wtorek, 24 stycznia 2017

Rozdział IX (2/2): Zmiana planów

-To żeś wymyślił. Do Korry? Z nimi?! - Nakamura odwróciła wzrok widząc wycelowany w nią palec kobiety - A od kiedy ty taki wielki handlowiec?!
Od kiedy został niesamowicie bogatym człowiekiem....

Zatrzymany przez Panicza staruszek zaprzeczył powszechnej prawdzie głoszącej, iż "Korra to popularny kierunek". Okazało się, że mieszka we wsi dzień drogi od Mol'am i wraz z żoną zajmuje się wyrobem i sprzedażą glinianych naczyń i ozdób. Handluje najdalej "do trzech dni drogi", ponieważ "czasy są jakie są"(Cedricowi nie udało się bardziej rozwinąć tego enigmatycznego stwierdzenia). Z wielkim trudem udało im się przekonać starca do użyczenia im swojego wozu na czas podróży do domu. Panicz rozgościł się tuż przy woźnicy i prowadził zaciętą dyskusję, raz po raz czyniąc jakiś nietakt lub okazując lekceważenie. Yaeko przespała drogę robiąc sobie legowisko między workami. Nie miała ochoty wstydzić się za niego. Obudziła się, kiedy powóz stanął. Zmierzchało. Cedric uchylił tylną klapę wozu.
-Wypoczęła pani? - zapytał przybierając arystokratyczny ton.
Wygramoliła się niechętnie spomiędzy materiałów i słomy. Stali przed chatą Pana Ito. Domyśliła się tego od razu widząc wyraz ulgi na twarzy staruszka i posiwiałą kobietę podpartą pod boki czekającą w otwartych drzwiach. Świdrowała wzrokiem przybyłego domownika. Z komina sączył się leniwie dym o przyjemnym, lekko owocowym zapachu.
Kiedy stanęła już na ziemi Panicz z niesmakiem strzepnął z ramion jej szaty słomę. Pani Ito gestem przywołała do sieni męża. Rozpoczęła się szybka, pełna gestykulacji dyskusja.
Korzystając z chwili nieuwagi Cedric mocniej ścisnął ramię Yaeko i lekko się przysunął.
-Jutro wyruszamy z nim do Korry. - szepnął - Nie będzie żadnych opóźnień.
-Ale jak to? - odszepnęła zdziwiona - Przecież mówił, że nie....
-Przekonałem go. - przerwał szybko.
-Jak? - że też w ogóle musiała zadawać to pytanie.
-Pieniądze.
Wpatrywała się w oczy Panicza. Trudno było jej ocenić czy Takkara uważa to za sukces czy porażkę.
-Dużo?
-Paniczu Cedric, proszę do środka! - ton starszego pana był nad wyraz sympatyczny (tak, właśnie ten przymiotnik tutaj pasuje). - Robi się już całkiem chłodno.
Teraz to Yaeko złapała za rękaw Cedrica.
-Na prawdę chcesz posługiwać się swoim prawdziwym imieniem?! A jeśli ktoś cię zna ? A jeśli...
-Ród Takkara jest bardzo poważany Yaeko. - odparł pewnie - Zapewni nam bezpieczeństwo i szacunek. A teraz chodź już, nie każmy czekać naszym gospodarzom.
Siląc się na uśmiech puściła swojego wybawcę i pierwsza ruszyła w kierunku chaty.
Po szorstkim przywitaniu z panią domu zasiedli w kuchni, przy drewnianym stole. Nakamura wierciła się na krześle. To miał być pierwszy dzień wielkiej wyprawy. Tym czasem ona prawie w całości przesiedziała go i przespała. Teraz, obolałe wcześniej nogi, jasno dawały znać że maja już dosyć spoczynku.
Dom Państwa Ito był skromny. W sieni znajdowała się słoma na ubłocone obuwie. Z niej przechodziło się do dość dużej kuchni, w której główną rolę grało palenisko. Służyło nie tyle do gotowania posiłków, ile do suszenia ukończonych drobnych garncarskich prac. Idąc do stołu trzeba było uważać, alby nie nadepnąć na glinianą chochlę czy bransoletę. W powietrzu mieszało się wiele zapachów. Palonego drewna, gliny, ziół i mięsa. Yaeko odetchnęła głęboko. Połączenie było intensywne, ale miało w sobie coś przyjemnego. Z pomieszczenia kuchennego wychodziły jeszcze dwie pary drzwi. Jedne były uchylone. Ukazywały dużą pracownię, w której pełno było wiader wody, porozrzucanych kawałków gliny, metalowych dłut, szmat i farb. Widać było, że pani domu spędziła ten dzień pracowicie. Drugie były zamknięte - gospodyni szybko pośpieszyła z wyjaśnieniem, że znajduje się za nim pokój do spania.
