystne”.
***Ogólnie
przyjęta nazwa dużych, równinnych nieużytków, na których
prowadzi się hodowlę gruźlców. Pola te mają dość miejsca na
wykopanie odpowiednio dużych dołów i zbiorników, do których
zagania się umierające zwierzęta i pozyskuje wodę. Bezcenny
surowiec jest tam następnie magazynowany i wysyłany jako
zaopatrzenie do odległych terenów nie posiadających wód
podziemnych. Autorka przypuszcza, sugerując się opisami jakie
stosuje Yaeko, że bohaterka mogła kiedyś mieszkać właśnie na
takich obszarach.
****Cedric
nawet nie wie ile razy w ciągu następnych trzech miesięcy użyje
sformułowania „nie przewidziałem tego”. Ale może to i
lepiej... Autorka przypuszcza, że gdyby znał swoja przyszłość
natychmiast zawróciłby do Mol'am i został rzemieślnikiem. Co,
swoją drogą, miałoby tragiczne skutki dla historii całego
świata....
No, tak szybko to ja chyba jeszcze kolejnego rozdziału nigdy nie dodałam. Wrzesień czyni cuda :) Niestety, kolejny "gadany" fragment, ale tak to już jest gdy chce się wyjaśnić pewne kwestie. Na osłodę powiem, że część druga będzie już w pełni fabularna.
Podano błędne hasło dla zgłoszeń nowych rozdziałów. Proszę o poprawkę.
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-euforia.blogspot.com/p/zgoszenia_9.html