W kuchni pełno było dużych garnków, waz, talerzy. Wszystko wykonane z gliny. Nakamura zacisnęła dłonie na kubku z gorącą wodą, który wylądował przed nią. Materiał pozostawał chłodny na zewnątrz. Glina lekko brudziła ręce na czerwonawy kolor. Nie wiedziała, czemu tak bardzo zwraca uwagę na zastawę. Może to świadomość, że powstała tutaj, na miejscu? Zastanawiał się ile zajmuje wykonanie takiego kubka. I co z nimi będzie?
Cedric wydawał się niemile zaskoczony faktem, że zjedzenie wieczerzy wybrudzi mu ręce. W dramatycznym geście podwinął rękawy szaty. Yaeko parsknęła śmiechem, co zwróciło uwagę arystokraty oraz Pani Ito, która do tej pory milcząco skupiała się na obowiązkach gospodyni.
-Korra?- zaczęła od razu dając do zrozumienia co o tym fakcie sądzi - Tydzień drogi. Jak dobrze pójdzie. I po co wam tam jechać?
-Jak już wspominałem pani mężowi, wraz z moją uczennicą mamy sukna i materiały, które zobowiązaliśmy się dowieźć naszym przyjaciołom. Mamy nadzieję trochę na tym zarobić. - potarł dłonią kubek pokrywając swoją skórę wyraźną warstwą czerwieni - Wie pani, czasy nie są lekkie.
-Toś panicza już nie stać na własne powozy? Jak taki bogaty? Tylko moim się wysługiwać?
Yaeko zerknęła z ciekawością na Panicza.
-Niestety. - odchrząknął - Nie jest to takie łatwe. Również wolałbym podróżować w... innych warunkach.
Przechyliła się i mocno kopnęła go pod stołem. Jak śmiesz? - pomyślała - Obcy ludzie dają ci jeść,a ty jeszcze wytykasz ich status!
- Ustaliliśmy już większość rzeczy. - wtrącił się Pan Ito - Mi się widzi, że to dobre warunki kobieto. Pojadę i przyjadę.
Gospodyni żachnęła się i zamieszała w garnku nad paleniskiem. Poruszała łyżką tak energicznie, jakby chciała wylać cały gulasz na podłogę. Yaeko siorbnęła trochę wrzątku. Zapach mięsa przypomniał jej jak bardzo jest głodna.
Pani Ito wzięła pierwszą miskę i nałożyła na nią pokaźną, parującą papkę.
-Będą z tego kłopoty. - oświadczyła wpatrując się nałożoną porcję - Ściągniesz je sobie na głowę, zobaczysz.
Cedric z wdzięcznością zaczął dmuchać w talerz czując się zwolniony z powiedzenia czegokolwiek.
-Może potrzebują tam czegoś z twoich ozdób. Pójdę, obejrzę sprawę. - staruszek skrzyżował ręce na piersi - Zawsze będzie można wysłać coś dla dzieci.
Nie mogła dojrzeć wyrazu twarzy gospodyni, bo ta właśnie stała za jej plecami podając kolację. Żałowała, czuła, że umyka jej coś ważnego. A więc mają dzieci? Ciekawe...
-Państwa dzieci mieszkają w Korrze? - wypaliła.
-Niedaleko.- staruszek uratował ją zanim zmuszona była spojrzeć na Cedrica - Jak dorosły postanowiły wybrać własną drogę z dala od nudnych rodziców - zaśmiał się sztucznym śmiechem - Ze względu na odległość rzadko się widujemy. Ale wiem, że nie wiedzie się im najlepiej.
Dałaby głowę sobie uciąć (choć może nie tak dosłownie), że Takkara pomyślał w tej chwili "to tak samo jak wam". Wolała nie odrywać wzroku od Pana Ito i nie przekonywać się.
-A czym się zajmują?
Staruszek zanurzył łyżkę w gulaszu.
-Polityką.- stwierdził niechętnie.
-Synowie? - pytała dalej.
-Córka  i syn.
-Ach, tak... - pozwoliła sobie zrobić przerwę na skosztowanie kolacji. Nigdy nie jadła takiej kaszy. Była drobna i bezsmakowa. Mięso i warzywa były zdecydowanie lepsze. Przełykała powoli starając się nie krzywić, gdy jedzenie przecinało ranę.
-To musi być miłe, prawda? - wskazała wolną ręką na otaczające ich garnki - robić coś co się lubi. Widać, że mają państwo dużą wprawę.
-Robimy to żeby przetrwać dziewczyno. Na tej ziemi nie ma zbyt wielu profesji, którymi można by się zająć. To nie Mol'am.
-Kiedy będziesz chciał ruszać? - Pani Ito jadła bardzo szybko.
Gospodarz odłożył talerz i potarł się po żuchwie w zamyśleniu.
-Muszę przejrzeć rzeczy. Myślę, że lepiej byłoby zabrać naczynia. Wezmę te duże garnki zza domu, misy, które ostatnio robiliśmy. A ty zobacz co się tam kobitom do kuchni przyda.
-Ja już ci co tam naszykuję. Ale kiedy chcesz iść?
-Jutro jak świtać będzie.
-Zdążysz zapakować?
-Jak mnie nie opóźnisz...
Gospodyni odłożyła pusty talerz.
-Zobaczę co tam mamy. Toś mi wymyślił zadanie. Przygotuję mięsa, ale będziesz musiał je jeść osobno. Nie zdążę niczego naszykować.
-Dobrze, dobrze.
Staruszek powoli podniósł się zza stołu.
-Będziesz mi musiał pomóc kawalerze. Garnki są ciężkie, sam ich szybko nie przeniosę.
-Oczywiście. - Cedric odsunął swoja porcję. Zostawił połowę. - A czy moja uczennica może iść spać? Jak już mówiłem jest trochę chora. Odpoczynek dobrze jej zrobi.
Chora? - zagotowała się w środku - Na prawdę w niczym się nie przydam?
-Myślałam, że pomoże mi w kuchni... - Pani Ito spojrzała na nią zdegustowana - To ta szyja? Aż takie słabe z ciebie dziecko?
-Nalegam. Nie może się przemęczać.
Staruszka pokręciła głową.
-No dobrze dziecino, choć zaprowadzę cię do pokoju.
Yaeko posłusznie poszła za gospodynią zabijając Cedrica spojrzeniem. Muszą porozmawiać. Muszą koniecznie porozmawiać. Wokół niej działo się coś dziwnego - czuła to. Staruszek decyduje się zawieźć ich w miejsce, którego nie odwiedzał od bardzo dawna. Nawet jeśli są tam jego dzieci. No i tak polityka. Była ciekawa jakie funkcje kryją się za tą odpowiedzią. Sądząc po rodzicach pewno nie piastują żadnych przesadnie wysokich stanowisk. Zaklęła. Jeszcze trochę i myślenie Cedrica jej się udzieli. Nie można tak wartościować ludzi.
Pani Ito wprowadziła ją do sypialni. Był to spory, ciepły pokój i ... ciemny.
-Nie mamy tutaj oświetlenia. Świece są potrzebne gdzie indziej. Nie przeszkadza panience ciemność?
Yaeko wyczuła zabudowaną grzecznością kpinę. Cedric.....
-Myślę, że dam sobie radę. Jestem strasznie zmęczona. - granie chorej nagle wydało się użyteczne.
-Na podłodze są skóry. Jest trochę lannaka. Może panienka znajdzie. Zawinąć się i będzie ciepło. Jeśliby czegoś potrzebowała szukać w kuchni.
Pani domu zamknęła za sobą drzwi zanim Yaeko zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Stała w półmroku czując się... bezużyteczna. Przespała niemal cały dzień. Chciała rozmowy, świateł, nawet marszu. A skończyła w ciemnym pokoju szykując się do spania. Czy to dlatego, że rozmawiała z tymi ludźmi? Ale przecież znają ich imiona, wiedzą dokąd zmierzają, po co być niemiłym? Nie rozumiała Cedrica, ale bała się też głośno narzekać. Przecież nie zmienili planów z jego powodu. To, że wszystko tak się udawało... było jakimś cudem. To, że staruszek Ito się zgodził...
Zmrużyła oczy próbując dojrzeć coś w ciemnościach. Jedyne światło, które oświetlało podłogę pochodziło z zewnątrz. Księżyc wyszedł już na nieboskłon przedzierając się przez grube zasłony okien. Coś jej to przypominało. Już kiedyś była w takiej sytuacji. Starając się nie myśleć, wyciągnęła ręce przed siebie i pomału ruszyła przed siebie starając się wyczuć stopami jakąś skórę (i nie przewrócić - ku satysfakcji gospodyni). Po jakiś siedmiu krokach natrafiła na opór. Powoli kucnęła i wymacała ciepłe futro. Nie wiedziała czy to lannak, ale było przyjemne w dotyku. Chwyciła mocno i przyciągnęła kawał do ściany. Była ciekawa czy to płachta jest taka ciężka, czy ona taka słaba. Wolała wybrać tą pierwszą wersję. Usiadła opierając się plecami o chłodne drewno. Skórę narzuciła na nogi i zawinęła się nią po bokach. Odetchnęła. Za ścianą słyszała odgłosy kuchennej krzątaniny, z podwórza również dochodziły głosy. A ona siedziała - sama. Zupełnie jak w domu Takkar'ów - wszyscy robili wszystko za nią. Zupełnie jak... Jęknęła czując ucisk w głowie. Zupełnie jakby jej wspomnienia broniły się przed powrotem. Nie możecie być takie uparte. Jeśli wrócicie łatwiej mi będzie pomóc Cedricowi. Jeśli moje umiejętności by wróciły... Cedric mógłby przejść Rekrutację. Jaka to cena w porównaniu z tym co on dał mi? Gdyby nie on, dalej byście nie istniały. Trwałybyśmy w tej próżni... cały czas. Poczuła dreszcze mimo ciepła bijącego ze skóry zwierzęcia. Zamknęła oczy. Potrzebowała mocy, otuchy, bezpieczeństwa. Wróciła świadomością do otaczającej ją szaro-srebrnej poświaty. Krążyła dookoła niej skondensowana w zgrabną kulę. Wyciągnęła dłoń wyobrażając sobie jak przeczesuje jej włókna. Tak, teraz była włóknista. Nakamura widziała każdą nitkę lśniącą z osobna, mieniącą się odcieniami szarości i bieli. Przecinała je wzdłuż i wszerz ciesząc się uczuciem miękkości, spokoju... Pozwoliła tarczy poszerzyć się. Nowe sploty wypłynęły z jej ciała zapełniając powstałą przestrzeń. Nie czuła granicy. Nie wiedziała ile energii może uwolnić. Może w swoim ciele wyczuje to lepiej? Powoli odpięła wsuwkę. W pokoju nikt jej nie zobaczy. A nawet jeśli to jest tutaj tylko Cedric i ludzie, którzy nie mają prawa znać jej poprzedniego życia. Poruszyła włosami. Kasztanowe loki opadły bezwładnie na ramiona Etharianki. W ciemności dotykała szpiczastych uszu, zaznaczonych kości policzkowych. Słysząc swój głos uspokajała się - coraz bardziej i bardziej. Przez zamknięte drzwi zaczął do niej docierać syk paleniska. Czyżbym przedtem go nie słyszała? Skupiła się na swojej mocy. Nie czuła granicy. Nie wiedziała jak ją wyczuć. Spróbowała podążyć zraz z nićmi wgłąb siebie, ale dość szybko moc burzyła się i wyrzucała ją na powierzchnię. Poczuła bezradność. Potrzebowała kogoś kto jej pokaże. Wojownik. Obraz mężczyzny natychmiast błysnął w jej umyśle. Naraz wycofała się ze swojego szalonego planu. Przypomniał jej się las, do którego trafiła ostatnio poszukując nieznajomego. Wiatr. Jesteś tchórzem. Puste zdanie wypełniło jaźń Nakamury. Jesteś tchórzem. Szaro-srebrne warkocze zafalowały jakby wzburzone niespodziewaną obelgą. Każdy coś robi. Mia ma zadania w Mol'am. Cedric przygotowuje podróż. Pani Ito szykuje załadunek. A ja? Ja mogę dowiedzieć się o sobie jak najwięcej. Może to dlatego Cedric mnie tu wysłał? Żebym skupiła się na swoim zadaniu? 
Natchniona tą nagłą myślą nie bez oporów zaczęła zagłębiać się w swoim umyśle. Zamykała się coraz bardziej, aż jedynymi bodźcami dookoła niej zostały ciemność i trzaski paleniska. Trzaski i syki zwalniały. Trzask, trzask. Yaeko bardzo dobrze pamiętała ten stan. Chciała uciec, ale zmusiła się by pozostać w nieświadomości. Odcięta od świata. Trzask, trzask, syk, trzask. Czas jakby zwolnił. I wróciła. Wróciła do bycia świadomą - w ciemności. Otworzyła oczy. Nie było już pokoju. Nie było Takkary. Była ona i otaczająca ją pustka. Wiedziała co robić. Spędziła tutaj zbyt wiele czasu.
-Jesteś tutaj? - krzyknęła. Jej głos niemal natychmiast został pochłonięty przez głuszę. Żadnego echa. Żadnej odpowiedzi.
-Jesteś tutaj? - powtórzyła głośniej - Potrzebuję cię!
Cisza. Yaeko myślała gorączkowo. Próbowała wyobrazić sobie Wojownika, ale wizja i jej szczegóły rozmywały się. Cedric na mnie liczy...
-Potrzebuję cię! Słyszysz!? Proszę! - ostatnie, błagalne słowo również zostało wchłonięte. Bez odzewu.
Rozejrzała się dookoła. Żadnych rezultatów. Była zupełnie sama.
-Proszę!!! - teraz już wrzeszczała. Czuła jak jej wątpliwości odchodzą. Chciała go spotkać. CHCIAŁA dowiedzieć się kim jest. Kim ON jest. Jak może pomóc Cedricowi. MUSI. - Proszę, oprócz ciebie nie pamiętam nikogo innego. Nikogo rozumiesz?! Nie chcę żyć tak jak teraz! Chcę wiedzieć kim jestem! Muszę pomóc przyjacielowi!! Jeśli sobie nie przypomnę będę bezużyteczna.
Poczuła łzy napływające do oczu. Nie wiedziała już czy krzyczy do niego. Czy do siebie. Czy może do kogoś jeszcze. Pociągnęła nosem. Rozpłakała się - na to nie było już rady.
-Jesteś tutaj? Proszę! Chcę pomóc! Chcę żeby ci wszyscy ludzie mogli na mnie polegać! Żebym to ja mogła ich wyręczać! Uwolnili mnie! Chce pokazać, że to dobrze! - upadła na kolana czując zażenowanie. Nikt się nie pojawił. Miała wykonać swoją misję, a skończyła marząc się i wzywając senne mary. Może to prawda? Może zawsze była tylko szczurem? Takkara się pomylił. Uwolnił niewłaściwą osobę. Fid.... Poczuła ukłucie w sercu. Życie tego człowieka skończyło się z jej winy. On w nią wierzył. Ale dlaczego? Co w niej sprawiło, że zdecydował się ponieść taka cenę? Co w niej sprawia, że pomaga jej aż tylu ludzi? Tylu się nią interesuje? Przecież oni wszyscy mają swoje marzenia, ideały, mają siłę żeby je realizować, a ja się tylko poddaję. Ja tylko liczę na innych. Liczę, że jakoś to będzie... Nie wiedziała, czy są to myśli jej, czy "tamtej" Yaeko. Było jej wszystko jedno. Przegrała. Nie przywołała Wojownika. Obudzi się i nie będzie miała nic do zaoferowania. Będzie tylko ciężarem. Usłyszała w głowie słowa: "Boi się nawet własnego cienia. Jest szczurem. A szczury nie używają mieczy, nie walczą, nie budzą respektu...".Nawet nie wiedziała, czy mówił wtedy o niej, lecz teraz, gdy wyrzucała jej to własna głowa bolało... bardzo. Nawet jeśli nie, wszystko pasuje... Wrzasnęła. Wrzasnęła przecinając płaczącym, wysokim skowytem ciszę. Nie obchodziło jej to jak to wygląda. I tak nikt nie widział. Wrzeszczała i płakała czując jak emocje wylewają się z niej jedna po drugiej. Coraz szybciej, niczym rosnący w siłę wodospad. Jak wiatr, który tnie Pola Wodne irytując pasące się toczki. Jak wiatr, który wiał tamtej nocy, kiedy stała na murach obronnych wpatrując się w zbliżające pochodnie. Deszcz świateł, coraz bliżej, bliżej. Oni wszyscy na mnie liczą. Muszę im pomóc. Czuła na twarzy smaganie wiatru. Czuła spojrzenia ludzi oczekujących komendy. To ona ma ją wydać? Przecież nie wie co robić! Bezradność. Znów bezradność.
-Nie chcę już tak. Nie chcę. - jej głos był słaby, zachrypnięty. Wycieńczony dopiero co przebytą walką. - Chcę być silna, słyszysz? 
Wpatrywała się w ziemię. Oczy ją piekły. Szyja znów bolała. Z jękiem zerwała opatrunek. Czuła pulsujący ból, ale w tym momencie tylko jej pomagał. Nie myśleć. O nowych wspomnieniach. O swoim upokorzeniu.
-Chcę być silna. - powtórzyła - Chcę pomóc Cedricowi. Chcę pomóc tym, którym nie potrafiłam pomóc kiedyś. Na pewno tacy byli, przecież wiesz. - uśmiechnęła się gorzko - Wiem, że kogoś musiałam zawieść. W końcu jestem szczurem...
Była zmęczona. Jej myśli ulatniały się. Uciekały do rzeczywistego świata. Trzask, trzask, syk.
Wyobraźnia podsunęła jej obraz strażnika, który podszedł do niej gdy podsłuchiwała audiencji u króla. Jesteś tu niepotrzebna. Odprowadzę cię do pokoju. - myśli wkładały w jego usta wszystko to co najbardziej bolało - Nie przeszkadzaj. Tutaj dzieją się ważne sprawy, ty nigdy nie będziesz w nich uczestniczyć. Uciekniesz. Żeby prosić o spotkanie trzeba mieć odwagę. Trzeba wiedzieć z kim chce się spotkać. Znać jego imię. Strażnik rozpłynął się w nicości. Została tylko ona. Coraz bardziej tracąca kontakt z pustką. Trzask, trzask, syk, trzask. Słowa mężczyzny wypełniły ją. Trzeba odwagi. Trzeba znać imię. Yaeko czuła, że przegrywa. Coraz dokładniej słyszała stukot naczyń. Budziła się.
-Ja chcę być silna, chcę być odważna! Mogę się tego wszystkiego nauczyć, słyszysz? Tylko daj mi szansę! Potrzebuje cię, słyszysz?! 
Zebrała w płucach całe pozostałe powietrze, aby włożyć je w jeden krzyk pełen wściekłości i klęski.
-Hajime!!!!!!!!!!
Imię Wojownika unosiło się chwilę po czym zniknęło w nicości. Była sama. W ciemności. Czuła okrywającą ja skórę, powietrze przesycone zapachem gliny i palonego drewna. Zza ściany dochodził ją dźwięk przyciszonej rozmowy. Jeden z głosów należał do Pani Ito, drugiego, męskiego, nie potrafiła zidentyfikować. Poruszyła się lekko i wykrzywiła, gdy poczuła zdrętwiałe kończyny. Spanie na siedząco nie było najlepszym pomysłem. Jęknęła i poprawiła bandaż na szyi. Dobrze, że nie zerwała go naprawdę. Była jeszcze bardziej zmęczona, niż przed zamknięciem oczu, ale zgadywała że właśnie tego wymagało zadanie. W końcu jadą wozem - odeśpi. Mimo wszystko chciała się jeszcze trochę zdrzemnąć. Wnioskując po odgłosach przygotowania nadal trwały, a więc jej wizja nie mogła trwać więcej niż kilka godzin. Była wykończona. Zaciskając w myślach kciuki odwróciła się pomału i otworzyła oczy. Księżyc był wysoko na niebie - ma jeszcze czas. Odetchnęła cichutko z ulgą. W przytłumionym blasku zauważyła swoje włosy. No tak, zdjęłam spinkę. Muszę ją znaleźć, następnym razem kiedy się obudzę pewno już ktoś tu będzie. Nie ma co kusić losu. Pomału odwróciła głowę i zaczęła wpatrywać się w futro szukając miejsca gdzie też mogła by spaść. Nie mogła być daleko, co dziwne nawet dużo się nie wierciłam. Gdzie ja ją...?
Zamarła bezruchu. Ktoś, jakiś metr od niej, zaczął bawić się wsuwką. Dwa końce unosiły się i spadały uderzając o siebie z metalicznym pogłosem. Odważna! - pomyślała nagle.
Podniosła głowę próbując zlokalizować żartownisia. Niczego nie było widać - zasłony nie oświetlały głębszej części sypialni.
-Cedric? - zapytała niepewnie. W pewnym sensie ulżyło jej, że nikogo nie widzi - To ty? Wiem, nie powinnam tego ściągać, ale chciałam coś sobie przypomnieć i no... - cisza - tak mi jest lepiej się skupić. 
Wsuwka zamilkła.
Yaeko nie mogła wychwycić oddechu Panicza.
-Gniewasz się? - gotowa była zrobić cokolwiek byleby tylko wyszedł z tego cienia - Wiem, że umawialiśmy się, że będę mieć ją cały czas na sobie. To niebezpieczne - dobra. Ale, wiesz - to wieś. I to blisko Mol'am. Co tu się może stać? - ostatnie pytanie zadała dość nerwowo.
Cisza. No to tak się bawi...
-Dobrze. - przewróciła oczami - To niebezpieczne niezależnie od miejsca. Jestem głupia. Przyznaję. Zadowolony Panicz? Oddasz mi ją teraz? - wyciągnęła rękę w ciemność udając arystokratyczne ruchy Takkary.
Ciągle nic. Nie rozbawiła go. To spróbujemy inaczej.
-Zresztą co mi się może stać jeśli jesteś cały czas obok, prawda? Jesteś jak mój... - tutaj doznała nagłego olśnienia - migite! To chyba był ten ktoś "ważny".
Wsuwka zaświszczała i wylądowała na jej kolanach. Cedric zrobił krok w przód. Udało się! - Yaeko wyszczerzyła się w uśmiechu do ciemności i obróciła ozdobę w dłoni. Była chłodna.
W pomieszczeniu rozległ się kolejny krok, i kolejny. Jeszcze jeden i wejdzie w jej pole widzenia. Będzie mogła powiedzieć jaki to jest beznadziejny i przeszkadza jej w ciężkiej pracy stania się silniejszym człowiekiem. W ogóle tego nie rozumie...
-Jeszcze ten? Staruszku, myślę, że jak pięć takich waz się sprzeda to będzie dużo! - głos Takkary dotarł do niej z podwórza.
-Żona mówi, że ten też się nada. Panicz go weźmie i tak jest już zła.
Yaeko przytuliła się do ściany. Zrozumiała jedną rzecz. Ktokolwiek był z nią w pokoju nie był ani Cedrickiem, ani staruszkiem, ani Panią Ito.
Tym czasem nieznajomy wykonał jeszcze jeden krok wchodząc w światło sączące się z okna. Księżyc kawałek po kawałku odsłaniał jej postać wysokiego mężczyzny.

*   *   *

Zaledwie dzień drogi od spokojnego Mol'am, na ziemiach Trawendall, pod uśpionymi szponami wszechwładnej Arianny, w małej, wieśniaczej chacie z ciemności pokoju wyłaniał się człowiek, którego według wszelkiej logiki nie powinno tam być. Równie zaskoczona była kładziona na prętce, drewniana podłoga uginająca się teraz pod ciężarem jego sandałów, ciężkiego, tradycyjnego stroju, mieczy i mięśni.
Zamieszkujące na suficie pająki zbliżyły się do siebie na widok pokrytej bliznami twarzy i oka... żaden z pajęczaków nie widział nigdy człowieka o równie ciemnym, przerażającym oku. Mysz mieszkająca w glinianej wazie skuliła się na widok ciemnobrązowych włosów, które przypominały jeża, gotowego zaatakować każdego kto podejdzie od tyłu. Wszystkie one przyglądały się również siedzącej na ziemi dziewczynie o długich, kasztanowych włosach i zagranicznej urodzie. Widziały jej otwarte usta, słyszały serce bijące z prędkością uciekającego toczka. Wszystkim im zrobiło się trochę żal. Dziewczyna miała w sobie "coś" (pomimo że ani pająk, ani gliniana waza, ani podłoga nie potrafiły dojść do końca "co"). Ale, nie takie rzeczy się już w tym pokoju działy...
Tym większe zdziwienie poczuli świadkowie, kiedy przestraszone dziewczę podniosło się i wykonało krok w stronę mierzącego ją pogardliwym wzrokiem zabójcy. A potem jeszcze jeden.

*  *  *

I nagle, w ciszy nocy, przerywanej jedynie trzaskami paleniska i gderaniem gospodyni Nakamura Yaeko rzuciła się na Wojownika i przytuliła się najmocniej jak potrafiła. Wyciągnęła ręce i splotła je na plecach mężczyzny. Głowę wtuliła w jego tors nie zaważając na fakt, że schowane rękojeści dwóch mieczy mocno uderzyły w jej biodra. Nie dbała o to. Był. Jej przeszłość, życie. Przyszedł do niej i teraz będzie miała szansę się nauczyć, dowiedzieć. Porozmawiać. Pomoże jej i Cedricowi, po prostu to wiedziała. Wojownik nie ruszał się. Stał jak posąg, a to, że był prawdziwy zdradzało jedynie bijące serce i moc, która teraz biła blisko niej i pulsowała na wszystkie strony, żeby tylko ją ominąć. Była żółta. Lekko przybrudzona brązem. Brak jakiejkolwiek reakcji się przedłużał, ale Yaeko była aż nadto zachwycona żeby się tym przejmować.
To wszystko było prawdą! Jej dawne życie! Wizje! Wrócł! On jej pomoże! Powie jej! Pomogą Cedricowi! Nawet jeśli ona jest słaba, to on był kimś ważnym. Powie co robić. Widać, że wciąż jest silny....
-Hajime! - niemal krzyknęła rozradowana zapominając o wszelkich konwenansach - Przyszedłeś!
Nadal nie zwalniała uścisku. Nawet nie przyszło jej na myśl, czy ich "przeszłe" relacje pozwalają na tego typu poufałości.
Poczuła na karku zaciskającą się dłoń.
-I gdyby to był ktoś inny... - zadudniła jego klatka piersiowa - już byś nie żyła.
Odskoczyła.
Wojownik nie stawiał żadnego oporu. Palce puściły pozwalając na nabranie bezpiecznego dystansu.
-Nawet cofanie sprawia ci kłopot. - wskazał na fałdy jakie tworzyła szata uczennicy - Miecz?
Wiedziała, że nie może się wycofać. Nawet, jeśli cała euforia nagle uleciała.
-Dostałam od Cedrica. - bądź dzielna, bądź dzielna - Miecz i sztylet. Jego kuzyn ma prawdziwy talent.
-Ród czy zwyczajny rzemieślnik? - pytanie było krótkie, rzeczowe, oczekujące szybkiej odpowiedzi.
-Cedric jest z Rodu Takkara. - słowa wypłynęły automatycznie.
Hajime zamknął oko. Jego twarz wykrzywiła się. Płuca wzięły głęboki wdech, potem wydech. Obserwowała jego reakcję bojąc się poruszyć. Wtem wąskie wargi mężczyzny rozchyliły się i Yaeko usłyszała jeden z najbardziej skrzeczących śmiechów z jakimi miała do czynienia. Blizny na twarzy rozciągały się, to znów skręcały tworząc raczej upiorny widok.
Z kuchni wciąż dochodziły odgłosy krzątaniny. To cud, że Pani Ito jeszcze tu nie przybiegła. 
-Przestań, proszę przestań. - zupełnie nie wiedziała co ma robić. Nie myślała o tym jak przedstawi parze wieśniaków Wojownika. Co powie Paniczowi. Wszystko wymykało się spod kontroli. - Ktoś cię usłyszy!
-A więc, budzisz się i dostajesz pod skrzydła Takkarów. - zasłonił usta dłonią i zaczął kaszleć próbując wyciszyć śmiech - Ba! Nawet otrzymujesz Sierp i Sztylet. Zawsze uważałem, że masz więcej szczęścia niż rozumu.
Yaeko stała bezradnie raz po raz oglądając się na drzwi do kuchni. Czemu nikt nie przychodzi? Czuła niepokój, który nie pozwalał jej na jakąkolwiek analizę tego co trafiało jej uszu.
-Śnij ze mną dziewczyno. - zadudnił w jej uszach głos Hajime - Śnij i obudź się gotowa.

cdn (się pisze)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nessa Daere